UNI Opole czarnym koniem Pucharu Polski? Przed nami ekscytujący turniej finałowy
Po raz pierwszy w turnieju finałowym wystąpi drużyna z Opolszczyzny. "Nysa jest bardzo blisko Opola i czujemy się, jakbyśmy grali u siebie. To olbrzymie wyróżnienie i zaszczyt, że możemy stanąć obok zespołów, które grają w tych turniejach od lat" – podkreśla Adriana Adamek, kapitan UNI Opole.
Na dzień przed pierwszym spotkaniem półfinałowym biletów już prawie nie ma. Zapewnił o tym podczas konferencji prasowej Bogdan Wyczałkowski, prezes Agencji Rozwoju Nysy. Tegoroczny turniej odbędzie się bez zeszłorocznych triumfatorek Pucharu Polski z Chemika Police, a półfinały połączyły w pary silniejszą i słabszą, przynajmniej nominalnie.
Pierwszy półfinał rozegrają między sobą ŁKS Commercecon Łódź i PGE Rysice Rzeszów – to spotkanie odbędzie się o 14:45. W drugim pojedynku, o 18:00, zagrają UNI Opole i BKS-em BOSTIK ZGO Bielsko-Biała. O ile łodzianki i rzeszowianki z Nysą są dobrze zaznajomione (trafiły na siebie w półfinale również rok temu), o tyle BKS wraca po dekadzie nieobecności, a opolanki w krótkiej historii zespołu dotąd docierały najwyżej do ćwierćfinału. Teraz stojąc przed szansą na finał, który odbędzie się w niedzielę o 14:45.
Artur Popko, prezes Polskiej Ligi Siatkówki, że 67. edycja Pucharu Polski odbywa się w roku bardzo ważnym dla kobiecej siatkówki. "Poznamy nowego zdobywcę w roku wyjątkowym, bo przecież reprezentacja Polski siatkarek po 16 latach awansowała na igrzyska olimpijskie. Będzie to też przełomowy rok z innego powodu, bo zwiększymy liczbę transmisji z meczów Tauron Ligi i chcemy zrobić krok do przodu. Nikt nie znalazł się tutaj przypadkowo, a szczególnie gratulujemy beniaminkowi z Opola" – powiedział.