Rekord wyśrubowany w (ogromnym) bólu, Polska pokonuje Belgię
Triumf w Lidze Narodów, triumf na mistrzostwach Europy – tak wybitny sezon przydałoby się jeszcze zwieńczyć przekonującym awansem do Igrzysk Olimpijskich Paryż 2024. Polacy przyjechali przecież do Chin jako faworyci, po trudnej do uwierzenia serii 17 meczów bez porażki. Na start przyszło zagrać z reprezentacją Belgii, która nie raz już pokazywała, że może sprawiać problemy.
Przegrany set na przebudzenie
Przy pustawej hali w Xi’an pojedynek rozpoczął się raczej rekreacyjnie – rywale oddali kilka punktów i nawet nie trzeba było pracować na przewagę. To, jak się okazało, była cisza przed burzą, w końcu za rywali mieliśmy Belgów - chimerycznych, ale z atutami. Gdy więc podnieśli się w bloku, zaczęły się kłopoty z kończeniem ataków, a z przewagi 7:4 zrobił się remis.
Skuteczność w ataku trzymał niestety tylko Kaczmarek, zagrywka nie sprawiała rywalom większych problemów, a polski blok obijali punktowo. Przy stanie 12:13 po raz pierwszy trzeba było gonić wynik, a na domiar złego Aleksander Śliwka dowiedział się od sędziego, że jego pchnięte kiwki mogą dawać punkty rywalom i musi ze swojego atutu zrezygnować.
Dystans punktu udało się utrzymać tylko do 17:18, kiedy Belgowie powiększyli bufor. Gdy z wyniku 21:22 zrobiło się 21:24, to rywale mieli pierwszą okazję na zamknięcie seta. A set, pomimo dwóch obronionych piłek setowych, wypadł blado dla Polski. Tylko 12 punktów atakiem, nieskuteczny blok, żadnego asa. Tylko 9 punktów oddanych błędami rywali pomogło Polakom liczyć na rywalizację do końca. Do poprawy było wszystko, a Belgowie wyraźnie rośli w oczach na przestrzeni seta, szczególnie z Rottym i Coolmanem pewnymi na zagrywce.
I po co było Polaków budzić?
Pierwsze wymiany drugiej partii również zaczęły się nerwowo, choć znacznie szybciej zafunkcjonował blok za sprawą Norberta Hubera. Już przy stanie 9:7 dla Polaków udało się nim zdobyć tyle punktów, co przez cały pierwszy set. Przebijać zaczął się też atak środkiem i już tylko błędy serwisowe dawały oddech Belgom.
Gdy Biało-Czerwoni zdołali uciec na 15:12, o czas poprosił trener Emanuele Zanini. Moment później Jakub Kochanowski posłał pierwszego polskiego asa i widać było szerokie uśmiechy zawodników. Ten sam Kochanowski chwilę później punktował atakiem ze środka, a następnie blokiem, by wyprowadzić Biało-Czerwonych na 22:17.
Belgowie odrobili? Zatem Kochanowski wydarł im kolejny punkt potężnym uderzeniem tuż zza siatki. Poprawiona skuteczność Tomasza Fornala pozwoliła z kolei rozegrać pierwszego z pięciu setboli (24:19). Czterech nasi reprezentanci nie potrzebowali, już przy drugim błąd serwisowy Belgów dał Polsce wygraną 25:20. To wciąż nie była najbardziej porywająca gra Polski, a jednak różnica klas w porównaniu do pierwszej partii.
Już tylko zagrywki brakowało do szczęścia
Start trzeciej partii był popisem Tomasza Fornala, który uruchomił swoje skrzydło. Moment później Belgowie po raz pierwszy zatrzymali blokiem Kaczmarka, za co ten skarcił ich w kolejnej wymianie kiwką. Pomimo wyjątkowo ofiarnej walki o każdą piłkę, Belgowie zaczęli tracić dystans do Polaków. I choć Łukasz Kaczmarek wciąż pozostawał najlepiej punktującym, to tuż za plecami miał Kochanowskiego, a punktowali też Śliwka, Huber i Fornal.
Rezultatem była przewaga 15:9, przy której Belgia musiała prosić o czas. Na nic im się to zdało, nerwy brały górę i sami pomogli zbudować jeszcze wyższe prowadzenie. Przy wyniku 19:11 dla Polski o powrocie do gry nie mogli nawet marzyć. Choć mistrzowie Europy nie punktowali wciąż zagrywką, to atak działał jak sprawna i bezlitosna dla rywali maszyna. Gdy Reggers popełnił kolejny z wielu swoich seryjnych błędów przy zagrywce, Polska miała osiem piłek setowych. Po co osiem, skoro Kochanowski już przy pierwszej poobijał serwisem Van de Velde i piłka poszła za bandy. 25:16.
Końcówka niespodziewanie dla Belgów
Start czwartego seta byłby świetny dla rywali Biało-Czerwonych, gdyby nie wciąż seryjnie psute zagrywki, które karmiły Polskę punktami. Belgia prowadziła aż do stanu 10:10, do którego doprowadził Tomasz Fornal, notując dopiero drugi polski punkt zagrywką. To również Fornal atakiem z szóstej strefy dał prowadzenie 12:11.
Gdy ósmy udany atak Hubera dał Polsce po raz pierwszy dwa oczka przewagi, Zanini poprosił o czas i udało się wykorzystać przerwę idealnie. Trzy punkty Belgów z rzędu pozwoliły im wyjść na prowadzenie 18:17 po asie Rotty’ego, ale Biało-Czerwoni nie pozostali dłużni. Drugi punktowy serwis Tomasza Fornala posiniaczył jeszcze Deroo po drodze zanim przywrócił polskie prowadzenie (19:18).
O budowaniu większej przewagi trudno było myśleć, a najbardziej szalona akcja meczu dała Belgom remis 20:20. Zrobiło się znów (zbyt) ekscytująco, gdy Deroo wstrzelił się idealnie z zagrywką na 22:21 i wymusił na Nikoli Grbiciu wzięcie czasu. Lider polskiej ofensywy, Kaczmarek, nie zmieścił się za to z atakiem, a Coolman obił polski blok na wagę trzech piłek setowych. Już po pierwszej przyszło jednak szykować się do tie-breaka.
Decydujący blok Śliwki
Decydująca partia nie zaczęła się najlepiej, Tomasz Fornal został zablokowany, zepsuł zagrywkę i nie zdołał przyjąć ostrego ataku Deroo (2:4). Belgia dała Polakom szansę – swój serwis zepsuł najmniej zawodny Rotty – ale brakowało szybkiego kończenia ataków, czyli broni, która pozwoliła zdominować trzeciego seta. Na zmianę stron to Belgowie schodzili z przewagą 8:6.
Dwa punkty prowadzenia utrzymywały się jeszcze przez moment, ale udało się wrócić do tego, co działało wcześniej: potężnego Kaczmarka na prawej flance. To dwa jego ataki dały remis 9:9. Gdy wydawało się, że Polacy wywalczyli 10:9, udany challenge kompletnie odmienił nastroje. Jeszcze trzy zagrywki w siatkę dali Polakom Belgowie (nawet Coolman i Rotty pękli), ale i nasza drużyna wyciągnęła pomocną dłoń nieskutecznymi blokami.
Po punktowym bloku Deroo to rywale byli o dwie akcje od wygrania meczu (13:12), wymuszając kolejną przerwę na Nikoli Grbiciu. Trener powiedział wprost: wysokie i mocne ataki. Kaczmarek zrobił dokładnie to, niestety piłkę meczową dał Belgii nieznaczny aut Hubera na zagrywce. W znoju udało się ją wybronić, a następnie punktowy blok Fornala dał piłkę meczową po drugiej stronie boiska. I przerwę na żądanie trenera rywali. Jeszcze raz równowaga i dopiero nakrycie belgijskiego ataku blokiem Śliwki dało wygraną 17:15.
Co dalej po trudnym przetarciu?
Wygrana za dwa punkty oznacza, że Polska zaczyna turniej kwalifikacyjny w Xi'an od drugiej pozycji w tabeli, za Argentyną. Czasu na relaks i regenerację Biało-Czerwoni też nie będą mieli - już w niedzielę o 10:00 przyjdzie zmierzyć się z Bułgarią. To kolejny rywal, który mimo znacznie niższych notowań potrafił wysoko zawiesić poprzeczkę. Dopiero po tym pojedynku Biało-Czerwoni złapią oddech w ponieddziałek. We wtorek o tej samej porze zagrają z Kanadą.