Industria Kielce wygrała z Kolstad i awansowała do fazy pucharowej Ligi Mistrzów
Zmagająca się praktycznie od początku sezonu z problemami kadrowymi kielecka drużyna wystąpiła mocno osłabiona. Zabrakło m.in. kontuzjowanych Nicolasa Tournata, Tomasza Gębali, Hassana Kaddaha i Szymona Sićki. Były też jednak i dobre wiadomości. W kadrze na czwartkowe spotkanie znaleźli się Białorusin Arciom Karalek i Benoit Kounkoud. Francuski prawoskrzydłowy został oskarżony przez młodą kobietę o próbę gwałtu podczas świętowania w jednym z paryskich lokali zdobycia przez "Trójkolorowych" mistrzostwa Europy i był zawieszony przez kielecki klub do czasu wyjaśnienia sprawy.
"Uzyskaliśmy informacje z Francji, że wobec Benoita nie toczy się obecnie żadne postępowanie karne. Nie został złożony wobec niego żaden pozew. Dlatego zdecydowaliśmy, że może grać. Będziemy monitorować sprawę" – powiedziała przed meczem prezes KS Iskra Kielce Magdalena Szczukiewicz.
Spotkanie miało duży ciężar gatunkowy. Podopieczni trenera Tałanta Dujszebajewa, aby zapewnić sobie awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, nie mogli tego przegrać. Z kolei rywale, aby pozostać w grze o awans do najlepszej "16", musieli wygrać.
Mecz rozpoczął się od udanych interwencji obu bramkarzy. Torbjoern Bergerud z Kolstad obronił rzuty karne wykonywane przez Szymona Wiadernego i Alexa Dujshebaeva. Z linii siedmiu metrów nie dał się też pokonać Andreas Wolff, broniąc rzut byłego zawodnika kieleckiego zespołu Sigvaldi Gudjonssona. W 11. minucie - po drugiej już bramce Sandera Sagosena - norweska drużyna prowadziła 5:3. Cztery minuty później był już jednak remis, gdy Bergeruda pokonał Dylan Nahi.
Wollf w popisowy sposób zatrzymał Gudjonssona, a akcję Industrii skutecznym rzutem wykończył Arkadiusz Moryto i to mistrzowie Polski wygrywali 7:6 w 16. minucie, a po bramce Nahiego było 10:8.
Goście przez kilka następnych minut cały czas grali w osłabieniu, nie mogąc zatrzymać w przepisowy sposób kielczan. Na ławkę kar powędrowali Sagosen i Henning Limstrand, w przypadku tego drugiego zawodnika sędziowie z Mołdawii zastanawiali się nawet, czy właściwą karą nie będzie czerwona kartka.
Kielczanie świetnie spisywali się w obronie, trochę gorzej w ataku, ale i tak na przerwę schodzili z trzybramkowym prowadzeniem (13:10). Popisowy mecz rozgrywał Wolff, broniąc w pierwszych 30 minutach z 47-procentową skutecznością - miał dziewięć udanych interwencji.
Po zmianie stron defensywa gospodarzy nadal działała bez zarzutu, w bramce swoje robił reprezentant Niemiec. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 33. min Bergeruda już po raz piąty pokonał Alex Dujshebaev (16:11), a po trafieniu Nahiego w 38. minucie było już 19:12. Zdenerwowany nieporadnością swoich zawodników trener Christian Berge poprosił o czas.
Rady szkoleniowca poskutkowały, bo po bramkach Gabriela Setterbloma i Simena Lyse goście odrobili część strat (14:19). Nadzieje norweskiego zespołu na odwrócenie losów spotkania trwały jednak krótko, gdyż na kwadrans przed końcem po trafieniu Pawła Paczkowskiego mistrzowie Polski ponownie prowadzili różnicą siedmiu goli (22:15).
Kielczanie pewnie pokonali norweską ekipę i dzięki temu zwycięstwu zapewnili sobie awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów.