Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Święto w Białymstoku, Legia już nie jest niepokonana

Michał Karaś
Święto w Białymstoku, Legia już nie jest niepokonana
Święto w Białymstoku, Legia już nie jest niepokonanaProfimedia
Co prawda bilans bramkowy utrzymał Jagiellonię Białystok tuż poniżej ligowego podium, ale wygranej Jadze nikt już nie odbierze. A ostatnia w całej Ekstraklasie niepokonana drużyna musi przełknąć pierwszą porażkę. Mało tego, tylko jeden strzał Legii został po meczu sklasyfikowany jako celny.

Piąta w tabeli Jagiellonia Białystok marzyła w niedzielę o powrocie na podium. Legia przyjechała na Podlasie, by odzyskać pierwsze miejsce w tabeli. W tym sensie był to pojedynek na szczycie w 10. kolejce Ekstraklasy, zresztą od lat pozostaje również na szczycie pod względem emocji wzbudzanych w Białymstoku. 

Wojskowym od lat gra się tu bardzo trudno, od 2016 tylko raz udało się wygrać przy Słonecznej. Ale że było to 11 miesięcy temu, seria Jagi bez porażki z Legią u siebie musiała w niedzielę być budowana od zera. Chcąc to zagwarantować, gospodarze ruszyli z wysokim pressingiem, a przyjezdni bez Wszołka (infekcja) i Josue (na ławce) dłuższą chwilę nie mogli się odnaleźć. 

Wyjściowe składy i noty za mecz Jagiellonia-Legia
Wyjściowe składy i noty za mecz Jagiellonia-LegiaFlashscore

I choć to stołeczna ekipa pierwsza oddała strzał, to gola wkrótce później świętowała białostocka publiczność. W 13. minucie Wdowik doskonale dostrzegł Jesusa Imaza, a ten oddał niepilnowanemu Jose Naranjo po lewej stronie i Hiszpan celną szpilą po ziemi otworzył wynik

Pierwsza solidna próba rewanżu przyszła w 20. minucie, gdy Kun doskonale znalazł Makanę Baku, ale Niemiec uderzył niecelnie. Trzeba było to wykorzystać, bo wkrótce gorąco było pod bramką Kacpra Tobiasza. Po 27 minutach gry Pululu huknął w słupek. Jego główka nie weszła, ale już chwilę później swoją w bramce umieścił Jesus Imaz, doskonale obsłużony przez Marczuka, niedawnego autora hat-tricka asyst.

Ofiarni w defensywie gospodarze nie oddawali przestrzeni Legii i możliwie szybko neutralizowali każdą próbę podejścia pod ich pole karne. Nieoczekiwanym wsparciem był dla nich Marc Gual, który – okrutnie wygwizdywany przy każdym kontakcie z piłką – na swoim byłym stadionie biegał jak kogut bez głowy. Wkładał bardzo dużo wysiłku w sprinty, z których nic nie wynikało. 

Szansę na bramkę do szatni miał nie Gual, a Ernest Muci. Najpierw uderzał z dystansu wysoko nad bramką, później bardziej podał niż uderzył wprost w ręce Zlatana Alomerovicia. Mimo niekorzystnego wyniku, Kosta Runjaić dokonał tylko zapowiadanej wcześniej zmiany Pekharta na Macieja Rosołka

Legioniści wrócili wprawdzie z większym pazurem, ale gdy tylko zostali dociśnięci pod swoją bramką, raz jeszcze wszystko się posypało. W 53. minucie doskonale przed bramką zachował się Imaz, który wystawił piłkę Pululu. Angolczyk uderzył niecelnie powalony przez Kapuadiego, a Szymon Marciniak wskazał na rzut karny. Stadion wybuchł przedwczesną radością, ponieważ VAR wskazał, że Pululu upadł bez pomocy. Karnego nie było.

Z Legii jakby spadł wielki ciężar i przyjezdni przejęli kontrolę nad grą, by tuż przed godziną gry piłkę od słupka odbił Makana Baku. Wynik się nie zmieniał, a zostało pół godziny, zatem do akcji weszli Gil Dias, Josue i Bartosz Slisz. Runjaić starał się odpowiednio rozkładać siły zawodników przed walką z AZ Alkmaar, ale efekty wydawały się w najlepszym razie kompromisowe. 

Gospodarze też zdawali się płacić cenę za fizyczną intensywność pierwszej połowy. Legia dominowała i jak stado sępów krążyła nad bramką Alomerovicia, z coraz większym trudem odganianych przez miejscowych. Każde wyjście z własnej połowy stawało się dla Jagi okazją ie na kontrę, a na złapanie oddechu. Wiele tych okazji nie było, za to białostoczanie wciąż skutecznie uniemożliwiali oddanie celnego uderzenia Legii (ostat).

W ostatnich 10 minutach Jagiellonia odzyskała posiadanie piłki i to warszawiacy musieli więcej biegać. Co prawda gospodarze stracili przemęczonego Jesusa Imaza, ale i Legia dostała cios w postaci czerwonej kartki dla Marco Burcha. Ostatkiem sił Jaga chciała podwyższyć prowadzenie, jednak nawet bez trzeciego gola po ostatnim gwizdku wybuchła euforia!

Wynik i statystyki meczu Jagiellonia-Legia
Wynik i statystyki meczu Jagiellonia-LegiaFlashscore