Siatkarze USA rywalem Polaków w półfinale i walce o wielki finał igrzysk olimpijskich
W drugim środowym półfinale (początek, godz. 20) Francja zmierzy się z Włochami.
Polacy w poniedziałkowe przedpołudnie pokonali Słowenię 3:1 i przełamali klątwę olimpijskich ćwierćfinałów – od 2004 roku odpadali na tym etapie z turniejów olimpijskich. Na swojego półfinałowego rywala musieli czekać 10 godzin – Amerykanie zasłużenie wygrali z Brazylią 3:1 i jako ostatni zameldowali się w najlepszej czwórce.
Siatkarze Stanów Zjednoczonych, którzy trzy lata temu w Tokio nie awansowali nawet do 1/4 finału, w Paryżu prezentują solidną formę, wygrali wszystkie mecze grupowe. W ćwierćfinale przeciwko "Canarinhos" byli zdecydowanie lepszym zespołem i powinni zamknąć spotkanie w trzech setach. W drugiej partii prowadzili 18:12, ale zmiennicy Brazylii potrafili odmienić losy tej części meczu i wygrali 30:28.
Najwięcej punktów dla Amerykanów zdobyli Matthew Anderson – 20 oraz Torey Defalco – 16; dla Brazylii – Alan 16.
Bliscy sprawienia sporej niespodzianki byli Japończycy, którzy prowadzili 2:0 i 24:21 w trzecim secie z Włochami. Nie wykorzystali trzech meczboli, potem w tie-breaku mieli jeszcze jedną piłkę meczową, ale ostatecznie przegrali decydującą partię 15:17.
Z podniesioną głową do domu mogą wracać Niemcy. Reprezentacja prowadzona przez Michała Winiarskiego wróciła na igrzyska po 12-letniej przerwie i była blisko sprawienia kolejnej niespodzianki w pojedynku z gospodarzami igrzysk. Przez pierwsze dwie partie świetnie dysponowany Gyorgy Grozer i jego koledzy toczyli zwycięski bój z gospodarzami. Zaimponowali zwłaszcza w decydujących fragmentach drugiej partii, którą rozstrzygnęli na swoją korzyść, choć przegrywali 13:17 i 21:23. Potem do głosu doszli broniący tytułu Francuzi. Do wysokiej formy wrócił doświadczony Earvin N'Gapeth, który nieraz musiał sobie radzić w bardzo trudnych sytuacjach. Skutecznie grał też znany z występów w polskiej lidze Trevor Clevenot. W tie-breaku losy pojedynku ważyły się jednak do ostatniej piłki.