Przed sezonem F1: Nowi kierowcy i weterani – czy ktoś z nich dogoni Maksa?
Przed nami rekordowy sezon F1, w którym uwzględniono aż 23 wyścigi – więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Jak poradzi sobie z tym wyzwaniem każdy z 10 teamów? Jakie będą owoce aż trzech wyścigów w USA? Czy siedmiokrotny mistrz Lewis Hamilton zdoła dodać kolejny triumf do już rekordowej listy 103 wygranych grand prix?
To tylko kilka pytań przed otwarciem sezonu 2023 w ten weekend w Bahrajnie. By przygotować Was na wyścigowe emocje, Flashscore zaprasza na przegląd najważniejszych oczekiwań, przygotowany wraz z ekspertem w wyścigach sportowych i komentatorem, Zdenkiem Miką.
Red Bull ponownie na czele
Przygotujcie się na kolejny rok pościgu za Maksem Verstappenem. Głównym motywem sezonu najpewniej będzie pytanie, czy ktokolwiek zdoła go dogonić. Już podczas testów pokazał wielką siłę i podchodzi do startu w roli faworyta.
Ten sezon może zacząć się odwrotnie do poprzedniego, gdy Red Bull zaczął słabo, ale z czasem zbudował dominację. Teraz nie zanosi się na potknięcia na starcie, ale nie można ich wykluczyć z czasem. Red Bull ma karę za przekroczenie budżetu i nie będzie mógł testować równie obficie jak rok temu – to może odbić się czkawką.
Kolejny wielki cel Verstappena
Tylko czterech kierowców w historii zdołało wygrać w trzech kolejnych sezonach z rzędu: Juan Manuel Fangio, Michael Schumacher, Sebastian Vettel oraz Lewis Hamilton. Holender stanowczo ma potencjał, by to grono poszerzyć.
Wygrał 15 z 22 wyścigów rok temu, a Red Bull wciąż zdaje się mieć najlepszy bolid w całej serii. Ale to również kwestia całego teamu. Być może znów coś popęka wewnątrz załogi i Sergio Pereza – który poróżnił się z Verstappenem w zeszłym sezonie – w trakcie cyklu zastąpi Daniel Riccardo. Powrócił do Red Bulla jako rezerwowy kierowca i ma być gotowy na wejście w każdej chwili.
Co z szansami Ferrari?
Przed sezonem ten temat rozgrzewał fanów i ekspertów. Ferrari sprowadziło Freda Vasseura jako kierownika zespołu, a z historii wiemy, że to tytan pracy i człowiek dążący do celu.
To powiedziawszy, jednocześnie Ferrari po raz pierwszy od dawna ma u steru kogoś, kto nie pochodzi z wewnętrznych kręgów włoskiej marki. Od zakończenia ery Schumachera, teamem zawsze zarządzał ktoś z Maranello. Vasseur jest z zewnątrz, choć wnosi ze sobą doświadczenie z Renaulta, Saubera i Alfy Romero.
Pozycje kierowców Ferrari będą z pewnością obserwowane pieczołowicie. Vasseur zapewnia, że ma dwóch równorzędnych zawodników, ale czy obdarzy ich równym zaufaniem? To nie jest wcale pewne. Carlos Sainz ma wielkie ambicje, ale Vasseurowi znacznie bliższy jest Charles Leclerc, z którym będzie pracował już trzeci raz i którego traktuje prawie jak syna.
Powrót do Las Vegas
Powrót Grand Prix Las Vegas to niewątpliwie wzbogacenie cyklu F1. Oznacza jednocześnie aż trzy wyścigi w USA w jednym sezonie – czego nigdy dotąd nie było – i potwierdza, że Liberty Media robi kawał dobrej roboty na przybliżaniu wyścigów amerykańskiej publiczności.
Sam fakt organizacji aż 23 wyścigów będzie wyzwaniem logistycznym. Starsi z nas pamiętają sezony z 15-16 imprezami rocznie. Jednak ten dodatkowy wyścig względem zeszłego roku z pewnością ucieszy kibiców.
Las Vegas ma już swoją historię w F1, najpopularniejsze wyścigi pojawiały się tu dwukrotnie. W latach 80. XX wieku nazywano to Ceasars Palace Grand Prix, promując hotel, wokół którego wyznaczono tor. Zwiększona obecność w amerykańskich miastach oraz programy pokroju wyjątkowo popularnego serialu Netflix "Drive to Survive" powinny przyczynić się do dalszego podboju amerykańskiego rynku przez F1.
Lewis Hamilton
Zdolność Hamiltona do wygrania swojego 104. wyścigu w karierze była przedmiotem spekulacji przed sezonem. Były nawet dyskusje, czy przedłuży swoją współpracę z Mercedesem, ale na dziś pozostaje siłą, z którą trzeba się liczyć.
W zeszłym sezonie Mercedes wygrał tylko jeden wyścig i można dyskutować, czy akurat Hamilton będzie triumfatorem, jeśli uda się ten wynik powtórzyć. George Russell zapracował na więcej punktów dla teamu w zeszłym roku, co Hamilton skwitował nonszalanckim stwierdzeniem, że nie obchodzi go to, bo i tak nie walczy o tytuł. Nie byłoby niespodzianką, gdyby to był jego ostatni sezon.
Fernando Alonso
W wieku 41 lat jest najstarszym kierowcą, ale w ostatnim sezonie Fernando Alonso bez problemu był w pierwszej dziesiątce. W tym sezonie – przy dobrym wietrze – mógłby nawet wejść do najlepszej piątki czy skończyć na podium. Wciąż ma energię i pragnienie sukcesu. Podpisał kontrakt na dwa lata, a to sugeruje, że nie liczy tylko na oddalenie od siebie myśli o emeryturze. Na pewno nie zamierza jeździć dla samej jazdy.
Aston Martin wygląda na bardzo mocną ekipę, w testach byli piątym najszybszym teamem. Razem z Alpine mają walczyć o czwarte miejsce wśród konstruktorów, a z Alonso za kierownicą zapowiada się naprawdę ciekawa walka.
Debiutanci
Trzech nowych kierowców zaczyna przygodę z Formułą 1, a trzeba pamiętać, że inny tercet – Lando Norris, Alex Albon i Russell – zadomowił się w zawodach w 2019. Tym razem Oscar Piastri zapowiada się najbardziej obiecująco. Ma za sobą wspaniałą karierę juniorską i pod względem talentu przyrównywany jest do Hamiltona.
Nyck De Vries nie jest już zupełnym debiutantem. W zeszłym roku wszedł za chorego Albona i z marszu zaliczył dla swojego teamu dwa punkty, zajmując dziewiąte miejsce.
I wreszcie, jest też 22-letni Logan Sargeant. Wychowanek akademii Williamsa może i startuje z najsłabszym nominalnie teamem, ale są w nim pokładane niemałe nadzieje.
Gdyby nie fakt, że Mick Schumacher ma tendencję do rozbijania się – co dla małych teamów generuje duże koszty – również miał znaczenie w tegorocznych wyborach kierowców. Być może dlatego nie znalazł miejsca w żadnym teamie na nowy sezon. Pewnie gdyby wspomniany już Sargeant nie punktował dość dobrze, to Schumacher by się załapał.
Przy tak wielu tematach czekających na rozstrzygnięcia, sezon 2023 zapowiada się wyjątkowo interesująco dla fanów F1.