Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Walia ma apetyt na podcięcie skrzydeł USA

Walia ma apetyt na podcięcie skrzydeł USA
Walia ma apetyt na podcięcie skrzydeł USAAFP
Zwieńczeniem pierwszego pełnego dnia rozgrywek grupowych jest powrót Walii na mundial po 64 latach. Wynik pojedynku z USA (start o 20:00) może mieć istotny wpływ na układ grupy. Tylko czy Czerwone Smoki zdołają pożreć nominalnych gospodarzy, amerykańskie Gwiazdy i Pasy?

Walijczycy w każdym starcie na mistrzostwach świata wychodzili w grupy, a potem przegrywali dopiero w ćwierćfinale z mistrzami świata. Sęk w tym, że imponująco brzmiąca historia opiera się na jednym tylko występie w turnieju. Reprezentacja prowadzona przez Roberta Page’a dopiero jako druga wywalczyła awans do turnieju dla Walii, pokonując w barażach Austrię i Ukrainę.

Kiedy więc Czerwone Smoki przegrywały w 1958 roku ćwierćfinał z Brazylią, w rozgrywkach było tylko 16 drużyn, ćwierćfinał odbył się zaraz po fazie grupowej, a bramkę na wagę awansu strzelał im sam legendarny Pelé. Z punktu widzenia zmian zachodzących w futbolu to prehistoria.

W najnowszej historii Walijczycy nie mają jednak powodów do kompleksów. Co prawda na ostatnie edycje mistrzostw świata awansować się nie udawało, ale dwa z rzędu awanse do europejskich finałów Walia zakończyła bardzo solidnymi występami. W 2016 doszli do ćwierćfinału, w zeszłym roku skończyli o mecz wcześniej.

Amerykanie z ambicjami, jeszcze bez wyników

Jeśli sięgniemy do historii, również drużyna Stars and Stripes nie ma się czego wstydzić. Oczywiście, wciąż daleko do realizacji snów o potędze, zwłaszcza po braku awansu w 2018 roku, ale na siedem ostatnich występów w światowym czempionacie częściej udawało się wyjść z grupy (4) niż kończyć udział na pierwszej fazie (3). Jak zawsze po zapewnionym awansie, Amerykanie mają apetyt na powalczenie o wysokie cele. Czy jednak mają ku temu powody?

Przez kwalifikacje kontynentalne przebrnęli z trudem, zostając za plecami Kanady i Meksyku. Co więcej, tylko bilans bramkowy uratował ich przed barażami interkontynentalnymi, przez które musiała przejść mająca identyczny dorobek punktowy Kostaryka. Amerykanie zrezygnowali również z meczu towarzyskiego przed samym turniejem. To z jednej strony pozwala nie odsłaniać kart i skupić uwagę zawodników na mistrzostwach, ale… zostawia USA z marnym bilansem meczów.

We wrześniowych sparingach przegrali z Japonią i zremisowali z Arabią Saudyjską, wygrywając tylko jeden na pięć ostatnich pojedynków. A, umówmy się, ogranie Granady nie jest sukcesem spajającym drużynę i podnoszącym pewność siebie. Pocieszeniem dla Amerykanów może być fakt, że Walia w ostatnich miesiącach przegrała prawie wszystkie mecze od zwycięskiego barażu z Ukrainą, nie pokonując żadnego z rywali. Co jako Polacy wspominamy akurat nieźle.

Ten mecz napisze historię dla obu drużyn

Poniedziałkowy wieczór będzie należał do dwóch drużyn, którym bardzo zależy na przejściu do historii. Amerykanie chcą udowodnić, że zasługują na uznanie nie mniejsze niż żeńska reprezentacja tego kraju. Dla Walii to dopiero piąty mecz w historii mistrzostw świata, więc każda minuta z definicji będzie wspominana latami. To może tak motywować, jak i deprymować.

Nie mamy co oglądać się na bilans bezpośredni, ponieważ Walia z USA mierzyła się tylko dwukrotnie w historii (remis i porażka), a ostatni pojedynek zakończył się bez bramek. Ciekawszy jest szerszy bilans w meczach interkontynentalnych. Walia przegrała tylko jeden z siedmiu ostatnich meczów przeciwko rywalom spoza Europy. Amerykanie z kolei nie zdołali wygrać żadnego z ostatnich dziewięciu starć z europejskimi przeciwnikami.

Czy o wyniku mogą zdecydować indywidualne umiejętności? Gareth Bale – nomen omen, grający obecnie w amerykańskim LAFC – w ostatnim meczu ligowym przed wyjazdem do Kataru strzelił bramkę, sygnalizując, że jest gotów. Jankesi mają swojego Kapitana Ameryka nieco z tyłu, w postaci rozgrywającego Christiana Pulisika. Podobnie jak Walijczycy, również Amerykanie liczą, że wyjdą z grupy za plecami Anglii. Zamiast więc przesądzać o wyższości jednej drużyny nad drugą, zapraszamy na pojedynek o 20:00!