Norweskie Molde przegrało pierwszy mecz 1:2 i na swoim stadionie musiało wygrać więcej niż jednym golem, by realnie myśleć o awansie. Tyle że Klaksvik z nikim od początku lipca tyloma bramkami nie przegrał, a kandydatów było całkiem sporo.
Gospodarze od samego początku przejęli kontrolę nad meczem i choć VAR nie uznał trafienia Magnusa Eikrema w 8. minucie ze względu na spalonego, norweski weteran wkrótce pomógł zapewnić swojej drużynie przewagę tego wieczoru. Jego precyzyjne podanie trafiło na głowę Kristiana Eriksena, który skierował piłkę głową w górny róg bramki, wyrównując wynik dwumeczu na 2:2.
Przyjezdni ponieśli pierwszą ligową porażkę od 22 miesięcy w weekend i starali się odnaleźć po tym, jak Molde zneutralizowało ich przewagę z pierwszego meczu. Jednakże, podopieczni Magne Hosetha wciąż mieli szansę na kontynuowanie starań o zostanie pierwszą drużyną z Wysp Owczych, która zakwalifikowała się do fazy grupowej najważniejszych europejskich rozgrywek klubowych.
W zeszłym tygodniu Klaksvik odrobił stratę gola i wygrał 2:1 na własnym boisku, a w tym chcieli zanotować kolejny powrót. Prawie im się to udało, gdy Luc Kassi uderzył głową w poprzeczkę, choć Molde w końcu zaczęło kontrolować przebieg spotkania i nie wypuściło wyniku do końca.
To oznaczało dogrywkę. Zaledwie kilka minut po nieprzyznaniu rzutu karnego przez sędziego Nikolę Dabanovicia, Molde ostatecznie zadało decydujący cios w 111. minucie, gdy Martin Linnes niskim strzałem z dystansu zapewnił Norwegom awans do rundy play-off Ligi Mistrzów.
Pomimo niepowodzenia, Klaksvik przejdzie do historii niezależnie od wyniku w tych rozgrywkach. Wyeliminowali wszak Ferencvaros, później Hacken i stali się pierwszą drużyną z Wysp Owczych, która rywalizowała w fazie grupowej europejskich rozgrywek. A że zamiast Ligi Mistrzów będzie to runda play-off Ligi Europy, to i tak niemały wyczyn.