Manchester City bez pogromu nad Southampton, ale Bednarek przegrał walkę z Haalandem
Jedyne trafienie spotkania miało bowiem miejsce już w 5. minucie meczu i Polak był w nie mocno zaangażowany. Matheus Nunes dośrodkował piłkę z lewego skrzydła, wchodząc w pole karne, a Bednarek próbował przytrzymać Haalanda, by Norweg nie mógł dojść do futbolówki. Ten jednak wyrwał się z objęć Polaka i mimo to w swoim stylu umieścił piłkę w siatce. A nad Etihad Stadium zaczął unosić się zapach pogromu.
Skazani na pożarcie goście potrafili jednak postawić sie rywalom, co było sporą niespodzianką. Zespół Russella Martina dłuższymi fragmentami utrzymywał się przy piłce, co było dość zaskakującym obrazkiem dla osób, które znają styl gry zespołów Pepa Guardioli. Defensywa Świętych nie popełniała prostych błędów, do których przyzwyczaiła już w tym sezonie i nie dawała gospodarzom okazji na kolejne bramki.
Sęk w tym, że przyjezdni posiadali piłkę, ale nic wielkiego z tego nie wynikało. Nie szły za tym strzały na bramkę, a nawet akcje w pobliżu pola karnego Manchesteru City. Poza jednym wyjątkiem z samej końcówki pierwszej połowy. Wówczas od połowy boiska urwał się Cameron Archer, który mknął na bramkę Edersona i będąc w dogodnej pozycji huknął w poprzeczkę. Guardiola w przerwie nie mógł być zawodolony z postawy swoich zawodników.
Rękę Hiszpana widać było w poczynaniach mistrzów Anglii już w pierwszych minutach drugiej połowy. Przede wszystkim Manchester City przestał tolerować bieganie za piłką, która jest w posiadaniu beniaminka i zabrał mu futbolówkę. Do tego dołożył też stwarzanie groźnych sytuacji, których tym razem jednak nie potrafił wykorzystać Haaland.
Najpierw Norweg zamykał akcję na dalszym słupku, gdy dośrodkowanie do niego zostało posłane z prawej flanki, ale w niewytłumaczalny sposób nie potrafił umieścić futbolówki w siatce. Potem ponownie dostał dogranie z prawej strony, choć tym razem piłka była na wyższym pułapie i Norweg głową nie skierował jej do bramki.
Do końca spotkania gospodarze walczyli o zdobycie drugiego gola, który definitywnie zamknąłby mecz, a goście liczyli na swoje pojedyncze okazje, choć nie mieli ich zbyt wiele i Ederson nie był poważnie testowany. Haaland mógł jeszcze zaliczyć dublet w samej końcówce, ale wtedy w sytuacji sam na sam z Aaronem Ramsdale'm przegrał pojedynek z angielskim bramkarzem.
Manchester City zapisuje sobie jednak trzy punkty do tabeli, a Southampton po dziewięciu ligowych meczach wciąż nie ma na swoim koncie żadnego zwycięstwa.