Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wielkie chwile włoskiego tenisa podczas wielkoszlemowego Roland Garros

PAP
Sinner od poniedziałku będzie numerem jeden na świecie
Sinner od poniedziałku będzie numerem jeden na świecie PAP
Podczas rozgrywanego w Paryżu tenisowego French Open wiele powodów do radości mają włoscy kibice. Do półfinałów awansowali mająca polskie korzenie Jasmine Paolini i Jannik Sinner, który dodatkowo od poniedziałku będzie liderem światowego rankingu.

Wyniki Igi Świątek i Huberta Hurkacza powodują, że Polska na tenisowej mapie świata jest bardzo widoczna, ale włoskie fundamenty są nieporównywalnie solidniejsze. W Paryżu do pierwszej rundy singla przystąpiło czworo biało-czerwonych i aż 15 zawodników z Półwyspu Apenińskiego – 10 mężczyzn i 5 kobiet.

Już na etapie ćwierćfinałów Włochy jako jedyne miały we French Open przedstawiciela w rywalizacji zarówno pań, jak i panów. Sinner i Paolini zdołali wykonać kolejny krok i teraz są w najlepszej czwórce.

Sinner w ścisłej światowej czołówce jest od końcówki poprzedniego sezonu, kiedy dotarł do finału ATP Finals i poprowadził drużynę narodową do triumfu w Pucharze Davisa. W styczniu wygrał wielkoszlemowy Australian Open, a od poniedziałku będzie 29. w historii liderem listy ATP, ale pierwszym z Włoch.

"Bycie pierwszym Włochem na szczycie rankingu wiele dla mnie znaczy. Mamy wspaniałych trenerów, zawodników i cieszę się, że jestem tego częścią. Coraz więcej ludzi gra w tenisa i myślę, że to jest najważniejsze" – powiedział niespełna 23-letni Tyrolczyk.

"Mamy mnóstwo turniejów na niższych szczeblach, na poziomie juniorskim, ale również te największe, jak ATP Finals czy w Rzymie. To wspaniałe widzieć tenisowy boom we Włoszech" – dodał.

Z Sinnerem przyjaźni się Hurkacz. W drugiej połowie czerwca wystąpią wspólnie w deblu w turnieju w Halle.

O ile wyniki Sinnera w Paryżu nikogo nie dziwią, to życiowe sukcesy 28-letniej Paolini są niespodzianką. Przed tym sezonem w turniejach wielkoszlemowych nigdy nie przebrnęła drugiej rundy.

W jej karierze nastąpił jednak przełom. W Melbourne zatrzymała się na 1/8 finału, a w lutym wygrała turniej rangi 1000 w Dubaju. W Paryżu w ćwierćfinale pokonała reprezentującą Kazachstan i rozstawioną z numerem czwartym Jeleną Rybakiną.

"Każdy z nas ma swoją karierę, ale wygrywanie pomaga wszystkim. Wzajemnie się motywujemy i bardzo się z tego cieszę" – tłumaczyła włoskie sukcesy.

Jej zdaniem na to, że wskoczyła na wyższy poziom, największy wpływ miało nabranie pewności siebie.

"Kiedyś grając z mocnymi rywalkami, uważałam, że potrzebuję cudu, żeby zwyciężyć. Teraz wiem, że mam szansę. Dawniej w zasadzie byłam pokonana, zanim w ogóle mecz się zaczął" – powiedziała Paolini.

"Wiara w siebie nie przyszła z dnia na dzień. To był proces. W drugiej połowie ubiegłego roku zaczęłam dostrzegać zmianę. Mecz po meczu stawałam się coraz bardziej przekonana, że mogę grać na wysokim poziomie. Nie wiem, czemu tak długo to trwało. W każdy wykonany krok musiałam uwierzyć. Teraz uważam, że np. awans do najlepszej setki mogłam zrobić szybciej. Kiedy byłam młoda, po prostu nie wierzyłam, że mogę osiągać wyniki, których teraz doświadczam" – dodała.

W dzieciństwie regularnie spędzała wakacje u babci w Łodzi i wciąż dobrze mówi po polsku. Jej dziadek od strony mamy pochodzi natomiast z Ghany.

"Myślę, że dzięki dziadkowi jestem szybka" – żartowała.

"Jestem dumna z tego, że płynie we mnie różna krew. Oczywiście, urodziłam się we Włoszech, jestem Włoszką, czuję się Włoszką, ale pochodzenie jest ważną częścią mojego życia. Nie wiem, jak to wyjaśnić, ale czuję, że ono mnie wzbogaca" – podkreśliła.

W czwartek w półfinale Paolini zagra z 17-letnią Rosjanką Mirrą Andriejewą. W drugiej parze Świątek zmierzy się z Amerykanką Coco Gauff.

Bez względu na dalsze wyniki Paolini w poniedziałek znajdzie się na najwyższym w karierze 10. miejscu w światowym rankingu. Jeśli pokona Andriejewą – będzie siódma.

W piątek w półfinałach mężczyzn Sinner zagra z Hiszpanem Carlosem Alcarazem, a Niemiec Alexander Zverev z Norwegiem Casperem Ruudem.