Piotr Matela - polski trener, który wziął się za odbudowę cypryjskiej siatkówki

Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

Piotr Matela - polski trener, który wziął się za odbudowę cypryjskiej siatkówki

Piotr Matela - polski trener, który wziął się za odbudowę cypryjskiej siatkówki
Piotr Matela - polski trener, który wziął się za odbudowę cypryjskiej siatkówkiPAP
Cypr kojarzy się z dobrym miejscem na wypoczynek, a sportowo najbardziej z piłką nożną. Cypryjska żeńska siatkówka to już egzotyka, ale w jednym z klubów na wyspie Afrodyty pracę znalazł trener Piotr Matela w przeszłości prowadzący m.in. Pałac Bydgoszcz.

44-letni szkoleniowiec od ponad roku szkoli zawodniczki trzykrotnego mistrza Cypru - Anorthosisu Famagusta. Propozycja pojawiła się niespodziewanie i to już w trakcie sezonu. Klub zwolnił greckiego trenera i szukał następcy.

"Latem 2022 roku pracowałem w sztabie szkoleniowym reprezentacji Chorwacji i dopiero na początku października byłem wolny. Miałem świadomość, że mogę mieć kłopoty ze znalezieniem pracy w klubie, bo nikt nie będzie chciał czekać, aż skończę sezon reprezentacyjny. Dwa miesiące pozostawałem bez pracy i otrzymałem informację od mojego menedżera, że zespół na Cyprze szuka trenera. Propozycja była ciekawa, spodobał mi się pomysł działaczy na klub i w grudniu zacząłem pełnić obowiązki szkoleniowca Anorthosisu" – powiedział PAP Matela, który w polskiej ekstraklasie prowadził samodzielnie Atom Trefl Sopot oraz Pałac Bydgoszcz, ale pracował także w klubach m.in. z Dąbrowy Górniczej, Piły, Bielska-Białej czy Polic.

Sam nie ukrywa, że Cypr mało komu kojarzy się z siatkówką.

"Raptem jeden zespół występuje w rozgrywkach europejskich i kończy swoją przygodę na pierwszej rundzie. Siatkarki Cypru nie biorą udziału w żadnych imprezach poza mistrzostwami Europy małych państw, w których rywalizują m.in. San Marino, Liechtenstein, Luksemburg czy Szkocja. To też ogranicza możliwości rozwoju. Natomiast znacznie wyżej stoi męska reprezentacja" – opowiadał.

Na Cypr zabrał rodzinę - partnerkę Izę oraz dwie córki Polę i Nelę, bo jak zaznaczył, ta kwestia była dla niego priorytetem.

"Gdy pracowałem w sztabie reprezentacji Chorwacji, w ciągu kilku miesięcy w domu byłem tylko raz przez kilka dni. Zobaczyłem, jak pewne ważne rzeczy mi uciekają, dlatego nie było opcji, żebym na Cypr pojechał sam" – podkreślił.

Na miejscu musiał zmierzyć się z nowymi wyzwaniami trenerskimi, ale też zdawał sobie sprawę, że będzie tam "nieco inaczej niż w Polsce".

"Na pewno zastałem poziom sportowy, do którego nie jestem może przyzwyczajony. Poza tym w klubie brakowało na co dzień fizjoterapeuty, trenera od przygotowania fizycznego, który zwykle przyjeżdżał na początku sezonu i to wszystko. Dla mnie była to abstrakcja, bo jak można kontrolować zawodniczki, gdy ich nie widzisz. Pewne rzeczy udało mi się zmienić. Natomiast to nie jest tak, że mam sześć, siedem osób w sztabie, jak to jest w naszej lidze. Mam tylko asystenta i fizjoterapeutę" – tłumaczył.

Jak dodał, musiał też wrócić do pracy u podstaw.

"Zdawałem sobie, że jest bardzo duża różnica w poziomie umiejętności między zawodniczkami. Dlatego musiałem wrócić do korzeni, trochę jako taki trener wprowadzający, uczyć pewnych rzeczy od podstaw. Oprócz tego trzeba jednak też przygotować zespół do meczu, ustalić taktykę, itp." - wskazał.

Cypryjskie kluby muszą mierzyć się z różnymi problemami. Przede wszystkim większość lokalnych zawodników albo się uczy, albo pracuje. A to oznacza, że mało która drużyna może pozwolić sobie na trenowanie dwa razy dziennie.

"Sporym utrudnieniem jest brak własnych hal. Kluby korzystają zwykle z obiektów szkolnych, uczelnianych, ale i tak są kłopoty z dostępnością. Dlatego też wiele zespołów przed południem nie ma gdzie trenować, a w obecnym sezonie jedna z drużyn wycofała się z rozgrywek właśnie ze względu na brak hali" – wspomniał Matela.

W lidze obecnie rywalizuje siedem zespołów. Rozgrywki nie są więc intensywne, a podróże na spotkania wyjazdowe dość krótkie.

"Najdłuższy wyjazd był do Pafos, ale właśnie ten zespół się wycofał. Często jest tak, że drużyny jeżdżą na mecze wyjazdowe autami osobowymi" – przyznał szkoleniowiec.

W pierwszym sezonie pracy zajął piątą lokatę. Jak zaznaczył, zarząd Anorthosisu nie chce budować zespołu za wielkie środki, lecz woli inwestować w młodzież.

"Nikt tu nie szasta pieniędzmi, klub bardzo rozsądnie stara się je wydawać. Widzę zaangażowanie ludzi, którzy naprawdę chcą coś zrobić, a silnego zespołu nie można zbudować w rok czy dwa lata, gdy są ograniczenia finansowe. Poza tym zasób ludzki na Cyprze też jest skromny. W tym sezonie naszym zadaniem jest awans do play-off, czyli zajęcie miejsca w pierwszej czwórce po fazie zasadniczej" – zaznaczył.

Cypryjskie kluby są w stanie skusić zawodników czy trenerów niezłymi ofertami finansowymi. Matela nie ukrywa, że są to pieniądze porównywalne do tych, jakie można zarobić w nieco zamożniejszych klubach polskiej ekstraklasy.

"Natomiast musimy pamiętać, że życie na Cyprze nie należy do najtańszych. Ceny są tu trochę turystyczne, a jedzenie - drogie. Ciężko coś odłożyć na przyszłość" – przyznał polski szkoleniowiec.

Święta Bożego Narodzenia Matela spędza na Cyprze. W Nikozji, gdzie mieszka z rodziną, jest polski sklep, który okazał się niezwykle pomocny w przygotowaniu świątecznego stołu.

"Staramy się pielęgnować tradycje, które wynieśliśmy z domu, m.in. mamy choinkę. Oczywiście, klimat świąt siłą rzeczy musi być inny. My jesteśmy przyzwyczajeni, że święta są białe, jest zimno, śnieg, choć ostatnio może pogoda w Polsce jest już nieco inna. Natomiast tutaj czar pryska, gdy wychodzimy z domu i jest plus 18 na termometrze. A czasami bywa śmiesznie, gdy obok pięknie udekorowanej choinki stoją dwie palmy" - podsumował.