Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Sensacja na Etihad, Manchester City przegrywa z Brentford

Sensacja na Etihad, Manchester City przegrywa z Brentford
Sensacja na Etihad, Manchester City przegrywa z BrentfordProfimedia
W ten weekend piłkarze Premier League wychodzą na boiska po raz ostatni przed mundialem. 16. kolejka w Anglii rozpoczęła się od prawdziwej sensacji - Brentford okazało się lepsze od Manchesteru City na jego terenie.

Po przerwie spowodowanej kontuzją do pierwszego składu Manchesteru City powrócił Erling Haaland, który już na tym etapie sezonu ma na koncie oszałamiającą liczbę osiemnastu bramek w Premier League. Skład wybrany przez Pepa Guardiolę kazał więc myśleć, że gospodarze nie będą mieć większych problemów z pokonaniem przyjezdznych z Brentford. Już początek meczu pokazał jednak, że nic takiego nie będzie miało miejsca. 

Wystarczy wspomnieć, że bohaterem pierwszego kwadransa gry był Ederson, który dwukrotnie ratował swój zespół przed stratą bramki. Bezradny okazał się jednak minutę po kwadransie, gdy Ivan Toney pokonał go strzałem głową, przy którym swój udział miał też obrońca gospodarzy Aymeric Laporte. Od tego momentu niespodzianka zaczęła wisieć w powietrzu, choć Obywatele mieli przecież mnóstwo czasu na odwrócenie losów meczu. 

Podopieczni Guardioli raz po raz lądowali na murawie w polu karnym Brentford, ale sędzia ani myślał przyznawać im za te upadki rzutu karnego, a same potknięcia świadczyły przecież o niemożliwości oddania strzału na bramkę Davida Rayi. Gdy goście myśleli, że dowiozą wynik do przerwy, bramkę do szatni zdobył Phil Foden, przez co miejscowa publiczność stała się spokojniejsza w kwestii ostatecznego wyniku. 

W drugiej połowie dochodziło do nieustępującego naporu ze stronu mistrzów Anglii, którzy jednak nie potrafili przejść szczelnie ustawionej defensywy gości i bili głową w mur. W 90. minucie dowiedzieli się, że zostało im ostatnie dziesięć minut spotkania, bo z uwagi na uraz Laporte'a właśnie tyle dodatkowego czasu gry postanowił dodać główny arbiter.

Zupełnie niespodziewanie czas ten okazał się sprzymierzeńcem gości, którzy w samych doliczonych minutach mogli strzelić trzy bramki. Najpierw w tłoku w polu karnym świetnie zachował się Toney, którego strzał zatrzymał jednak Ederson. Chwilę później Brazylijczyk był już jednak bezradny przy strzale Anglika. Piłkarze Brentford wyszli z kapitalną kontrą z własnego pola karnego, która zakończyła się przypieczętowaniem dubletu przez Toneya.

Po chwili podopieczni Thomasa Franka mogli podwyższyć na 3:1, ponieważ Obywatele rzucili wszystkie siły do ataku i praktycznie nie zostawili żadnego obrońcy. Nagle więc trójka graczy Brentford sunęła z atakiem na bramkę Manchesteru, którego jedynym defensorem pozostał... Kevin de Bruyne. Piłkarze gości zamiast wykorzystać z zimną krwią swoją sytuację, jakby zestresowali się panującymi warunkami i ostatecznie strzał Toney wybijał z linii wspomniany De Bruyne. 

Guardiola może więc teraz mieć spory ból głowy, bo jeżeli Arsenal pokona dziś Wolverhampton, ucieknie Manchesterowi City na pięć punktów w ligowej tabeli. Obywatele nie będą mogli zbyt szybko wrócić na zwycięską ścieżkę, bo z uwagi na mistrzostwa świata wrócą na boiska Premier League dopiero 28 grudnia. Ból głowy może mieć jednak także Gareth Southgate. Kilka dni temu selekcjoner reprezentacji Anglii pominął przy swoich powołaniach Toneya, który w tym sezonie ligowym zdobył już dziesięć bramek.