Pojedynek przyjaciół - tak zapowiadano ten rosyjski mecz ćwierćfinałowy US Open. Daniił Miedwiediew i Andriej Rublow, którzy trzymają się bardzo blisko w życiu, walczyli o miejsce w ostatniej czwórce, co byłoby pierwszym dla tego drugiego. Ale jego rywal, zwycięzca z Nowego Jorku w 2021 roku, był logicznym faworytem.
Serwując jako pierwszy, Rublow rozpoczął od atomowego startu, przełamując nieobecnego na starcie meczu rywala i obejmując prowadzenie aż 3:0. Taka sytuacja nie trwała długo, ponieważ Miedwiediew powrócił z zemstą, zmuszając swojego przeciwnika do oddania o jednego strzału za dużo. Imponując przy pierwszym podaniu, całkowicie odwrócił sytuację i wygrał pierwszego seta 6:4.
Drugi set był jednak znacznie bardziej przeciętny. Obaj gracze wyszli z podwójnymi błędami serwisowymi i innymi - czasem rażącymi - wpadkami, a także wykrzykiwali pod swoim adresem. Pośród tego impasu, który przyniósł aż sześć przełamań w dziewięciu gemach, to Miedwiediew w końcu wyłonił się jako pierwszy gracz, który wykonał właściwe ruchy we właściwym czasie. Finał drugiego seta był już o klasę lepszy.
Niestety, poziom wzrósł tylko nieznacznie na początku trzeciego seta. Determinacja Miedwiediewa, by zakończyć mecz w trzech setach, stopniowo przywracała go do gry. Dwukrotnie przełamany, wracał za każdym razem, zmuszając Rublowa do serwowania, by pozostać w meczu. Niestety, presja była dla niego zbyt duża w dziesiątym gemie, w którym wystarczyło mu punktowanie przy własnej zagrywce. Tymczasem musiał bronić jedną piłkę meczową za drugą i w końcu nie dał rady.
Daniił Miedwiediew bezlitośnie wygrał 6:4, 6:3, 6:4 i powrócił do półfinału dwa lata po swoim ostatnim występie tutaj, kiedy to przeszedł całą drogę. Andriej Rublow po raz kolejny nie poradził sobie na tym etapie Wielkiego Szlema, nie potrafiąc utrzymać spójności przez cały mecz. Szkoda, ale jego rywal był silniejszym zawodnikiem i będzie idealnym przeciwnikiem dla zwycięzcy starcia Alcaraz-Zverev.