Dusan Vlahović demoluje Genoę i prowadzi Juventus do triumfu na pustym Marassi
Juventus, jak zwykle nie do pokonania, wygrał 3:0 na Stadio Ferraris (Marassi) z Genoą, która dobrze broniła się przez całą pierwszą połowę, ale poległa tuż po rozpoczęciu drugiej.
Sprawdź szczegóły meczu Genoa - Juventus
Bianconeri z trudem tworzyli klarowne szanse przeciwko dobrze ustawionej Genoi, przyczajonej nisko i gotowej na przyjęcie rywali. Nawet bardziej pomysłowym piłkarzom Juve trudno było znaleźć lukę w szczelnej obronie przeciwników, którzy byli dobrzy w odcinaniu możliwości zawodnikom Thiago Motty, świeżo po dwóch remisach 0:0 z rzędu w lidze.
Czerwono-niebiescy uderzyli jednak w nie słabszy mur turyńskiego klubu w fazie ofensywnej, co dało nudny i pozbawiony emocji mecz. Juventusowi brakowało szybkości myślenia i działania w pierwszej połowie i tak naprawdę nie sprawiali kłopotów Golliniemu w bramce, dominując w posiadaniu piłki, ale schodząc na przerwę bez gola po raz kolejny.
W drugiej połowie Juventus, który wszedł z odpowiednim nastawieniem i innym charakterem, znalazł ważny rzut karny w 47. minucie, spowodowany faulem De Wintera. Przy wapnie pojawił się jak zwykle Dusan Vlahović i rozwiał wszelkie przekleństwa, ponownie strzelając bramkę z 11 metrów: potężny strzał po wolnym rozbiegu i Gollini nie mógł nic zrobić.
Thiago Motta zmienił układ po powrocie z szatni, ustawiając Kalulu na prawej obronie i Danilo na środku obrony, a następnie przesuwając Koopmeinersa do roli pomocnika za serbskim autorem bramki przewagi. Z tym nowym ustawieniem taktycznym Bianconeri znaleźli więcej miejsca, poruszając się z piłką z większą łatwością i szybkością, miażdżąc Genoę na własnej połowie boiska, która nie była w stanie złapać oddechu przez dobre 20 minut.
Nowy pomysł byłego trenera Bolonii zaowocował i w ciągu 9 minut Juventus podwoił łupy dzięki doskonałemu pionowemu wyczuciu Koopmeinersa, który wypuścił Vlahovicia głęboko w pole, a ten bezlitośnie pokonał bramkarza.
Następnie goście spokojnie i dojrzale poradzili sobie z utrzymaniem przewagi, wykorzystując psychiczną i fizyczną zapaść Genoi i uciekając przed upływem czasu. Alberto Gilardino sprawił, że wielu młodych zadebiutowało w drugiej połowie, szukając w nich świeżości i głodu, czego brakowało bardziej doświadczonym i zwykle bojowym graczom Rossoblu.
Ci ostatni musieli uznać wyższość defensywną Bianconerich, którzy po raz kolejny byli w stanie uzyskać czyste konto, szóste z rzędu w Serie A, rozgrywkach, w których nie stracili jeszcze bramki. Niesamowite dane dla turyńskiego klubu, które są coraz bardziej zaskakujące z każdym meczem. W finałowych minutach pojawiła się również pierwsza radość sezonu dla Francisco Conceicao, nowego nabytku Juventusu i nowicjusza w meczu. Portugalczyk przedarł się do bramki mocnym, niskim strzałem, który zaskoczył bezbłędnie Golliniego: 3:0 i smutna noc dla Rossoblu na opustoszałym Marassi.