Zgodnie z planem: Polacy bez trudu pokonali Meksyk w trzech setach
Po porannej wygranej Argentyny z Belgią w pięciu setach, Polska straciła pierwsze miejsce w rozgrywkach i do powrotu konieczne było dobre zaprezentowanie się w pojedynku z Meksykiem. Trudno było sobie wyobrazić inny scenariusz, skoro za rywali Biało-Czerwoni mieli jedyną drużynę wciąż bez wygranego seta, co dopiero meczu. Polska przystąpiła do meczu w składzie Śliwka, Bołądź, Kłos, Kochanowski, Leon, Łomacz.
Raz
Choć oglądaliśmy starcie liderów z outsiderami, rozruch meczu dostarczył walki punkt za punkt. Dopiero od stanu 11:11 seria trzech punktów Polaków pozwoliła stworzyć bufor umożliwiający ucieczkę i pewne zamknięcie seta, bez niepotrzebnego ryzyka.
Niespodziewanie jednak od wyniku 19:15 rywale doszli w parę minut do remisu, wykorzystując błędy Polaków. Tak przynajmniej się wydawało, jednak ktoś w polskim sztabie dostrzegł dotknięcie siatki przez rywali i challenge przyniósł zmianę z 19:19 na 20:18. Bołądź na zagrywce błyskawicznie odbudował czteropunktową przewagę, a chwilę później Jakub Kochanowski postawił swój pierwszy punktowy blok w meczu i zamknął partię przy wyniku 25:21.
Dwa
Przy podobnym starcie drugiego seta przewagę Polaków zaczął budować Aleksander Śliwka (6:5), zdobywając pierwszy punkt w meczu. Seria udanych zagrań Bołądzia, Kochanowskiego i Leona pozwoliła uciec na 4-5 oczek.
Wprowadzenie Tomasza Fornala pomogło bufor jeszcze powiększyć i nie dopuścić do powtórki z otwierającego seta. Przy wyniku 20:14 nawet potężna zagrywka Lopeza niewiele rywalom dała. Zresztą, dwa kolejne serwisy Meksykanie zmarnowali, a seta zamknął (25:19) skutecznym atakiem Karol Kłos.
Trzy
W trzeciej partii as serwisowy Tomasza Fornala pomógł jeszcze wcześniej zbudować przewagę i nawet najskuteczniejszy w ataku Diego Gonzalez nie był w stanie utrzymać Meksyku przy życiu. Wprowadzeni Norbert Huber i Kamil Semeniuk mieli w tym niemały udział. Ten drugi asem dał prowadzenie 13:7.
Choć żaden z Polaków nie grał wybitnego meczu, to prowadzenie było komfortowe, a na każdy punkt zdobyty przez rywali, Biało-Czerwoni notowali po dwa lub trzy. Przydarzyło się w secie kilka dłuższych wymian, jednak nawet ofiarna walka o każdą piłkę nie dawała Latynosom szans na ratowanie wyniku. Kolejne punkty Semeniuka i Hubera dały aż 10 punktów przewagi (23:13), a cały mecz zamknął błąd serwisowy Rodrigueza, adekwatnie podsumowując jednostronne widowisko.
Czas na Argentynę
Gładka wygrana oznacza, że Polacy wracają na pierwsze miejsce w turnieju, przedłużają wyjątkową serię zwycięstw do 21 i są naprawdę blisko zapewnienia sobie awansu do rozgrywek olimpijskich w Paryżu. Zanim to nastąpi, w piątek o 10:00 zagrają z najpoważniejszym obecnie rywalem w turniejowej tabeli, Argentyną. To spotkanie może być decydujące, po nim w kolejce zostaną już tylko Holandia (sobota, 10:00) i Chiny (niedziela, 13:30).