Katastrofa Krafta, triumf Lovro Kosa, wysoka klasa Zniszczoła
Po przeprowadzonych bez komplikacji kwalifikacjach, w późne piątkowe popołudnie rozpoczął się w fińskim Lahti pierwszy z dwóch zaplanowanych konkursów indywidualnych. Nieoczekiwanie dobre skoki po 14 próbach sprawiły, że jury zdecydowało się obniżyć rozbieg z 8. na 7. belkę. A że zbiegło się to ze zmianą wiatru, nagle warunki z bardzo dobrych stały się wyjątkowo trudne, zwłaszcza dla zawodników z wolnym najazdem i słabszym odbiciem.
Tylko Zniszczoł z Polaków
W tak trudnych okolicznościach nie poradzili sobie Kamil Stoch i Piotr Żyła. Stoch, który jeszcze w 2019 wygrywał tutejszy konkurs, doleciał tylko do 114. metra. Żyła co prawda miał odległość lepszą o trzy metry, ale gorszy styl i lepszy odczyt wiatru, przez co skończył za Stochem. Obaj zajęli miejsca 36-37, minimalnie tylko wyprzedzając 51-letniego Noriakiego Kasai.
Skaczący jeszcze z dłuższego rozbiegu Paweł Wąsek również nie zdołał zmieścić się w finałowej serii, jego 115 metrów wystarczyło tylko na 41. miejsce. Za to znaczącą poprawę względem kwalifikacji zanotował Maciej Kot, który w tej samej grupie uleciał 119 metrów. To jednak wciąż było za mało na serię finałową, był na miejscu 33.
W tej sytuacji ostoją polskiej drużyny ponownie okazał się Aleksander Zniszczoł, który mimo krótkiego rozbiegu i nieoptymalnych warunkach pewnie doleciał do 124,5 metra, co pozwoliło mu zmieścić się w pierwszej dziesiątce, na 9. pozycji.
Niespodziewana katastrofa Krafta
Najbardziej nieoczekiwana sytuacja miała jednak miejsce przy 50. skoku – lidera Pucharu Świata, Stefana Krafta. Gdy wydawało się, że warunki się poprawiają (pięciu ostatnich skoczków miało wyższe odczyty), Krafta niepokojąco przechyliło zaraz po wyjściu z progu, przez co spadł na 105. metr i najgorsze w sezonie 49. miejsce!
"To był silny podmuch wiatru, szczerze mówiąc czułem podmuchy już na rozbiegu. To nie powinno się wydarzyć. Szkoda, bo ze zwyczajnym skokiem wygrałem tu kwalifikacje" – relacjonował Kraft po skoku, cytowany przez Kacpra Merka.
Wietrzna druga seria
Prowadzona już stale z 7. belki druga seria okazała się bardzo trudna do przeprowadzenia, ponieważ początkowy wiatr pod narty szybko zmienił się na boczny z lewej, który zepchnął czwartego ze skoczków, Żaka Mogla, tuż pod bandę. Zrobiło się niepokojąco i niektórzy długo czekali na swoje zielone światło, co zaowocowało sporym rozrzutem w wynikach. Aleksander Zniszczoł pokazał swoją klasę i pewnie dociągnął do 126,5 metra. Po fatalnie krótkim skoku Michaela Hayboecka (114 m) Polak nawet awansował na ósme miejsce!
Nie miał jednak szczęścia do wiatru porównywalnego z Janem Hoerlem, któremu wiatr rozłożył czerwony dywan… aż zbyt długi! Przy 136 metrach musiał podeprzeć lądowanie. Sędziowie szybko obniżyli belkę, ale Lovro Kosa to nie zatrzymało – Słoweniec doleciał do 134 metrów i wyprzedził prowadzącego Ryoyu Kobayashiego (131 m), ostatecznie wygrywając konkurs! Tak wysoko zawieszonej poprzeczki nie przeskoczył Andreas Wellinger, który wyrównał skok Zniszczoła (126,5). Zmieścił się za plecami Kosa na drugim miejscu i przed Japończykiem Kobayashim!