Eubanks był "czarnym koniem" tegorocznego Wimbledonu. W poprzednich rundach wyeliminował Brazylijczyka Thiago Monteiro, Brytyjczyka Camerona Norrie, Australijczyka Christophera O'Connella i Greka Stefanosa Tsitsipasa. Gdyby nie wygrana z reprezentantem gospodarzy, pewnie zjednałby sobie wszystkich.
W końcu, jako jedyny nierozstawiony tenisista awansował do ćwierćfinału. Wcześniej jego największymi sukcesami w turniejach wielkoszlemowych był udział w drugiej rundzie Australian Open i US Open.
"Czuję się jak we śnie. Wcześniej mój związek z trawą był skomplikowany, ale teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi" - powiedział 43. zawodnik rankingu ATP po awansie do ćwierćfinału.
Amerykanin w starciu z Miedwiediewem został przełamany w trzecim gemie pierwszego seta i uległ 4:6. Jednak drugi i trzeci set przebiegły zdecydowanie pod jego dyktando. W drugiej partii dwa razy przełamał faworyta i oddał mu tylko gema. Trzeci set zaczął się ponownie od jego sukcesu - wykorzystał breaka już w pierwszym gemie, a przewagę dowiózł do końca.
Czwarta partia była bardzo wyrównana, choć ze wskazaniem na Miedwiediewa - to on miał dwie okazje do przełamania. Ostatecznie doszło do tie-breaka, w którym Rosjanin triumfował 7-4. Piąty set od początku przebiegał po myśli faworyta, który prowadził już 4:0, a ostatecznie wygrał 6:1, a cały mecz 3:2. Spotkanie trwało trzy godziny.
Eubanks w pojedynku z Miedwiediewem pobił rekord Andre Agassiego, który w 1992 roku zanotował 317 winnerów w Wimbledonie. 27-latek był w ostatnim czasie w świetnej formie. Tydzień przed rozpoczęciem Wimbledonu zwyciężył w turnieju na Majorce, sięgając po pierwszy tytuł w karierze. Wcześniej nie grał nawet w finale imprezy ATP.
Miedwiediew pierwszy raz w karierze awansował do półfinału Wimbledonu. Dotychczas zaszedł najdalej do czwartej rundy.