Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

West Ham odprawia Brentford, fascynująca strzelanina w Coventry

West Ham odprawia Brentford, fascynująca strzelanina w Coventry
West Ham odprawia Brentford, fascynująca strzelanina w CoventryAFP
Siedem goli i czerwona kartka – tak skończył się pojedynek Coventry City z walijskim Wrexham. W Londynie West Ham wyrzucił z Pucharu Anglii sąsiadów z zachodniego Londynu.

Kto liczył na sensacyjne wyniki w trzeciej rundzie FA Cup, w sobotę nie mógł narzekać. Po południu Blackpool robiło grające w Premier League Nottingham, tymczasem w czterech wczesnowieczornych meczach swoją niespodziankę sprawił hollywoodzki zespół z Walii, czyli Wrexham AFC.

Czerwone Smoki grają dalej

Klub hollywoodzkich aktorów Reynoldsa i McElhenneya doskonale wszedł w wyjazdowy pojedynek z Coventry City. Przed 20. minutą było już 2:0 dla przyjezdnych. Gospodarze ruszyli do odrabiania strat i nawiązali kontakt, by w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry pierwszej połowy stracić trzecią bramkę. Po godzinie gry było już 1:4, a gol z karnego padł po czerwonej kartce dla obrońcy Jonathana Panzo.

Jednak Błękitni nie zamierzali się poddawać, choćby i grając w osłabieniu. Mieli o co walczyć, bowiem 1:4 z piątoligowcem to kompromitacja jak się patrzy. Właściciele klubu z Walii nie powinni być zdziwieni, tak przecież byłoby w amerykańskim filmie. W zaledwie siedem minut wbili przyjezdnym dwie bramki i doprowadzili do stanu 3:4. Do w pełni hollywoodzkich rozstrzygnięć brakło tylko wyrównania w ostatnich sekundach. Na to, choć sędzia dołożył aż 9 minut, czasu gospodarzom brakło.

Pszczoły ubite Młotem

Na przeciwnym biegunie pod względem bramek był pojedynek Brentford z West Hamem. Na korzyść gospodarzy przemawiał nie tylko ich efektowny mecz z Liverpoolem w lidze, ale też fakt, że West Ham ze stołecznymi rywalami w Pucharze Anglii zwykle odpada.

Zwykle nie znaczy jednak zawsze, o czym Młoty przekonały Pszczoły na niewiele ponad 10 minut przed końcem meczu. Declan Rice doskonale odebrał piłkę i oddał ją Benrahmie, a ten z dystansu wyraźnie zaskoczył Strakoshę. Na nic zdała się wypracowana w meczu przewaga w posiadaniu czy dwukrotnie więcej wymienionych podań – to West Ham prowadził w jedynej statystyce, która decyduje o awansie. Łukasz Fabiański miał cały jeden strzał w światło bramki do obrony.

Prawie w tym samym czasie, co Benrahma, w Grimsby do bramki trafiał Lewis Richardson. Również w tym wypadku gol był na wagę awansu. Czwartoligowcy z Grimsby ograli więc występujących o jedną klasę wyżej przyjezdnych z Burton Albion i grają dalej jako pierwsza dotąd drużyna z tej klasy rozgrywkowej.

Czwarty mecz rozpoczęty o 18:30 nie przyniósł rozstrzygnięcia. Co prawda Wigan strzeliło gola jako pierwsze, jednak wynik jeszcze przed przerwą wyrównali gospodarze z Luton Town. Ponieważ po 90 minutach utrzymał się remis, mecz zostanie rozegrany raz jeszcze, tym razem w Wigan.