Chwalińska zaczęła rewelacyjnie, ale przegrała. Polka zachwyciła świat swoim zagraniem
Chwalińska (175. WTA) do turnieju przebijała się przez kwalifikacje, w których nie straciła nawet seta. W pierwszej rundzie sprawiła sporą niespodziankę, pokonując 4:6; 6:4; 6:3 Rebeccę Marino (114. WTA).
W drugiej czekało ją już bardzo trudne zadanie, bo nie dość, że mierzyła się z turniejową jedynką, to jeszcze reprezentantką gospodarzy – Renatą Zarazuą.
Rozpoczęło się świetnie, bo Maja już na samym początku przełamała dużo wyżej notowaną tenisistkę i prowadziła 2:0. Meksykanka wróciła do gry, bo Polka nie potwierdziła przełamania i za moment był remis 2:2. Od tego momentu na korcie dominowała już tylko Maja, która wygrała cztery gemy z rzędu, a przy piłce setowej zagrała rewelacyjnego "loba" między nogami.
Niestety kolejne dwa sety wynikowo były niekorzystne dla Polki, która mimo wszystko dzielnie walczyła. Łącznie w drugiej partii miała aż dziewięć break pointów, ale żadnego z nich nie wykorzystała, natomiast Zarazua miała tylko dwa i oba zakończyły się na jej korzyść.
Trzecia partia stała pod znakiem fatalnej formy Polki przy serwisie, bo została przełamana aż cztery razy, zdobywając tylko dwa (!) punkty przy swoim podaniu w decydującej odsłonie – i to w jednym gemie. Trzy pozostała kończyła bez zdobyczy punktowej.
Mimo wszystko występ w Meksyku można uznać za udany dla Chwalińskiej, która na pewno zanotuje awans o około 10 miejsc w rankingu WTA.
Wynik meczu:
Renata Zarazua (1) – Maja Chwalińska 2:6; 6:2; 6:1.