Katastrofalny debiut Hummelsa w Romie, Zalewski też nie pomógł. To koniec Juricia?
Ostatnie starcie niedzieli w Serie A postawiło naprzeciw siebie rozpędzoną ofensywnie Fiorentinę i wciąż szukającą swojej tożsamości po zmianie trenera AS Romę. Rzymianie błyskawicznie zrozumieli, jak silny jest rywal, gdy w niewiele ponad kwadrans mieli już dwa gole straty. W 9. minucie strzelał Kean, a poprawił z karnego Beltran.
Sprawdź szczegóły meczu Fiorentina - Roma
Ivan Jurić zareagował drastycznie i już po półgodzinie meczu dokonał dwóch zmian. Na boisko wbiegli natychmiast Nicola Zalewski i Manu Kone. Na krótką metę przynajmniej druga z tych zmian dała wymierną korzyść. Francuz po kilku minutach na boisku zdobył wyjątkowej urody gola z dystansu, obijając słupek i nie dając szans na obronę Davidowi De Gei.
Wynik na styku nie utrzymał się jednak nawet trzech minut! Autor pierwszego gola, Moise Kean, niemal natychmiast znalazł odpowiedź i do przerwy było 3:1. W barwach Romy nie wrócił rozczarowujący Gianluca Mancini, wróciła za to równie zdeterminowana ekipa Violi, która potrzebowała tylko kilku minut na kolejny cios. Rozgrywający świetne zawody Edoardo Bove finalizował akcję, z którą jego drużyna ruszyła spod własnej bramki.
Fiorentinie wychodziło wszystko i widać było entuzjazm godny drużyny, która w dwóch meczach poprzedzających niedzielne starcie strzeliła aż 10 goli. A jak nastroje w Romie? Dobrym ich wyrazem była postawa Mario Hermoso, który od 60 do 65. minuty zarobił dwie żółte kartki.
Chwytający się brzytwy trener Jurić zdjął zdziwionego Dybalę i posłał na boisko Matsa Hummelsa, dla którego był to pierwszy mecz od pożegnania z Borussią Dortmund. I zanim zdążył zrobić cokolwiek dobrego, Niemiec został wyjątkowo pechowym autorem gola samobójczego. Strzelał Kean, ale piłka dopiero po główce Hummelsa wpadła do siatki.
Jak nie szło, to nic i nikomu w barwach Romy. Nawet fani i piłkarze Fiorentiny wydawali się w ostatnich minutach wyczekiwać końca, jakby dalsze pogrążanie rywala leżącego na łopatkach nie było humanitarne. Wynik 5:1 nie tylko podtrzymał imponującą tendencję strzelecką Violi, ale też zapewnił jej wyprzedzenie Atalanty bilansem bramkowym na 4. miejscu w tabeli. Roma tkwi w dolnej połówce.