Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Podsumowanie GP Włoch: Red Bulle wypędziły rżące konie z zagrody

Livesport
Kierowcy Red Bulla zdominowali Grand Prix Monzy.
Kierowcy Red Bulla zdominowali Grand Prix Monzy.Profimedia
Pierwotne, deszczowe prognozy pogody nie sprawdziły się, więc 93. Grand Prix Włoch odbyło się w stosunkowo standardowych warunkach. Ferrari dało z siebie wszystko na swoim domowym torze, ale musiało też zaakceptować rolę drugich skrzypiec Red Bulla z powodu dużej degradacji opon.

Zarówno Charles Leclerc, jak i Carlos Sainz pokazali świetną walkę i przez długi czas stawiali opór odpowiednio Maxowi Verstappenowi i Sergio Pérezowi. Max narzekał nawet na 10. okrążeniu, że Ferrari ma piekielną prędkość maksymalną. Problemy z tylną oponą, którymi pocieszał go inżynier Verstappena, w końcu jednak dopadły Ferrari i kolejność uległa zmianie. Statystyka preferowania startu z pole position nic tym razem na Monzy nie znaczyła, ale przecież w zeszłym roku Verstappen wygrał z siódmego miejsca. Kolejny triumf Holendra oznacza jego 10. wygraną z rzędu i nowy rekord.

Pérez zwrócił na siebie uwagę w drugiej połowie, najpierw obserwując pojedynek Leclerca i Sainza "z popcornem w ręku", a następnie po kolei rozjeżdżając dwa czerwone monobloki. Wraz z dziewiątym miejscem Fernando Alonso wskoczył do walki o pozycję wicelidera i całkowicie podkreślił słowa szefa zespołu Christiana Hornera, że chociaż Red Bull nie miał prędkości w kwalifikacjach, miał doskonałe ustawienia na wyścig.

Król weekendu - widz

Nie padało, ale od początku do końca było dramatycznie. Prosty układ zakrętów i 77% czasu okrążenia spędzonego na przepustnicy w Katedrze Prędkości ponownie zadziałały i nikt nie mógł twierdzić, że było nudno. Verstappen dał z siebie wszystko w wyścigu o prowadzenie, Oscar Piastri i Lando Norris wpadli na siebie przednimi kołami w McLarenie, kierowcy Ferrari zinterpretowali instrukcję "nie ryzykuj" całkowicie po swojemu, a Alex Albon udzielił lekcji defensywy na najstarszych twardych oponach. Grand Prix Włoch było warte 20-minutowego oczekiwania po tym, jak procedura startowa została opóźniona po wycofaniu się Yuki Tsunody na okrążeniu rozgrzewkowym.

Punkty plus - Alexander Albon

Siódme miejsce wyrównało jego najlepszy wynik z Kanady w tym roku i tym razem bez wycofania się i problemów kilku rywali. Williams wciąż nie jest jednym z najsilniejszych zespołów - Tajlandczyk znów musiał powstrzymywać kilku zawodników w końcówce - ale wszyscy przyzwyczaili się do tego, że Albon regularnie ma szansę na punkty.

Brawa widowni - Carlos Sainz

Ferrari zrobiło wszystko, by odnieść sukces u siebie. Tylne skrzydła czerwonych monopostów były tak cienkie, jak to tylko możliwe, a przynajmniej zespół gospodarzy zdołał odnieść sukces w kwalifikacjach. Nieważne, że o 13 tysięcznych sekundy! Po raz czwarty w tym roku Red Bull nie startował z pole position, a tifosi miło spędzili sobotni wieczór. Podobnie było zresztą na starcie niedzielnego wyścigu - Sainz zaciekle bronił pierwszej pozycji, a objęcie prowadzenia zajęło tegorocznemu hegemonowi 15 okrążeń. Dzięki Sainzowi kibice mieli kogo oklaskiwać na podium także w niedzielę.

Przegrany weekendu - Yuki Tsunoda

Team Alpha Tauri zaliczył dobrą sesję kwalifikacyjną, a Tsunoda i Liam Lawson znaleźli się tuż poniżej linii mety trzeciej sesji kwalifikacyjnej. Punkty z pewnością były realne, ale japoński kierowca musiał zatrzymać się podczas okrążenia rozgrzewkowego z powodu problemu z silnikiem, a następnie obserwował, czy jego kolega z zespołu będzie w stanie poprawić swój wynik z Zandvoort.

Manewr weekendu - Max Verstappen kontra Carlos Sainz

Sainz heroicznie bronił prowadzenia aż do 15. okrążenia, kiedy to Verstappen wykonał świetny manewr na wjeździe na Curva Grande i ostatecznie wyszedł na prowadzenie. Wybranie najlepszego manewru nie było łatwe, ale dzięki ostrym, ale wciąż uczciwym łokciom panujący mistrz pokazał instynkt godny kolejnego tytułu.