RPA wygrywa finał Pucharu Świata w rugby pomimo zrywu Nowej Zelandii
Tylko jedna żółta kartka została pokazana w dziewięciu poprzednich finałach Pucharu Świata, ale rozprawienie się z faulami w sobotnim meczu doprowadziło do rozdania czterech w ciągu 80 minut intensywnego rugby na pękającym w szwach Stade de France.
Kapitan All Blacks Sam Cane doświadczył wstydu bycia pierwszym zawodnikiem, który został wyrzucony z boiska w meczu decydującym o tytule, gdy jego przewinienie zostało podniesione do czerwonej kartki po weryfikacji TMO tuż przed przerwą. To zresztą jeden z najbardziej kontrowersyjnych momentów finału - decyzja szeroko krytykowana, która wpłynęła na przebieg meczu.
Pomimo gry przez trzy czwarte meczu w ograniczonym, 14-osobowym składzie, All Blacks trzymali się swojego planu gry z piłką i za sprawą Beaudena Barretta zbliżyli się na punkt do do rywali tuż przed upływem godziny gry. Springboks trzymali się jednak dzielnie pod ogromną presją na ostatniej prostej, a cztery rzuty karne Handre Pollarda z pierwszej połowy okazały się wystarczające, aby zachować tytuł, który zdobyli cztery lata temu w Japonii.
W historii finałów Pucharu Świata jeszcze żadna drużyna w drugiej połowie nie odrobiła straty po przerwie, ale Nowa Zelandia była o włos od dokonania tego w stolicy Francji. W 73. minucie, wykonując karnego prawie z połowy boiska Jordie Barrett chybił bramki, marnując okazję na triumf.