Iga Świątek: "Jestem zadowolona, że utrzymałam wiarę i nie oglądałam się za siebie"

Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

Iga Świątek: "Jestem zadowolona, że utrzymałam wiarę i nie oglądałam się za siebie"

Iga Świątek: "Jestem zadowolona, że utrzymałam wiarę i nie oglądałam się za siebie"
Iga Świątek: "Jestem zadowolona, że utrzymałam wiarę i nie oglądałam się za siebie"AFP
Nie wykorzystała szans na wygraną w secie i mogła to przepłacić odpadnięciem. Po starciu z Belindą Bencic tenisistka przyznała, że miała przed oczami porażkę, ale starała się nie oglądać na pierwszy set.

Po niedzielnej wygranej z Belindą Bencic polska liderka rankingu WTA była bardzo zmęczona, ale i wyraźnie szczęśliwa z obrotu meczu. W pierwszych chwilach po zwycięstwie 6:7(4), 7:6(2), 6:3 nie pamiętała przebiegu pojedynku i nie była pewna, jak odpowiadać na pytania padające jeszcze na korcie. Fragment tej rozmowy zamieszczamy pod tekstem.

Nieco później, podczas oficjalnej konferencji prasowej, Iga Świątek miała już jaśniejszy umysł, nawet jeśli – jak przyznała – była bardzo głodna. Polka była pytana przede wszystkim o to, jak grało się ze Szwajcarką.

"Cieszę się, że wygrałam, bo chwilami myślałam, że nie skończy się w ten sposób. Jestem zadowolona, że utrzymałam wiarę i nie oglądałam się za siebie. To nie był łatwy mecz, tempo było szybkie i cieszę się, że fizycznie wyglądałam dobrze do samego końca" – stwierdziła 22-letnia tenisistka po ponad trzech godzinach zmagań na korcie centralnym.

Szczególnie bolesny był pierwszy set, w którym Iga Świątek wypracowała sześć break pointów, w tym dwa na wagę wygranej w secie. A jednak nie wykorzystała żadnego i po żmudnej walce przegrała otwierającą partię. Jak po czymś takim się podnieść?

"Zwykle wykorzystuję swoje okazje, a w pierwszym secie miałam chyba sześć break pointów i myślałam, że jestem solidniejsza, a jednak przegrałam. Miałam wrażenie, że powinnam była wygrać tego seta, ale tak to nie działa. Trochę mi to siedziało w głowie, ale nie starałam się na tym nie skupiać w drugim i trzecim secie. Nie ma sensu rozpamiętywać, więc chciałam iść naprzód" – powiedziała Świątek. Jednocześnie zaznaczyła, że wygrana w tak zaciętym meczu, ze zdeterminowaną rywalką lepiej znającą tę nawierzchnię, dodaje sporo motywacji.

"Na pewno ten mecz doda mi pewności. Jestem szczęśliwa, że mimo wyjątkowo wyrównanej walki byłam w stanie zagrać swoje. To są bardzo ważne momenty i trzeba z nich wycisnąć wszystko to, co pozytywne" – uśmiechnęła się Świątek.

Teraz czas na Elinę Switolinę

We wtorek Polka po raz pierwszy zagra w ćwierćfinale Wimbledonu. Naprzeciw niej stanie Elina Switolina. Znają się z długich wspólnych treningów, są koleżankami, a do tego łączy je sytuacja w Ukrainie i jej reperkusje w tenisie. Nic dziwnego, że i o to Świątek została zapytana.

"Nie myślę, żeby to miało wpłynąć na naszą grę. Na pewno szanujemy się i lubimy, mamy pozytywne relacje. Miło jest mieć w tourze ludzi, którzy są tak fajni i mają dobre wartości. Cieszę się, że wróciła po przerwie macierzyńskiej. Nie wiem, jakie to doświadczenie (śmiech), ale na pewno daje w kość. Gra solidnie i na pewno będzie interesująco" – powiedziała Polka przed polsko-ukraińskim starciem. Pytana o styl kolejnej rywalki, nie zamierzała jednak odsłaniać kart.

"Grałyśmy do tej pory tylko raz, na mączce w Rzymie, więc mam ogólne wrażenie. Jest cierpliwa, ma doświadczenie dające pole do dobrej gry w ofensywie i defensywie. Wygrała tyle tytułów, że musi grać dobrze. Oczywiście, nie było jej w rozgrywkach przez dwa lata i na pewno przygotuję się na nią taktycznie" – powiedziała liderka rankingu WTA.