Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Linette odpadła z igrzysk. "Smutno, że wszystko się kończy"

PAP
Linette odpadła z igrzysk. "Smutno, że wszystko się kończy"
Linette odpadła z igrzysk. "Smutno, że wszystko się kończy"AFP
Magda Linette w poniedziałek w igrzyskach olimpijskich w Paryżu poniosła dwie porażki, najpierw w singlu, a następnie w deblu z Alicją Rosolską. „Smutno, że wszystko się kończy, ale było dużo pozytywów” – powiedziała tenisistka, wspominając o… fajnej sukience.

Linette do olimpijskiego turnieju przystąpiła „na wariackich papierach”. Przez rozgrywany w piątek finał turnieju WTA w Pradze ledwo zdążyła dolecieć do Paryża na czas. W niedzielę już rozegrała mecz pierwszej rundy, natomiast w poniedziałek czekały ją dwa – druga runda w singlu i pierwsza w deblu z Rosolską.

Już w pierwszym starciu dnia z Włoszką Jasmine Paolini było widać, że zmęczenie u 32-letniej poznanianki daje o sobie znać. Prosiła nawet o przerwę medyczną, która jednak na niewiele się zdała - ostatecznie przegrała 4:6, 1:6. Pojawiły się wątpliwości, czy przystąpi do rywalizacji w deblu.

Linette wcześniej wspominała, że „dla Ali jest zawsze”. Po poniedziałkowym spotkaniu przyznała, że tego dnia to „Ala była dla niej”. Dodała jednak, że bez względu na to, kto byłby jej partnerką, zagrałaby w deblu mimo ogromnego zmęczenia.

„Myślę, że jak już się zdecydowałam, żeby zagrać, zwłaszcza podczas igrzysk, to bym wyszła na ten mecz” – powiedziała poznanianka.

„Zdążyłam się troszkę zregenerować, miałam też świadomość, że będę grała tylko na połowie kortu. Byłam dość wolna, dziewczyny grały bardzo szybko, a ja nie zbierałam się do ich uderzeń z wystarczającym refleksem. Popełniłam też wiele błędów jak na siebie, nie dawałam Ali zbyt wielu szans. Było to frustrujące” – oceniła Linette, dodając, że to był dla niej trudny dzień. Polki przegrały z Ukrainkami Martą Kostiuk i Dajaną Jastremską 4:6, 1:6.

38-letnia Rosolska potwierdziła natomiast, że to najprawdopodobniej jej ostatnie igrzyska. Doświadczona tenisistka zanotowała czwarty olimpijski występ.

„Następne igrzyska za cztery lata, z moim rocznikiem nie wiadomo, czy się dociągnie” – śmiała się tenisistka.

„To przykre. Jak się przegrywa na turniejach, które są grane co tydzień, to jest troszeczkę łatwiej. Oczywiście zawsze jest niezadowolenie, sportowa złość, ale trzeba się zebrać, bo zaraz jest kolejny start. Raz na cztery lata czeka się natomiast na to, żeby być w wiosce olimpijskiej, mieć okazję obejrzeć inne sporty i spotkać zawodników innych dyscyplin z naszego kraju. Bardzo szkoda” – podkreśliła Rosolska. Linette dodała, że o wyjątkowości igrzysk świadczy także fakt, jak bardzo trudno się na nie zakwalifikować.

Olimpijski turniej był pierwszą imprezą Rosolskiej po przerwie macierzyńskiej. Jak przyznała, wróciła w pośpiechu, a w przygotowaniach przeszkodziły jej problemy zdrowotne, w tym zakażenie COVID-19 przed samymi igrzyskami. To zmusiło ją do opóźnienia przylotu do Paryża, przez co nie była też w najlepszej formie.

Dla obu Polek w poniedziałek zakończył się udział w olimpijskim turnieju.

„Smutno, że wszystko się kończy, bo dla mnie to był bardzo szybki przyjazd, wszystko działo się bardzo szybko. Nie miałam czasu, żeby usiąść, chłonąć atmosferę igrzysk” – przyznała Linette.

Co zapamięta najlepiej, a czego najbardziej będzie żałować?

„Najbardziej będę żałować gema na 3:0” – stwierdziła poznanianka, nawiązując do deblowego starcia z Ukrainkami, kiedy w pierwszym secie Polki prowadziły 2:0 przy swoim podaniu, ale zostały przełamane, po czym przegrały tę partię 4:6.

„Było jednak wiele pozytywów, od dzielenia pokoju z Alą, przez piny, po wygrany pierwszy mecz, fajna sukienka…” – wymieniła Linette.

W tenisowej rywalizacji podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu z Polek pozostała już tylko liderka światowego rankingu Iga Świątek. We wtorek o godz. 19 zmierzy się w 1/8 finału z Chinką Xiyu Wang.