Po fantastycznej wygranej 3:1 na wyjeździe siatkarze Jastrzębskiego Węgla podchodzili do rewanżu z liderami tureckiej ligi z pewnym komfortem. Mniejszy ciężar widać było w pierwszym secie, gdy gospodarze trzymali wysoki poziom i goście z Ankary nie mieli jak złapać przewagi. Co prawda prowadzili w pierwszej fazie tej partii, ale Jastrzębie złapały prowadzenie w swoje szpony szybko i seryjnie zdobywanymi punktami odskoczyli, kończąc seta 25:17.
W drugim zawodnicy Halkbanku nie pozwolili już odebrać sobie wczesnej przewagi punktowej, trzymając gospodarzy na dystans sięgający maksymalnie siedmiu oczek. Udawało im się to dzięki znacznej poprawie zagrywki, szczególnie groźnej w wykonaniu Amerykanina Thomasa Jaeschke. Tym razem to goście zgarnęli partię z wysokim prowadzeniem 25:18.
Trzecia partia pokazała, że luz gospodarzy zniknął, a nawet wyjątkowo głośny doping własnej hali nie dał niezbędnego wsparcia. Od pierwszych akcji Halkbank przeważał, prowadząc już 7:1 i zmuszając Jastrzębski Węgiel do gonienia wyniku niemal od startu seta. Pogoń oglądało się z wypiekami, ale wygrana tureckiego zespołu 25:22 sprawiła, że temperatura urosła jeszcze bardziej.
Remis w dwumeczu wisiał w powietrzu, więc polski zespół musiał pokazać charakter w czwartej partii. Udało się, Jastrzębski Węgiel wrzucił wyższy bieg i niemal od startu seta dyktował warunki. Wzrosła skuteczność w zagrywce i ataku wicemistrzowie Turcji nie byli w stanie pokonać wyraźnie już uśmiechniętych gospodarzy.
Przy stanie 2:2 awans był pewny, ale kibice po elektryzującym czwartym secie już nie siadali. Co prawda tie-break padł łupem gości, jednak Jastrzębski Węgiel mógł świętować swój pierwszy awans do finału Ligi Mistrzów. Z kim zmierzy się 20 maja w Turynie? O tym przesądzi czwartkowy pojedynek ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z Sir Sicoma Monini Perugia.