Tottenham przegrywał, ale rozbił West Ham w osiem minut. Karygodne wyczyny Kudusa na murawie
Przed meczem oba zespoły dzieliły tylko dwa punkty, ale żadna z nich nie mogła być zadowolona z pozycji, którą zajmuje po siedmiu kolejkach. Tottenham plasował się na dziewiątym, a West Ham na dwunastym miejscu.
Pierwsza połowa na remis, ale emocji nie brakowało
Lepiej w mecz weszli gracze Tottenhamu, ale to West Ham powinien prowadzić w 10. minucie, kiedy znakomite podanie w polu karnym otrzymał Kudus, ale uderzył praktycznie tam, gdzie stał Vicario i obronił ten bardzo mocny strzał. Kilka minut później Tottenham miał swoją szansę, a konkretnie Son, który zatańczył z obrońcami, ale nie dokręcił piłki do siatki.
Kudus swoją drugą szansę już wykorzystał. Jarrod Bowen poradził sobie z obrońcami, zagrał do niepilnowanego Ghańczyka, który wyprowadził West Ham na prowadzenie.
Tottenham szukał gola i dopiął swego w 36. minucie. Dejan Kulusevski otrzymał piłkę na skrzydle, zszedł na lewą nogę i oddał strzał, który wydawało się, że wybroni Areola, ale po jego interwencji piłka trafiła w słupek, później w drugi i wpadła do siatki. Gospodarze mogli tuż przed przerwą objąć prowadzenie, ale koronkowa akcja została zakończona niecelnym strzałem Pedro Porro z powietrza, a w ostatniej sekundzie pierwszej połowy źle w polu karnym zachował się Son. Do przerwy było 1:1.
Zabójcze osiem minut Tottenhamu. Kudus zamiast trafiać do siatki, nokautował rywali
Tottenham rewelacyjnie wszedł w drugą połowę. Son znakomitym podaniem zewnętrzną częścią stopy znalazł Udogie, a ten wyłożył piłkę do Bissoumy, po strzale był jeszcze rykoszet, który zmylił bramkarza i gospodarze objęli prowadzenie.
Trzy minuty później było już 3:1. Kulusevski podał w polu karnym do Sona, ten zmusił Areolę do obrony, ale piłka pechowo odbiła się od Todibo i po ponownym kontakcie mieliśmy samobója. Gospodarze nie mieli zamiaru się zatrzymywać. Son otrzymał długie prostopadłe podanie, następnie zabawił się z Todibo i podwyższył wynik na 4:1. Minutę później mogło być już 5:1, ale Koreańczyk tym razem trafił w słupek.
Te osiem minut wstrząsnęło West Hamem, a tempo meczu nieco spadło, bo goście nie mieli pomysłu na zagrożenie bramce Vicario, a Spurs kontrolowali grę.
Karygodnie pod koniec meczu zachował Mohammed Kudus. Najpierw kopnął leżącego Micky’ego van de Vena, następnie zaatakował go w głowę, później jeszcze w twarz od niego dostał Pape Sarr, a ucierpieli też Richarlison i Johnson. Na początku Andrew Madley pokazał mu tylko żółtą kartkę, ale po interwencji VAR wyrzucił Ghańczyka z boiska w 86. minucie.
Do końca meczu goli już nie było i osiem minut drugiej połowy zdecydowało, że Tottenham wygrał 4:1, co sprawiło, że Julen Lopetegui miał bardzo zasmuconą minę.