Aston Villa traci trzy punkty w ostatnich sekundach. Evanilson bohaterem
Pierwszą kapitalną okazję dla Aston Villi miał Amadou Onana, który po świetnie rozegranym rzucie wolnym znalazł się w dogodnej pozycji do oddania strzału lub zagrywania pod bramkę do jednego z kolegów. Ostatecznie ani Pau Torres ani Ollie Watkins nie dotarli do piłki, a lecącą do siatki futbolówkę zatrzymał bramkarz Wisienek. Kibice na trybunach wstrzymali oddech, bo gospodarze byli bardzo blisko prowadzenia.
Kilka minut później Villa Park ryknęła z radości po bramce Johna McGinna. Gol został jednak anulowany po analizie VAR, która według sędziów wykazała, że Watkins wygarniał piłkę, która wcześniej opuściła już boisko. Gracze Bournemouth na chwilę aż stanęli w bezruchu, a po chwili Anglik podał do Szkota, który popisał się ładnym trafieniem. Gdyby gol został uznany, Andoni Iraola mógłby mieć pretensję do swoich obrońców o brak koncentracji, ale ostatecznie wciąż mieliśmy bezbramkowy remis.
Do przerwy taki stan rzeczy się nie zmienił. Justin Kluivert przetestował jeszcze Emiliano Martineza strzałem w okienko, a Ezri Konsa sprawdził umiejętności Marka Traversa, ale obaj bramkarze stanęli na wysokości zadania.
Tuż przed upływem godziny gry Unai Emery postanowił wprowadzić na murawę swojego superrezerwowego - Jhona Durana. Kolumbijczyk miał tworzyć parę napastników z Watkinsem, więc Aston Villa od tego momentu była niesamowicie groźna w ataku.
Młody napastnik miał swoją szansę w 75. minucie po podaniu od Watkinsa, ale jego strzał lewą nogą minął o metr prawy słupek bramki Traversa. Bramkarz Bournemouth nie miał jednak tyle szczęścia minutę później, gdy do siatki trafił inny rezerwowy.
Niespodziewanie był to Ross Barkley, który pojawił się na boisku w drugiej połowie, wykorzystał zamieszanie pod bramką po zgraniu Leona Baileya i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.
Gdy wydawało się, że wszystko zmierza do zwycięstwa The Villans, nadeszła szósta, czyli ostatnia minuta doliczonego czasu gry. Wisienki miały rzut wolny, a w polu karnym gospodarzy pojawił się nawet Travers. Piłka powędrowała jednak na głowę Evanilsona, który dość niespodziewanie zaczął mecz na ławce rezerwowych, a finalnie został bohaterem gości, ratując im remis precyzyjnym strzałem głową.
Aston Villa na pewno po tej kolejce utrzyma się w czwórce, ale traci już pięć oczek do Manchesteru City, a jutro swój dorobek punktowy mogą poprawić Liverpool i Arsenal.