Londyńczycy z Crystal Palace na północ Anglii wyruszyli z nadzieją na trzecie z rzędu czyste konto, co byłoby pierwszym takim wyczynem w tym sezonie Premier League. Ich nadzieje prysły jednak błyskawicznie, już po trzech minutach.
Sam Johnstone czyścił piłkę w polu karnym na rzut rożny, ale to nie zneutralizowało zagrożenia. Groźne podanie Rúbena Nevesa odbiło się od bezradnego Joachima Andersena, który niechcący skierował piłkę do własnej siatki.
Po powolnym zdobywaniu przestrzeni, Palace było bliskie wyrównującej bramki w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Po ładnym zagraniu Will Hughes wyłożył piłkę Albertowi Sambi Lokondze, który oddał dopiero drugi strzał Palace w kierunku bramki.
Po przerwie to goście byli w posiadaniu piłki, ale to gospodarze mieli pierwszą poważną szansę w drugiej części spotkania. Wrzutka z narożnika Hugo Bueno znalazła przy słupku Craiga Dawsona, który nie zdołał jednak skierować piłki głową do celu. Eberechi Eze, który zaliczył dublet w ostatnim wyjazdowym meczu Palace, wyglądał na najlepszą nadzieję gości na wyrównanie, gdy oddał strzał z woleja, sparowany nad bramkę przez wyciągniętego Sá.
Jak się okazało, Wolves otrzymali szansę na podwojenie swojej przewagi w doliczonym czasie gry, kiedy Johnstone sfaulował Pedro Neto w polu karnym. Neves wziął na siebie odpowiedzialność i wbił piłkę w dolny róg, pieczętując wygraną.
Po wtorkowym meczu obie drużyny mają po 37 punktów, choć Palace z lepszym bilansem jest o oczko wyżej, na 12. miejscu. Choć przyjezdni przegrali, to nikt włosów z głowy rwał sobie nie będzie. Oba zespoły mają po 9 punktów buforu nad strefą spadkową, a utrzymanie jest dla nich celem nadrzędnym.
