Czyste szaleństwo na Old Trafford! Siedem bramek, w tym trzy w dogrywce
W spotkanie zdecydowanie lepiej weszli gospodarze, którzy już po 10 minutach wyszli na prowadzenie po akcji Alejandro Garnacho i bramce Scotta McTomineya. Argentyńczyk oddał strzał, z którym poradził sobie bramkarz Liverpoolu, ale piłka po odbiciu się od niego zawisła w powietrzu w okolicy linii bramkowej, a najszybszy był przy niej Szkot, który wpakował ją do siatki.
Czerwone Diabły grały zaskakująco dobrze i tłamsiły bezradny w dużej części pierwszej połowy Liverpool, ale nagle przeżyły prawdziwe trzęsienie ziemi. Tuż przed przerwą The Reds zadali dwa błyskawicze ciosy i to oni schodzili do szatni z zaliczką jednego gola.
Najpierw w pole karne Andre Onany z piłką zawędrował Jarell Quansah, który odegrał do Darwina Nuneza, a ten znalazł w szesnastce Alexisa Mac Allistera. Argentyński mistrz świata doprowadził do remisu w 44. minucie gry, by chwilę później piłkę z bliskiej odległości uderzył do bramki Mohamed Salah. Egipcjanin tylko dobijał strzał Nuneza i był zmuszony uderzać prawą nogą, ale piłka po odbiciu się od słupka znalazła drogę do bramki.
Po przerwie trwał lepszy okres gry Liverpoolu, a Onana musiał radzić sobie z kolejnymi próbami napastników gości. Ofensywa gospodarzy zupełnie się za to zacięła. Kompletnie niewidoczni byli Marcus Rashford, Bruno Fernandes czy Rasmus Hojlund. Momentami można było zastanawiać się, czy w ogóle są jeszcze na boisku.
Portugalczyk mógł wylecieć z boiska po faulu na Dominiku Szoboszlaiu, ale sędzia postanowił nie pokazywać mu drugiej żółtej kartki. Pierwszą objerzał za dyskusję pod sam koniec pierwszej połowy.
Tak jak Liverpool zaskoczył tuż przed przerwą, tak Manchester United zrobił to przed zakończeniem regulaminowego czasu gry. W 71. minucie na murawie pojawił się Antony, który jednyną bramkę w tym sezonie zdobył właśnie w Pucharze Anglii. Mało kto spodziewał się, że to właśnie on wprawi w taką radość Old Trafford, w dodatku po strzale swoją zdecydowanie słabszą prawą nogą. Brazylijczyk w 87. minucie doprowadził do remisu 2:2 sprytnym uderzeniem.
Gdy dogrywka była niemal nieunikniona, mecz ten mógł skrócić Rashford. Anglik znalazł się w sytuacji sam na sam na kilka sekund przed ostatnim gwizdkiem sędziego i uderzając ze swojej ulubionej pozycji na lewym skrzydle, lepszą nogą, posłal piłkę tuż obok słupka. To oznaczało dodatkowe 30 minut gry.
Za mało zwrotów akcji? Po piętnastu minutach dogrywki Liverpool wyszedł na prowadzenie po uderzeniu z dystansu Harveya Elliota, które po rykoszecie od jednego z defensorów zaskoczyło Onanę. Manchester United był pod ścianą i musiał walczyć, by w ogóle doprowadzić do ewentualnych rzutów karnych.
Wtedy jednak w 112. minucie meczu fatalny błąd popełnił Nunez, który stracił piłkę na swojej połowie na rzecz McTominaya. Szkot przytomnie pociągnął kilka metrów z akcją i wyprowadził na świetną pozycję Rashforda, a ten wreszcie zdobył dziś jakże ważną bramkę na 3:3.
To jednak nie był koniec emocji. W 121. minucie dogrywki Liverpool miał rzut rożny, który miał być ostatnią akcją tego spotkania. Obrońcy Manchesteru United wybili jednak piłkę za pole karne, a tam stracił ją Elliot, dzięki czemu Garnacho i Amad Diallo pomknęli dwóch na jednego z kontrą przez niemal całe boisko. O strzał pokusił się 21-letni Iworyjczyk. Piłka po jego uderzenia sunęła jak do bilarodwej łuzy i idealnie wpadła do siatki po odbiciu od słupka.
W swojej cieszynce zawodnik Czerwonych Diabłów zdjął koszulkę, za co zobaczył drugą żołtą kartkę i musiał opuścić boisko. Gospodarze bronili się w dziesiątkę, ale dowieźli prowadzenie do końca i zagrają w półfinale Pucharu Anglii!