Kamil Majchrzak dla Flashscore: Nie spodziewałem się, że tak szybko będę w TOP 200

Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

Kamil Majchrzak dla Flashscore: Nie spodziewałem się, że tak szybko będę w TOP 200

Kamil Majchrzak: nigdy nie byłem nawet blisko jakiegokolwiek dopingu, żeby jakkolwiek się czymś wspomagać czy jakoś oszukiwać
Kamil Majchrzak: nigdy nie byłem nawet blisko jakiegokolwiek dopingu, żeby jakkolwiek się czymś wspomagać czy jakoś oszukiwaćProfimedia
Kamil Majchrzak w świetnym stylu wrócił w tym roku do gry po 13-miesięcznym zawieszeniu. Polski tenisista w rozmowie z Flashscore opowiada, o drodze, jaką przeszedł przez ostatni rok, jak udowadniał swoją niewinność, dlaczego i tak musiał odbyć karę, co zmieniło się w jego życiu oraz o tym, jakie ma cele na przyszłość.

Adrian Wantowski: Masz za sobą bardzo udany początek sezonu 2024, ale zanim przejdziemy do teraźniejszości, chciałbym, żebyśmy wrócili do tego, co działo się kilkanaście miesięcy temu. Jakie emocje towarzyszyły Ci w końcówce 2022 roku, kiedy dowiedziałeś się, że w Twoim organizmie została wykryta niedozwolona substancja i jak ona się tam znalazła?

Kamil Majchrzak: Biorąc pod uwagę styl, w jakim zakończyłem 2022 rok i fakt, że dosłownie dwa tygodnie przed tym, jak zostały wykryte niedozwolone substancje w moim organizmie, ożeniłem się z moją wieloletnią partnerką, mogę powiedzieć, że przeżywałem wtedy najlepszy okres w moim życiu i taka wiadomość przyszła absolutnie z zaskoczenia, bo nigdy nie byłem nawet blisko jakiegokolwiek dopingu, żeby jakkolwiek się czymś wspomagać czy jakoś oszukiwać. Był to dla mnie ogromny cios. Rozpoczynaliśmy wtedy zgrupowanie reprezentacji, oczywiście musiałem je opuścić i całą uwagę poświęcić, na jak najszybsze wyjaśnienie całej sprawy i oczyszczenie imienia.

Z jaką reakcją spotkałeś się po tej informacji?

Fakty i opinia publiczna wydały na mnie wyrok, a ja nie mogłem się do niczego odnieść, dopóki cała sprawa się nie zakończyła. Środowisko tenisowe stanęło za mną murem, oni mnie znali i wspierali przez cały czas trwania sprawy, ale no nagle, zamiast skupić się na przygotowaniach, treningu, regeneracji, musiałem stoczyć zupełnie inną batalię.

Jak wyglądała ta ścieżka walki o swoje dobre imię?

Musiałem szybko zorganizować ekipę prawniczą, przy czym u mnie testy były wykryte nie tylko przez ITIA (International Tennis Integrity Agency – red), czyli moją komórkę do spraw antydopingu w tenisie, ale też przez POLADĘ, więc musiałem mieć jedną ekipę prawniczą do walki międzynarodowej i drugą do sprawy w Polsce. Z biegiem czasu POLADA przekazała swoją sprawę do międzynarodowej komórki z tego względu, że chodziło o to samo.

Generalnie moim pierwszym zadaniem było znaleźć źródło, bo jak wspomniałem, gdy to się wydarzyło, to nie miałem pojęcia, skąd to się wzięło. Wszystkie moje suplementy, które przyjmowałem w tamtym czasie, wysłałem do przebadania w laboratorium antydopingowym w Turynie, gdzie zbadali to wszystko na moje zlecenie. Tam jeden z produktów, który zażywałem, okazał się zanieczyszczony. Wtedy przynajmniej o tyle wszystko się rozwiązało, że byłem w stanie chronologicznie wszystko poukładać. Każdy paragon, rachunek, co, kiedy, jak i dlaczego.

Jakie miało znaczenie, że dowiedziałeś się, skąd wzięła się ta substancja?

Dużo pomogło mi to w linii obrony. Fakt, że ten produkt był w saszetkach, a nie w wielkiej tubie, sprawił, że nie mogło być tam mojej żadnej ingerencji. Każda saszetka to jednorazówka i nie miałem jak czegoś tam umieścić. Na moje szczęście z tej partii zostało mi jeszcze kilka saszetek, więc zaoferowałem ITIA, że mogę im je wysłać, żeby sami sprawdzili, a nie musieli wierzyć w badania na moje zlecenie, tylko żeby sami zbadali.

I co wydarzyło się dalej?

Oczywiście chętnie je przyjęli, zbadali, wszystko, co mówiłem i przedstawiłem w dokumentach, się potwierdziło. Wtedy już wszystko wyjaśniliśmy, oni wiedzieli, że wszystko, co się stało, było nieświadome i mogę dopowiedzieć, że wszyscy sprawdzaliśmy zawartość tego produktu i ich najzwyczajniej w świecie nie powinno tam tego być, bo na etykiecie, ani w jakimkolwiek dostępnym źródle nie było informacji, że jakieś niedozwolone substancje mogą się tam znaleźć. ITIA uznała to wszystko, wiedziała, że wszystko było poza moją świadomością, ale no ostatecznie zawodnik odpowiada za to, co przedostaje się do jego organizmu, więc nie mogłem uniknąć kary. Mimo wszystko liczyłem, że będzie to kara zdecydowanie krótsza, niż 13 miesięcy, bo nie chcę stawiać się za przykład, ale książkowo wszystko udowodniłem, nie było pół słowa, które by się nie zgadzało z faktami. Z wyników badań wyszło, że nie było możliwości, żeby taka ilość mogłaby mi w jakikolwiek sposób pomóc w osiągach fizycznych, bo musiałoby to być od kilkuset do kilku tysięcy razy wyższe stężenia procentowe, więc tak naprawdę pauzowałem 13 miesięcy za coś, co przyjąłem nieświadomie i w niczym mi nie pomogło.

Był to wyjątkowo trudny rok, zaoferowali mi 13 miesięcy jako ugodę, czyli że już nie sądzimy się i idziemy na ugodę. Zaoferowali mi to po ośmiu miesiącach dochodzenia. W tamtym momencie miałem dwie ścieżki. Albo odrzucam to i sądzimy się dalej, tylko że prawnicy mówili mi, że mamy bardzo dobre dowody, wygralibyśmy w CAS-ie (Sportowy Sąd Arbitrażowy) w Lozannie, ale możemy wygrać nie po 13 miesiącach, a po 18, a dodatkowo musiałbym wyłożyć kolejne dziesiątki tysięcy euro, żeby w ogóle dostać się do CAS, więc dużo bardziej opłacało mi się iść na ugodę, zwłaszcza że zostało już tylko pięć miesięcy. Mogłem zaplanować sobie przygotowania do sezonu, realnie się zresetować po całej tej sprawie i odnieść się do tego, bo wyłączyłem się całkowicie na te osiem miesięcy i słowem się nie odezwałem.

Kamil Majchrzak przez rok zmienił swoje podejście do tenisa
Kamil Majchrzak przez rok zmienił swoje podejście do tenisaFlashscore/Profimedia/Opta

Najgorsze jest to, że zawieszenie trafiło się w momencie, gdzie znajdowałeś się w życiowej formie. Miałeś świetne wyniki w challengerach, byłeś w TOP 80 rankingu ATP. Jak myślisz, gdzie mógłbyś być teraz, gdyby nie to zawieszenie. Byłbyś takim stałym bywalcem TOP 50? 

W tamtym okresie, po dobrej końcówce sezonu, miałem już, nazwijmy to – "sfinalizowane" życie prywatne. Ułożyłem sobie team, trenera tenisowego, przygotowania fizycznego, psychologa, fizjoterapeutę i wszystko wokół siebie. Wtedy pierwszy raz poczułem, że dorastam do tego większego grania. Od pięciu lat kręciłem się na przełomie pierwszej setki, czasem w niej, czasem poza. Wtedy mówiłem, że TOP 50 jest takim moim celem i faktycznie to poczułem, że dorastam do tego, żeby móc się tam znaleźć i realnie zaatakować, więc wyjątkowo zmotywowany wchodziłem w te przygotowania. Natomiast reszta, co bym zrobił, gdzie bym doszedł, to już tylko gdybanie, ale myślę, że mogłoby to wyglądać nieźle. Byłem bardzo dobrej myśli, plus przed sobą miałem najlepszy początek sezonu. Wtedy jeszcze grany był ATP Cup, a dzięki rankingowi Huberta gralibyśmy to w tym turnieju, następnie ATP 250 i Australian Open. To jest najlepszy start, jaki można mieć jako tenisista. Co bym ugrał to oczywiście wypadkowa wielu rzeczy, ale nie ma lepszej pozycji, żeby zacząć sezon.

No właśnie, a niestety przez tę przerwę wszystko przepadło… Sezon 2024 zaczynałeś od zera, bo nie byłeś nawet klasyfikowany w rankingu. Zacząłeś w Monastyrze, w turnieju rangi ITF M15, zagrałeś tam łącznie osiem meczów, nie straciłeś nawet seta. Spodziewałeś się tego, że  wchodzisz po przerwie w takim rytmie, czy jednak miałeś obawy, jak to będzie wyglądało?

Wiedziałem, że jestem bardzo dobrze przygotowany, bo tak jak został mi ten czas, od ogłoszenia decyzji do wznowienia sezonu, wykorzystałem na odpowiednie przygotowanie, które trwało 20 tygodni. Starałem się wykorzystać ten czas, którego nigdy nie miałem, żeby popracować nad rzeczami, nad którymi w normalnym sezonie, nigdy nie miałem czasu. Wydaje mi się, że to był klucz, do tego, że czułem się naprawdę bardzo dobrze przygotowany, mimo że było to ogromne obciążenie emocjonalne i życiowe. To wchodziłem w te turnieje z przekonaniem, że w dalszym ciągu potrafię grać w tenisa. Czy spodziewałem się, że będę wygrywał od początku albo znajdę się w TOP 200 w połowie roku? Mimo wszystko nie. Na wygrywanie meczów składa się wiele czynników. To, że prędzej czy później tam wrócę, to tak, natomiast nie spodziewałem się, że będzie to tak dobrze szło od samego początku.

Wygrałeś w tym roku już dwa turnieje rangi challenger, byłeś w jeszcze jednym finale. Masz w nogach na tym etapie około 60 meczów, więcej niż czasami przez cały rok. Zmęczenie musi być ogromne?

Jest spore. Dużo miałem takich wyjazdów, turniejów w cyklu, gdzie rozgrywałem mecze praktycznie codziennie przez dwa tygodnie. Faktycznie, to się gdzieś odkłada. Byłem i jestem głodny gry, ale po roku przerwy i po bardzo dobrym przygotowaniu do sezonu, mimo wszystko pojawiają się mikro urazy. Dlatego staram się planować moje starty rozsądnie, również zapewniając sobie czas na regenerację i odpoczynek. Nawet nie tylko fizyczny, ale też mentalny. Staramy się dobierać te starty, w jak najlepszy sposób, żeby nie przedobrzyć. Bo jak będę grał za dużo, to mogę złapać poważną kontuzję albo zabraknie mi energii, żeby grać na coraz wyższym poziomie.

Obecnie zmagasz się z urazem nadgarstka. On Cię bezpośrednio eliminuje z gry, czy po prostu zrobiłeś sobie przerwę, żeby go podleczyć i spokojnie wrócić na drugą część sezonu?

On mi przeszkadzał już od kilku tygodni. Wraz z większą liczbą gier, stan zamiast się polepszać, to się tylko pogarszał, do tego stopnia, że już w pewnym momencie nie było mi łatwo grać normalnie, więc właśnie teraz jest odpowiednia pora, żeby się nim zająć i wierzę, że za trzy tygodnie, wrócę do gry.

Na to korzystając z okazji, powiedz, gdzie będziemy mogli Cię oglądać w najbliższym czasie.

Wstępnie od 15 lipca chcę wystąpić podczas challengera w holenderskim Amersfoort. Następnie to jeszcze dokładnie nie wiem, ale na pewno będę grał trzy turnieje z rzędu. Dopiero będę wiedział w poniedziałek. W drugim tygodniu w Finlandii albo Szwajcarii, a w trzecim Czechy lub Niemcy. Właśnie po tych trzech turniejach w Europie, będą już kwalifikacje US Open. Teraz, jak wiem, że już się tam dostanę, to oczywiście są docelową imprezą.

Kamil Majchrzak po wygranym turnieju rangi challenger w Bratysławie
Kamil Majchrzak po wygranym turnieju rangi challenger w BratysławieProfimedia

Dotarcie do kwalifikacji US Open jest wielkim osiągnięciem, biorąc pod uwagę okoliczności w tym sezonie. Co okazało się kluczem, że dotarłeś do tego miejsca, w takim szybkim czasie?

Wydaje mi się, że przez całą tę sprawę, przez ten 2023 rok, zmieniło się całe moje podejście do tenisa. Wcześniej wszystko, co się działo, to było tylko i wyłącznie tenis, nie miałem praktycznie innego życia. Musiałem nauczyć się żyć inaczej, co na początku było trudne, ale z czasem, pomimo tej tęsknoty za rywalizacją i turniejami, to dobrze było spędzić trochę czasu z żoną, rodziną, psem, więc wydaje mi się, że przez to wszystko nabrałem dystansu, a to pozwala mi inaczej reagować na korcie i w trudniejszych momentach i to w połączeniu z umiejętnościami, sprawia, że wykorzystuję ten powrót na maksa. Rozegrałem już więcej meczów, niż w niejednym sezonie. W dalszym ciągu motywuje mnie to, że jestem w TOP 200, a nie TOP 100, chcę być wyżej. Uważam, że mam jeszcze parę dobrych lat grania przed sobą, chcę pobić "życiówkę w rankingu" (75. miejsce w rankingu ATP – red.) i faktycznie to, że dwa lata temu poczułem, że stać mnie na dobrą grę, nie przekreśla mnie teraz, gdy zaczynam od zera. Staram się tą myślą wstawać każdego dnia i napędzać się do przodu. 

Paradoksalnie taki reset, zaczęcie od zera, może być nawet dla Ciebie lepsze w osiągnięciu TOP 50. Grasz teraz turniej tydzień po tygodniu, bez większej presji, którą miałeś wcześniej, kiedy balansowałeś na granicy setki.

Dokładnie. Teraz doceniam i cieszę się z każdej chwili na korcie, nawet kiedy coś się nie układa. Już wolę, żeby mi się nie układało, żebym przegrał spotkanie, niż nie grać w ogóle. Wydaje mi się, że wiele rzeczy w mojej głowie się poprzestawiało, ale na plus albo przynajmniej pracuję nad nimi i układam na plus. Było zawieszenie, była pauza, ale albo mogłem nad tym rozpaczać, albo postarać się to wykorzystać. Ten proces dalej trwa i staram się go wykorzystać i przerobić na te aspekty pozytywne, co nie jest łatwe, ale takie jest moje życie. Nie chcę się poddać, chcę walczyć.

Wracając do wydarzeń z ostatnich tygodni. Dwukrotnie w tym roku grałeś z Maksem Kaśnikowskim, który ma bardzo dobry okres w swojej karierze. W styczniu go pokonałeś, ostatnio w Poznaniu to on wygrał. Jakbyś ocenił jego potencjał?

Maks jest bardzo dobrym zawodnikiem. Bardzo rozwinął się w ciągu ostatnich dwóch lat i teraz zaczyna wykorzystywać swoją grę i lepsze przygotowanie fizyczne i tenisowe. Maks jest bardzo waleczny, ma ogromne serce, więc ma bardzo wiele cech, które pozwalają osiągnąć sukces. W styczniu Maksa pokonałem, teraz on tydzień temu wygrał ze mną. Wydaje mi się, że cały czas się rozwija, ma dobre papiery na granie, tylko no właśnie najważniejsze, żeby kontuzje go nie łapały, bo o jego pracę i podejście się nie boję. Wielokrotnie mieliśmy okazję razem trenować, wzajemnie się motywujemy i wspieramy do lepszej gry. Fajnie to wygląda i mam nadzieję, że jeszcze tych spotkań zagramy ze sobą wiele. 

Myślisz, że jest szansa, że obaj na koniec roku zbliżycie się do TOP 100?

Przed sezonem nie zakładałbym, że przynajmniej ja, będę w stanie myśleć nawet o TOP 100 na koniec roku. Moim celem było skończyć rok w TOP 200 plus zagrać w kwalifikacjach do US Open. Teraz oba te cele tak naprawdę spełniłem, więc kolejnym jest faktycznie to TOP 100. Będę robił wszystko, żeby tego dokonać, ale się na to nie nastawiam. Teraz tak naprawdę nie nakładam na siebie żadnej presji, staram się po prostu wyjść na każdym mecz, walczyć o każdy punkt i póki co takie podejście się u mnie sprawdza. Bez takiego myślenia gra i żyje mi się dużo lepiej.

Maks teraz rozegrał kilka turniejów z rzędu, wygrał wiele spotkań i musi zadbać o regenerację. Myślę, że ja i Maks mamy dobrą pozycję wyjściową, żeby atakować te TOP 100. Jestem bardzo ciekawy, jak nasze drogi będą się rozwijać do końca sezonu. 

To już na koniec. Co po US Open? Będzie to pewnie zależne od rankingu, ale chciałbyś już zacząć próbować walczyć o eliminacje do turniejów ATP 250?

Wiem, że po US Open jest Davis Cup, na który jestem w gotowości, jeśli trener Mariusz Fyrstenberg mnie powoła, to wystąpię w Zielonej Górze przeciwko Korei Południowej. Jeśli nie, to w tym samym czasie mamy challengera w Szczecinie, gdzie zawsze chętnie wracam i występuje oraz ubolewam nad faktem, że te tygodnie na siebie nachodzą. Wiem, że na pewno zagram w którymś z tych turniejów, a co potem jeszcze nie wiem, ale tak jak powiedziałeś, to będzie zależne od rankingu. Jeśli będzie szansa, gdzieś otrzeć się o kwalifikacje do ATP 250, to myślę, że na jesieni będę próbował. 

Statystyki kariery Kamila Majchrzaka
Statystyki kariery Kamila MajchrzakaFlashscore/Profimedia