Magdalena Fręch uczciła historyczny dzień zwycięstwem nad Hontamą
Poniedziałek był wyjątkowym dniem dla Magdaleny Fręch (27. WTA), która zaliczyła historyczny awans w rankingu WTA, bijąc własny rekord i wyprzedzając Urszulę Radwańską w tabeli wszech czasów jako czwarta najlepsza polska tenisistka.
O świętowaniu nie było jednak mowy, ponieważ łodzianka bardzo długo czekała na swój pierwszy mecz w Wuhan, ostatecznie rozpoczęty już po godzinie 22 lokalnego czasu. Pierwszą rywalką Fręch była Mai Hontama (134. WTA), a jeszcze przed wyjściem na kort obie zawodniczki wiedziały, że lepsza z nich stanie w 2. rundzie naprzeciw jednej z najmocniejszych rakiet turnieju rangi WTA 1000, Emmy Navarro (8. WTA).
Sprawdź szczegóły meczu Hontama - Fręch w Wuhan
Ekspresowy pierwszy set
Polka rozpoczęła mecz bardzo dobrze, od gema na sucho i przełamania kwalifikantki z Japonii, której grę dopiero poznawała w pierwszym wzajemnym meczu. Hontama szukała szybkiego odrobienia straty, ale nie było jej to dane, ponieważ 26-latka szybko obroniła break pointa i zamknęła gema na 3:0.
Mało tego, niewiele brakło jej do wygrania całego seta w mniej niż pół godziny, ponieważ nie oddała Japonce żadnego gema, przełamując ją na 6:0 bez straty punktu! Różnica klas między tenisistkami była na tym etapie potężna, serwis Hontamy był bezzębny, return niewiele lepszy, ale trudno szukać atutów, gdy zawodniczka przez cały set zdobywa 13 punktów.
Późna odpowiedź na ofensywę Japonki
Tym trudniej było uwierzyć w zamianę ról w drugim secie. To 25-latka – już ze znacznie lepszym podaniem – przełamała pierwsza, to ona też obroniła dwa break pointy i potwierdziła przełamanie, a Fręch była odrzucona od linii i wybita z rytmu. Wciąż w defensywie, Polka zdołała obronić pierwszego gema walką przy siatce i miała dwa break pointy na wagę wyrównania, lecz świetnie dobierająca kierunki gry Japonka obroniła się ponownie.
Popełniająca więcej błędów Fręch szukała ratunku w bardziej urozmaiconej grze, co dało skutek – na 2:3 wyszła dropszotem. Wyjątkowo nierówna łodzianka dopiero na 3:4 obroniła się z wykorzystaniem serwisu, by następnie wygrać kluczową wymianę i przełamać na 4:4. Ofensywa Japonki została zatrzymana, co wpłynęło na obniżenie poziomu jej gry. Nie zagroziła Polce wychodzącej na 5:4 i przy swoim serwisie szybko wpadła w 0:40. Ostrzeliwując dzielnie broniącą się Fręch popełniła fatalny błąd przy siatce i tym samym zakończyła mecz.
Spotkanie zakończone wynikiem 6:0, 6:4 pokazało oba oblicza Magdaleny Fręch, jakie znamy. Pierwsze, przebijające się od startu jej historycznego sezonu, to oblicze ambitne, ofensywne i prawie bezbłędne. Drugie to zbyt reaktywna, uzależniona od rywalki gra, w której ciężko się przebić. W meczu z Emmą Navarro na podobną zmienność może nie być czasu, obyśmy oglądali tylko pierwszą Magdalenę Fręch!