Z piekła do nieba – polscy siatkarze w tie-breaku wyrwali finał Amerykanom
Po przełamaniu klątwy ćwierćfinału wiadomo już, że Polacy nie zajmą piątego miejsca w turnieju olimpijskim po raz szósty z rzędu. Ale na tym przecież nie koniec – kibice czekali na powtórkę z 1976 roku, gdy siatkarze nie tylko doszli do finału jedyny raz w historii, ale i go wygrali. Amerykanie medalowe portfolio mają znacznie okazalsze (trzy złota i dwa brązy), dlatego o lekceważeniu pogromców Brazylii nie mogło być mowy.
1:0. Do czterech piłek setowych sztuka
Środowy mecz o gwarancję olimpijskiego medalu polscy siatkarze rozpoczęli od zepsutej zagrywki Norberta Hubera – zastępującego kontuzjowanego Bieńka – ale nie oznaczało to kłopotów. Sam Huber wyprowadził Biało-Czerwonych na 7:3 po bardzo dobrym początku. Rywale pozbierali się, a po wyjątkowo mocnej zagrywce Defalco Bartosz Kurek nie zdołał pokonać bloku Amerykanów, którzy zremisowali przy 13:13.
Prześledź półfinał Polska - USA punkt po punkcie
Trener Grbić wziął czas i momentalnie bufor trzech punktów odrósł. Nawet w dłuższych wymianach nasza reprezentacja skutecznie znajdowała sposób na przeciwników, a kolejny atak Hubera dał 20:16. Zanim zszedł w końcówce seta, Wilfredo Leon zaliczył dwa udane ataki, drugi skończył też Fornal i Polacy mieli cztery piłki setowe. Dwie zmarnowali, więc Nikola Grbić wezwał ich do siebie. Trzeci punkt z rzędu Amerykanie otrzymali po niecelnym ataku i dopiero na oczko przed remisem Huber skończył czwarty z pięciu swoich ataków.
1:1. Amerykanie na przewagi
W bardzo wyrównanym pierwszym secie to nasza drużyna popełniła o jeden błąd więcej, była za to skuteczniejsza w ofensywie. Amerykanie weszli z kolei lepiej w drugą odsłonę, w której Biało-Czerwoni mieli problem z kończeniem ataków. Gdy Leon posłał serwis w siatkę, a Averill zapunktował swoją zagrywką (13:10), Nikola Grbić musiał to przerwać.
Dobre przyjęcie i obrona USA wyraźnie trapiły Polaków, którzy byli bezradni na zagrywce, a w ataku już nie ustępowali im zawodnicy zza siatki. Zepsute serwisy USA okazały się liną ratunkową, po której udany atak Leona i pierwszy serwis świeżo wprowadzonego Bołądzia pozwoliły dogonić rywali na 20:21. Jeszcze dobry atak Fornala, jeszcze Holt przyznał się do kontaktu z piłką przy ataku Hubera i był remis 22:22. Gorzej, że ci sami zawodnicy (a po nich Kurek) zepsuli trzy kolejne zagrywki i tym razem Polacy pozwolili Amerykanom złapać drugi oddech – wygrali 26:25.
1:2. Słabszy start, finał jak z koszmaru
Wyraźnie zmotywowani wyrównaniem, gracze zza Atlantyku wrócili z mocnymi atakami i szybko wypracowali przewagę. Grbić najpierw chciał wybić ich z rytmu challengem, ale przy stanie 7:10 wziął już czas, by poskładać drużynę. Biało-Czerwoni walczyli, ale wkrótce stracili kolejne punkty (9:13) i wydawało się, że również Pawła Zatorskiego, który zderzył się z Januszem. Właśnie naszego libero obijali następnie rywale, odskakując na siedem punktów (16:9). Mimo bólu został na boisku.
Weszli Semeniuk, Bołądź i Łomacz, ale set uciekał boleśnie szybko po dziewięciu niezamkniętych atakach Polaków. Amerykanie punktowali nawet niechcący: gdy nieudana obrona przerzuciła piłkę na polską stronę, ta centymetrem złapała linię końcową na 22:12! Atak Jaeschkego dał piłkę setową, a Russell kiwką dobił Polaków przy 25:14.
2:2. Tak wracają tylko najlepsi
Tylko jeden na trzy kończone ataki, brak bloku – to świadczyło dobitnie o problemach Polaków w trzeciej partii. Tymczasem czwarty set zaczął się od śpiewającej gry Amerykanów i kontuzji Janusza. Polskim siatkarzom przydarzały się przerażające błędy, ale równocześnie pokazali ogromną sportową złość i podjęli rękawicę, od stanu 9:12 nasza drużyna wygrała cztery z pięciu punktów, by wyrównać. Poprawił się polski blok, Fornal, Kurek i Leon atakowali, ale poziom gry rywali pozostawał bardzo wysoki i z wielkim wysiłkiem Biało-Czerwoni dogonili ich ponownie (16:16) po ataku Hubera spod siatki.
John Speraw po raz pierwszy od dwóch setów musiał zwołać swoich podopiecznych. Nam udało się pierwszy raz od dawna wyjść na prowadzenie po bloku Kurka, ale autowy atak Hubera i piękny as Holta dały Ameryce 20:18, zwiększając ich szansę na wygraną. Grbić wziął czas, Holt zepsuł, a Fornal potężną rakietą z drugiej linii ponownie wyrównał. Blok Leona dał przewagę, kolejny jego atak przywrócił przewagę, a następnie as zapewnił dwie piłki setowe Polsce. Pierwszą rywale obronili, ale drugą Fornal skończył bez litości!
3:2. Hollywoodzki thriller dla Polaków
Polskie konto w tie-breaku otworzył Huber, który natychmiast poprawił asem idealnie w linię końcową. Po nim Jakub Kochanowski najpierw świetnie blokował, później celnie wbił piłkę w parkiet po stronie rywali. Leon otarł blok Amerykanów na 5:3 i poszedł na zagrywkę. Była potężna, ale USA się obroniło. Nikt nie zamierzał odpuszczać, ale statystyki Polaków były już jak w dobrze dostrojonym silniku: wszystko grało na wysokich obrotach!
Fornal obił atakiem linię na 8:5 przed zmianą stron i Amerykanie wznieśli się na wyżyny, bo odrobić dwa punkty i… oddać je natychmiast zagrywką i wbiegnięciem Andersona w siatkę! Speraw musiał wziąć czas. Moment później to samo zrobił Grbić, gdy dwa oczka dały przeciwnikom 10:11. Serwis Holta był potężny, ale po przyjęciu Kochanowski huknął zza siatki, a potem blokował na 13:10! Dobry serwis i jeszcze lepsze przyjęcie Kurka, a po ataku Leona piłka meczowa, medalowa! Pierwsza niewykorzystana, druga też i znów Grbić zwołał drużynę. Leonowi zadrżała ręka, atakował w aut. Poprawił się sekundy później, dając wygraną!
O 20:00 do walki przystąpią Włochy i Francja, by wyłonić finałowych rywali Polaków. Finał o złoty medal odbędzie się w sobotę o 13:00.