Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Czwartek z Pucharem Polski: Miedź walczyła, ale to Legia jako ostatnia awansuje do 1/8 finału

Flashscore
Zaktualizowany
Czwartek z Pucharem Polski
Czwartek z Pucharem PolskiPressFocus / ddp USA / Profimedia
W środę GKS Katowice został szóstym (!) klubem Ekstraklasy wyeliminowanym z Pucharu Polski przez zespół z niższej ligi, a trzy kolejne udały się w czwartek na wyjazdy, by walczyć o pozostanie w grze na terenie nominalnie słabszych rywali. Pierwszy sprawdzany był łódzki Widzew, który z wielkim trudem wygrał w Zielonej Górze. Po nim Zagłębie pewnie pokonało Wartę, a Miedź Legnica wysoko zawiesiła poprzeczkę Legii, która z kłopotami wywozi awans z Dolnego Śląska.

Miedź Legnica – Legia Warszawa (1:2)

Miedź jeszcze nigdy nie wygrała z Legią Warszawa i faworyci ze stolicy chcieli zrobić wszystko, by tę tendencję przedłużyć, pomni wygranej Miedzianki z Rakowem w poprzedniej rundzie. Stąd mocny wyjściowy skład Wojskowych na Stadionie Orła Białego. Nieoczekiwanie to gospodarze pierwsi oddali strzał, gdy Kamil Drygas spróbował wykorzystać sytuacyjną piłkę z dystansu i nie był daleki od wsadzenia jej za kołnierz Kobylakowi. Otwierające 20 minut nie przyniosło goli, za to żywe i intensywne widowisko, w którym Miedź dotrzymywała kroku Legii. Gospodarze z biegiem czasu zdawali się słabnąć i w 21. minucie niepilnowany Morishita po lewej otrzymał wymarzoną piłkę od Guala, z której ustrzelił tylko boczną siatkę.

Gra coraz bliżej bramki Miedzi skończyła się kontrą w 26. minucie, po której Kamil Antonik z dystansu strzelał pod słupek i Gabriel Kobylak z trudem wybił. Gdzie Legia przeważała umiejętnościami indywidualnymi i wyszkoleniem, tam Miedzianka nadrabiała determinacją i wolą walki, dzięki czemu do przerwy obie strony były pogodzone przy 0:0. Druga odsłona zaczęła się od dalszych prób legionistów i wyglądało na to, że Ruben Vinagre może uradować przyjezdnych, gdy huknął z ostrego kąta już po minucie. Abramowicz wybił, a Marc Gual dobijał… to była kolejna jego niecelna próba w tym meczu. Wprowadzony na drugą połowę Maxi Oyedele w jednym z pierwszych kontaktów zaliczył stratę, która zdawała się ważyć całe tony. Piłkę przejęli miejscowi, a Juliusz Letniowski z dystansu wpakował piłkę przy dalszym słupku! 

Radość nie trwała długo, bowiem w 55. minucie Wszołek ustrzelił rękę zawodnika miejscowych i rzut karny na gola zamienił Kapustka. Nim minęło 20 minut drugiej połowy, Wojskowi mieli już 10 strzałów na koncie, choć z potężnej przewagi ofensywnej nie przyszły kolejne bramki. Szczególnie żałować mogli warszawiacy sytuacji z 70. minuty, gdy Morishita był sam przed bramką, ale Abramowicz go zatrzymał. To był ostatni akcent na dłuższą chwilę, ponieważ z powodu zadymienia grę przerwano. Po jej wznowieniu Legia już się nie pomyliła – podanie Kapustki wzdłuż linii końcowej przeciął Luquinhas i awans mieli faworyci. Gospodarze zaczęli szukać wyrównania i zdołali zepchnąć Legię do obrony na dłużej, a w 90. minucie Damian Michalik z półobrotu prawie zaskoczył Kobylaka! Moment po nim piłkę obok słupka posłał Mioc i zaczęło pachnieć golem. Gdy w kolejnej akcji uderzał Drzazga, udało się ugrać tylko róg. Po prawie 100 minutach gospodarze żegnają się z rozgrywkami, ale Legia końcówkę rozegrała z duszą na ramieniu i... Goncalo Feio wściekle wykrzykującym na swoich zawodników.

Wynik i statystyki meczu Miedź - Legia
Wynik i statystyki meczu Miedź - LegiaFlashscore

Warta Poznań – Zagłębie Lubin (0:3)

Drugi czwartkowy pojedynek rozpoczął się niemrawo, ale i tego należało się spodziewać. Warta gra nisko i trudno uznać jej ofensywę za postrach, z kolei Zagłębie straciło Pieńkę i Kurminowskiego, więc jego dominacja w pierwszych fragmentach ograniczała się do dwóch tercji boiska, bez większego zagrożenia pod bramką Jędrzeja Grobelnego. Dopiero zmiana stron między Wdowiakiem a Grzybkiem na skrzydłach Miedziowych przyniosła szybki efekt. 

Ten drugi otrzymał doskonałe podanie wypuszczające od Dąbrowskiego, po przejęciu ściął z piłką do środka i przymierzył pod dalszy słupek na 1:0. Liniowy natychmiast podniósł chorągiewkę, ale VAR go poprawił – na spalonym był inny, niebiorący udziału zawodnik Zagłębia. I choć Miedziowi więcej do przerwy nie zdziałali, to o Warcie trudno w ogóle coś dobrego powiedzieć. Jedno uderzenie do statystyk, parę niecelnych i seria ataków sypiących się wkrótce po wyjściu z własnej połowy.

Zieloni wrócili na boisko z mocnym postanowieniem poprawy i w 10 minut w ofensywie zrobili więcej niż przez całą pierwszą połowę. Dopiero niesygnalizowany strzał Makowskiego z dystansu – z którym Grobelny miał pewne problemy – przypomniał im, że muszą nie tylko walczyć o wyrównanie, ale i uważać z tyłu. Takich okazji Zagłębie nie miało już równie wiele co w pierwszej połowie, ale w 68. minucie tylko muśnięcie Grobelnego posłało piłkę w boczną siatkę po strzale Radwańskiego. Do trzech razy sztuka? Na to wychodzi, w 72. minucie do piłki z rzutu rożnego najlepiej wyskoczył Michał Nalepa i główką po koźle podwoił prowadzenie Miedziowych. I choć Zieloni walczyli długo, to ich nadzieje ostatecznie ukrócił w 89. minucie Jarosław Jach, który również główką wykorzystał rzut rożny.

Statystyki meczu Warta Poznań - Zagłębie Lubin
Statystyki meczu Warta Poznań - Zagłębie LubinFlashscore

Lechia Zielona Góra – Widzew Łódź (3:3, 4:5 p.k.)

Ani różnica potencjałów, ani jesienna aura, ani nawet wczesne czwartkowe popołudnie nie zniechęciły kibiców w Zielonej Górze, którzy szczelnie wypełnili stadion i obstawili jego ogrodzenia przed przyjazdem ekstraklasowego Widzewa. Grająca na co dzień na czwartym szczeblu Lechia odwdzięczyła się dużą determinacją od pierwszej minuty, starając się nie tylko utrudniać życie faworytom, ale i zagrozić im na swoim boisku.

Ponieważ łodzianie nie umieli przekuć przewagi w rozgrywaniu piłki, w połowie pierwszej odsłony gospodarze wypracowali rzut karny. Hajrizi faulował Dawida Dębskiego i po analizie VAR piłka spoczęła na wapnie. Mateusz Lisowski pewnie pokonał Jana Krzywańskiego, a minutę później posłał niemal idealną piłkę do wychodzącego Jakuba Kołodennego, który przeniósł ją nad bramką, choć powinno być 2:0. Widzew dopiero tuż przed przerwą pokazał cokolwiek godnego zespołu Ekstraklasy, ale Hamulić tuż przed gwizdkiem główką oddał piłkę w ręce bramkarzowi Lechii. Wcześniej niegroźną główkę posłał też Rondić.

Po przerwie oglądaliśmy scenariusz znany w takiej sytuacji: trzy szybkie zmiany wzmacniające Widzewa i próba odrobienia straty. Łukowski, Alvarez i Kozlovsky pomogli zwiększyć presję na gospodarzach, ale przez 20 minut nie przynosiło to efektu bramkowego. W końcu tama pękła, gdy Łukowski dograł Hamuliciowi, a ten dał wyrównanie. Po kilku minutach to Bośniak asystował i na 20 minut przed końcem Widzew miał prowadzenie po golu Cybulskiego. Przyjezdni mieli już wynik, ale gospodarze nie zamierzali się poddać i szukali kolejnej bramki. Pojedyncze strzały wypracowali, żaden jednak nie zagrażał bramce RTS-u. Widzew zmierzał więc po awans i tylko rzut rożny w 88. minucie przypomniał gościom, że mecz trwa. Rafał Figiel wkręcił piłkę na bliższy słupek, a Przemysław Mycan uderzył idealnie. Nie tylko wyrównał, to również on w 95. minucie strzelał, chcąc uniknąć dogrywki.

Dogrywka i karne w Zielonej Górze

Dodatkowe pół godziny dostarczyło kolejnych emocji. W 98. minucie Widzew domagał się rzutu karnego, którego arbitrzy nie przyznali, a moment później Fran Alvarez wypuścił Łukowskiego sam na sam, tyle że ten przelobował i bramkarza, i bramkę. Wojciech Fabisiak miał sporo pracy, a pewną ulgą dla niego był fakt, że Said Hamulić ledwo kuśtykał z kontuzją i nie mógł mu zagrozić. Kwadrans oblężenia w pierwszej połowie dogrywki zdawał się kosztować łodzian więcej niż Lechię. 

Gdyby Hamulić był sprawny, mógłby przesądzić o wygranej tuż po wznowieniu gry, ale nie dał rady strzałem prawą nogą. Lechia zostawała nisko, wyraźnie licząc na karne lub jeden zryw. Wycieńczeni gospodarze nie dali jednak rady utrzymać wyniku, gdy kulejący Hamulić wypuścił Jakuba Sypka, a ten leniwym – za to precyzyjnym strzałem – zdołał wtoczyć piłkę przy dalszym słupku. Koniec marzeń Lechii? Znów nie. W 121. minucie ostatni rzut rożny zielonogórzan skończył się ręką Kozlovskiego, czerwoną kartką i karnym! Wykorzystana jedenastka Lisowskiego oznaczała 3:3 i serię rzutów karnych.

Statystyki meczu Lechia - Widzew
Statystyki meczu Lechia - WidzewFlashscore

Uderzenie Sobola pod poprzeczkę dało Widzewowi prowadzenie, ale Maćkowiak odpowiedział nie gorzej. Marek Hanousek dał się wyczuć, ale strzelił za dobrze, by Fabisiak wyjął piłkę. Krzywański nawet nie drgnął, gdy Figiel pokonał go strzałem pod prawy słupek, tymczasem Fabisiakowi kolejny dobry wybór kierunku nie pomógł przy strzale Łukowskiego. Mateusz Zientarski i jego imiennik Żyro również wykorzystali okazję i dopiero Przemysław Mycan dał się zatrzymać młodemu golkiperowi Widzewa. W tej sytuacji Fran Alvarez celnym strzałem zamknął mecz wygrany w niebywałych męczarniach.

Wynik i strzelcy bramek meczu Lechia - Widzew
Wynik i strzelcy bramek meczu Lechia - WidzewFlashscore