Zagłębie Lubin z czwartą wygraną z rzędu, choć ŁKS Łódź walczył do ostatnich sekund
W ostatnim meczu 33. kolejki gra toczyła się już tylko o morale na boisku i trybunach. Zagłębie miało wygodną 8. pozycję bez szans na wyprzedzenie Pogoni, ŁKS szans na wyprzedzenie kogokolwiek już nie miał, jako biało-czerwono-biała latarnia Ekstraklasy. Pozostało podziękować grą za doping wypełnionego sektora gości.
Sprawdź szczegóły meczu Zagłębie – ŁKS Łódź
Mocny start Zagłębia
Miedziowi ewidentnie nie zamierzali dawać spadkowiczom taryfy ulgowej i już po paru minutach mogli prowadzić. Co prawda nie po paru, ale po kilku się udało. Po stracie Louveau w okolicach linii środkowej z piłką ruszył Chodyna, czujnie prostopadłym podaniem posłał przed bramkę Kurminowskiego, a ten trąceniem skierował piłkę po ziemi poza zasięgiem rzucającego się Bobka.
Młody bramkarz już po sześciu minutach stracił czyste konto, ale trudno uznać go za słaby punkt drużyny. Przeciwnie, w kolejnych fragmentach 20-latek był ostatnią deską ratunku, kilkakrotnie zatrzymując strzały Zagłębia. Gospodarze spędzili prawie pół godziny na okupacji tercji defensywnej ŁKS-u, który dopiero w 39. minucie wyszedł z akcją ze swojej połowy. Wieńczył ją niecelny strzał z dystansu Daniego Ramireza, a przed przerwą jeszcze jedno uderzenie poza bramkę zaserwował Louveau.
Wynik pod kontrolą? Nie w końcówce
Zagłębie musiało zejść do szatni z niedosytem i zasmakować go ponownie tuż po powrocie, bowiem Kurminowski był o włos od 2:0, gdy piłkę poza bramkę wybijał przed linią czujny Tutyskinas. Jakby przeświadczeni o jednostronności meczu, lubinianie nazbyt odpuścili, przez co w kilka minut zawodnicy ŁKS-u zanotowali cztery celne uderzenia, sprawdzając solidnie refleks Dioudisa.
Zrobiło się gorąco, ale napięcie tuż przed kwadransem drugiej części meczu zmniejszył Mateusz Grzybek. To on doszedł do piłki posłanej przez całe pole karne przez Chodynę, po czym jak śrubę wkręcił piłkę do bramki na 2:0.
Nieoczekiwanych emocji w ostatnich minutach dostarczył arbiter, w bardzo dyskusyjnej sytuacji pokazując drugą żółtą kartkę Kacprowi Chodynie i przedłużając nadzieje ŁKS-u na odwrócenie losów meczu z siedmioma minutami do rozegrania.
Sędzia Sebastian Krasny wskazał jeszcze na rzut karny dla łodzian w 90. minucie, gdy faulowany upadł Kay Tejan. Z tej decyzji arbiter się wycofał, zmieniając ją na rzut wolny (faul tuż przed linią). Co prawda Dioudis obronił uderzenie Engjella Hotiego, ale w zamieszaniu przed bramką głową Greka pokonał debiutujący Aleksander Iwańczyk.
W doliczonym czasie gorąco było już tylko pod bramką gospodarzy, ale kolejnych bramek nie było - Miedziowi wygrywają 2:1, notując serię czterech zwycięstw.