Katastrofa Manchesteru United w Londynie, Crystal Palace z historycznym zwycięstwem
Crystal Palace zrobiło już swoje, zgarniając 10 punktów w ostatnich czterech meczach i odpychając się komfortowo w górę od strefy spadkowej. Odepchnąć się chciał również Manchester United, który na Selhurst Park w poniedziałek miał szansę przeskoczyć Chelsea i Newcastle, wskakując do strefy pucharowej. Warunek był jeden: komplet punktów.
Sprawdź komplet statystyk meczu Crystal Palace – Manchester United
Czerwone Diabły musiały szybko zmierzyć się z prozą meczu, w którym gospodarze szukali drugiego z rzędu zwycięstwa kosztem United. Jeszcze nigdy Palace nie wygrało obu meczów w sezonie z Manchesterem, a po wrześniowym 1:0 na Old Trafford atut własnej publiczności zdawał się pchać ich właśnie do tego osiągnięcia.
Grający bez kompleksów, na dużym luzie i wysokiej intensywności gospodarze z łatwością wypracowali optyczną przewagę nad zawodnikami Ten Haga, a potwierdzenie tego na tablicy wyników zajęło mniej niż kwadrans. Daniel Munoz w 12. minucie podał do Michaela Olise, ten przebiegł pewnie z piłką kilkanaście metrów i posłał w prawo, pod słupek. Bierność zawodników United była porażająca.
Przyjezdni długo wydawali się bezradni i tylko niebywały fart mógł dać im wyrównanie. Tym właśnie zapachniało w 27. minucie, gdy po rzucie rożnym walka Deana Hendersona i Rasmusa Hojlunda na linii bramkowej wprowadziła piłkę do bramki. Gol jednak nie padł, sędzia wskazał na faul w ataku. Po chwili gospodarze ponownie dyktowali warunki i jeszcze przed przerwą podwyższyli prowadzenie, gdy Mateta z łatwością minął Evansa i z ostrego kąta zmieścił piłkę w bramce Onany.
Lepszy powrót z szatni zaliczyli gospodarze, a Eberechi Eze oddał pierwszy celny strzał już po chwili. United na pierwszą okazję czekało do 53. minuty. Wówczas Casemiro trafił po dobitce do bramki, ale chorągiewka liniowego poszła w górę i gol nie został uznany. W rewanżu Eze i Mitchell kolejno uderzali w stronę Onany. Raz i drugi nie weszło, ale za trzecim już tak – do piłki nie doszedł Andersen, za to Tyrick Mitchell wepchnął ją do bramki.
Po godzinie United mieli już bagaż trzech goli i wciąż nie pokazali atutów, by zacząć straty odrabiać. Gdy Hojlund po zatrzymanej akcji oczekiwał karnego, Palace ruszyło z kolejną akcją. Casemiro łatwo dał się ograć Munozowi przy linii końcowej, dograł do Olise, a ten podniósł wynik na 4:0!
United odrabiali już straty w tym sezonie, ale na Selhurst Park nie było o tym mowy. Czerwone Diabły skapitulowały długo przed końcem i bardziej pachniało golem na 5:0 niż choćby honorowym trafieniem. Jeszcze w doliczonym czasie słupek ratował Onanę przed wyższym wymiarem kary.
Najwyższa porażka – czterema bramkami – w tym sezonie stała się faktem, to też pierwszy w historii dublet zwycięstw Palace nad Czerwonymi Diabłami. Tymczasem licznik straconych bramek United rośnie nieubłaganie. Jak wylicza Opta, osiągnął już 81 we wszystkich rozgrywkach, najwięcej od sezonu 1976/77.