Pegula przełamała klątwę ćwierćfinału, wykorzystała słabości Świątek bez straty seta
Żadna z nich nie przegrała przed tym meczem choćby seta podczas US Open. Jessice Peguli (6. WTA) mógł ciążyć bilans przegranych ćwierćfinałów czy bezpośredniej rywalizacji z Igą Świątek (1. WTA). Jednak w ostatnich meczach wyniki się wyrównały i gdyby nie zeszłoroczna porażka z Polką w Cancun, Pegula mogłaby wyjść na kort Arthur Ashe Stadium bez cienia respektu. Ma przecież świetny okres, a liderka rankingu na twardych kortach w USA zdradzała swoje słabości.
Prześledź mecz Świątek - Pegula punkt po punkcie
Pegula zaczęła o poziom lepiej
Polka nie weszła w mecz przyzwoicie – nieudany bekhend i błąd podwójny kosztowały ją utratę przełamania na rzecz czujnej Amerykanki. Nie działał też pierwszy serwis Polki, a to musiało zwiastować problemy przy agresywnej grze rywalki. Drugi podwójny błąd oznaczał drugie przełamanie i bolesne 0:3 po kwadransie. Przy serwisie Peguli 23-latka punktowała, ale dochodziła tylko do 40:40, przeciwniczka ostrymi, niskimi piłkami dobrze się broniła, wyszła na 4:0.
Gdy serwis Polki wszedł na wyraźnie lepszy poziom, wzięła w końcu pierwszego gema na sucho, lecz od wejścia na tablicę wyników do odwrócenia seta droga okazała się za daleka. Serwis, return, a przede wszystkim inicjatywa pozostawały po stronie Amerykanki i nawet pokrzykiwania trenera Wiktorowskiego nie pozwoliły odrobić strat. 6:2 dla Peguli, ten set uciekł zanim Polka zdążyła się dostroić do poziomu oponentki.
Mogła się złamać, ale utrzymała kontrolę
Otwarcie drugiego seta to był inny obraz raszynianki: serwowała potężnie i gema wzięła w kilka minut. Niestety, przy drugim swoim gemie niewymuszone błędy zaczęły się powtarzać, zdradzając nerwy, a Pegula nawet nie musiała się starać. Kolejny aut Polki dał przełamanie i zanosiło się na szybki koniec. Na szczęście Świątek ruszyła, efektownym winnerem odrobiła stratę przełamania i – choć na przewagi – wyszła na 3:2.
To byłby pewnie moment zwrotny, gdyby konkurentką 23-latki była mniej doświadczona zawodniczka. Pegula natomiast zagrała popisowego gema i po wielkiej bitwie w siódmym gemie odzyskała przewagę przełamania. Nie dała się zaatakować i miała wielki apetyt zamknąć mecz już przy podaniu Świątek. Miała przewagę, trybuny zaczęły wrzeć, ale Polka zagryzła wargi i wytrzymała. Pegula musiała jeszcze tylko obronić podanie i błyskawicznie doszła do trzech piłek meczowych. Dwie Polka zgasiła fenomenalnie, przy trzeciej 23-latka wyrzuciła piłkę i trybuny ryknęły z radością.
Rok temu o tej porze Świątek odpadała z Ostapenko, a Pegula z Keys, obie jeszcze na etapie 1/8 finału. Dziś dotarły o rundę dalej, by rozstrzygnąć losy awansu między sobą i nie ma wątpliwości, że Amerykanka na sukces zapracowała. Poniższa infografika nie oddaje dysproporcji między zawodniczkami – piłki Peguli były zdecydowanie groźniejsze i to ona nadawała ton rywalizacji. Na bardziej szczegółowe statystyki zapraszamy tutaj.