Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Sobota z Ekstraklasą: wejście smoka Wolsztyńskiego, gol Lopeza. Sensacyjna porażka Lecha

Flashscore
Zaktualizowany
Raków ponownie zachował czyste konto i wygrał w Radomiu
Raków ponownie zachował czyste konto i wygrał w RadomiuPressFocus / ddp USA / Profimedia
Fani Ekstraklasy w sobotę na pewno nie mogli się nudzić, bo obejrzeli aż cztery emocjonujące mecze. Zaczęliśmy w Mielcu meczem drużyn, które walczą o utrzymanie. W starciu Stali z Lechią było dużo emocji, a decydujące trafienie w doliczonym czasie zanotował Wolsztyński, który zdobył gola 40 sekund po wejściu na murawę. Raków wygrał 2:0 w Radomiu w 300. meczu Marka Papszuna na ławce ekipy z Częstochowy, z kolei Zagłębie pokonało Górnika w Zabrzu. Dzień zakończył się sensacyjną porażką Lecha z Motorem.

Lech Poznań – Motor Lublin (1:2)

W ostatnim sobotnim spotkaniu 11. kolejki zawodnicy Kolejorza od razu chcieli pokazać kibicom oraz rywalowi, że ten przyjechał na boisko lidera tabeli. Podopieczni Nielsa Frederiksena szybko operowali piłką i praktycznie nie oddawali jej graczom Motoru, po pierwszym kwadransie ich przewaga w tej statystyce wynosiła 78%. Mimo tej niezaprzeczalnej kontroli nad przebiegiem gry trudno było im przebić się przez linię obrony. W tym czasie świetną okazję zmarnował Patrik Walemark, z kolei strzał Antoniego Kozubala został zablokowany przez defensora.

Wkrótce jednak nastąpiła prawdziwa wymiana ognia. Najpierw w 24. minucie po świetnym podaniu Afonso Sousy rezultat spotkania otworzył Mikael Ishak. Radość miejscowych fanów nie trwała jednak długo, gdyż już po chwili wyrównał Samuel Mraz. Wydawało się, że już za moment Ishak znów wyprowadzi gospodarzy na prowadzenie, ale tym razem sędzia anulował jego gola z powodu spalonego.

Druga odsłona spotkania rozpoczęła się tak jak skończyła pierwsza - od trafienia dla Motoru. Co więcej, w zamieszaniu podbramkowym znów najlepiej odnalazł się Mraz, który pokonał Bartosza Mrozka strzałem z bliskiej odległości.

Lech od razu rzucił się do odrabiania strat, znów przejmując inicjatywę. Jednak pomimo znacznej przewagi gospodarzom nadal brakowało skuteczności. Dogodną szansę zmarnował m.in. Bryan Fiabema, który chwilę wcześniej pojawił się na murawie. W końcówce uderzenie głową Filipa Jagiełło o centymetry minęło poprzeczkę bramki Kacpra Rosy. Ostatecznie graczom Kolejorza nie udało się już trafić do siatki, co oznaczało sporą sensację. Lech po serii sześciu ligowych zwycięstw uległ beniaminkowi z Lublina, ale mimo wszystko utrzymał przewagę na czele tabeli.

Pomeczowe oceny zawodników
Pomeczowe oceny zawodnikówFlashscore

Górnik Zabrze – Zagłębie Lubin (0:1)

Spotkanie rozgrywane w Zabrzu od pierwszych minut toczyło się w szybkim tempie, a piłka wędrowała z jednej połowy na drugą. Najpierw w idealnej sytuacji znalazł się Taofeek Ismaheel, ale przegrał pojedynek z Dominikiem Hładunem. W odpowiedzi dwie okazje miał Vaclav Sejk, ale i on nie znalazł sposobu na bramkarza rywali.

W 26. minucie na samotny rajd niemal przez pół boiska zdecydował się Lukas Podolski. Atakujący gospodarzy w efektowny sposób minął kilku obrońców i oddał precyzyjny strzał zmierzający w kierunku lewego słupka, ale bramkarz Zagłębia równie imponującą interwencją zapobiegł stracie gola.

Brak skuteczności szybko się zemścił, gdyż chwilę później to Miedziowi wyszli na prowadzenie. Wynik spotkania otworzył Tomasz Pieńko, pokonując Michała Szromnika po dynamicznym zejściu z lewego skrzydła - bramkarz co prawda zdołał sięgnąć futbolówkę, ale uderzenie okazało się za mocne. Przed przerwą drugiego gola dla gości mógł zdobyć Sejk, ale trafił jedynie w poprzeczkę.

Druga odsłona spotkania dla podopiecznych Marcina Wlodarskiego rozpoczęła się o wiele gorzej, bo od wyrzucenia z boiska Michała Nalepy. Obrońca popełnił faul na Podolskim, a sędzia Tomasz Kwiatkowski od razu pokazał mu drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę.

Statystyki meczu Górnik Zabrze - Zagłębie Lubin
Statystyki meczu Górnik Zabrze - Zagłębie LubinFlashscore

W tej sytuacji zadanie drużyny Jana Urbana wydawało się łatwiejsze, ale gospodarzom trudno było przedrzeć się przez dobrze zorganizowaną defensywę przeciwników. W końcu zdecydowali się na mocne uderzenia z dystansu, jednak strzał Ismaheela przeleciał obok bramki, a Lukasa Ambrosa zatrzymał się na poprzeczce. Ostatecznie gracze Górnika nie znaleźli drogi do siatki rywali, dlatego to piłkarze Zagłębia zgarnęli pełną pulę. 

Radomiak Radom – Raków Częstochowa (0:2)

Początek meczu Radomiaka z Rakowem na pewno nie był tak interesujący, jak w pojedynku Stali z Lechią. Gra toczyła się głównie w środku boiska, a żadna z drużyn nie stworzyła dogodnej sytuacji do strzelenia gola. Najlepszą okazję goście mieli w 26. minucie, kiedy Jean Carlos zagrał piłkę w pole karne, ale strzał Frana Tudora został zablokowany. Radomiak jeszcze przed upływem trzydziestu minut miał już dwie żółte kartki, obie zobaczyli boczni obrońcy. 

Raków objął prowadzenie w 33. minucie. Podopieczni Marka Papszuna długo wymieniali podania, Fran Tudor znakomicie wypuścił Amayawa, który wyłożył piłkę do Iviego Lopeza, a Hiszpan dał prowadzenie swojej drużynie. W 41. minucie Ameyaw zdecydował się na strzał z dystansu, ale skuteczną interwencją popisał się Maciej Kikolski.

Jarosław Przybył miał sporo pracy z graczami Radomiaka, którzy grali ostro i jeszcze przed przerwą kartkę dostał Raphael Rossi. Był to trzeci obrońca gospodarzy upomniany przez arbitra w pierwszej części. W doliczonym czasie Jarosław Przybył popełnił błąd, nie odgwizdując rzutu wolnego dla Radomiaka, a za moment zakończył połowę.

Drugą połowę lepiej zaczął Radomiak, ale brakowało konkretów. Najgroźniej było po strzale Zie Ouattara, który zdecydował się na próbę z dystansu, piłka zmieniła lot piłki po odbiciu od Kochergina i musiał interweniować Trelowski. W 65. minucie żółtą kartę za wymuszenie rzutu karnego dostał Roberto Alves, mimo że był delikatnie popychany, nie na rzut karny, ale też nie na upomnienie. Wcześniej kartkę dostał też Mosór za obalenie Grzesika. 

W kolejnych minutach Radomiak próbował zagrozić bramce Rakowa, ale brakowało konkretów pod bramką Trelowskiego. W 81. minucie Alves mógł doprowadzić do remisu, ale jego strzał został zablokowany przez Arsenica, a po rzucie rożnym przewrotką uderzał Donis, jednak prosto w ręce Trelowskiego. 

Pomeczowe oceny zawodników
Pomeczowe oceny zawodnikówFlashscore

Henrique w 86. minucie znakomicie uderzył głową, ale ponownie dobrze interweniował Trelowski. Radomiak po rzucie rożnym powinien doprowadzić do wyrównania, jednak Leandro przegrał pojedynek z bramkarzem Rakowa, a chwilę później Diaz zmarnował dogodną sytuację do podwyższenia prowadzenia dla gości.

Radomiak nie wykorzystał swoich szans, a Raków zwieńczył dzieła w doliczonym czasie gry. Vladyslav Kochergin zdecydował się na strzał zza pola karnego i zdobył pięknego gola na 2:0.

Marek Papszun zwycięstwem uczcił swój 300. mecz na ławce trenerskiej Rakowa Częstochowa, który przesuwa się na pozycję wicelidera. 

Stal Mielec – Lechia Gdańsk (2:1)

Stal mogła rozpocząć strzelanie już w pierwszej minucie, ale Maciej Domański z dystansu uderzył w słupek, Lechia szybko odpowiedziała. Goście w trzeciej minucie wyprowadzili kontrę, bardzo długo piłkę prowadził Bogdan Viunnyk, który wygrał pojedynek z Mateuszem Matrasem i następnie wyłożył piłkę do Maksyma Khlana, a ten umieścił ją w siatce, jednak sędzia Sebastian Krasny po konsultacji VAR zdecydował się gola nie uznać trafienia, ponieważ stwierdził, że Viunnyk wcześniej faulował.  

Spotkanie było bardzo otwarte. Piłka ponownie znalazła się w siatce Stali w dziewiątej minucie po uderzeniu piętą Viunnyka, ale Ukrainiec był na zdecydowanym spalonym. Po okresie, w którym działo się mniej, to Stal Mielec powinna wyjść na prowadzenie w 23 minucie, ale strzał Shkurina z kilku metrów został obroniony przez Szymona Weiraucha. 

Jednak to Lechia objęła prowadzenie, można powiedzieć, że do trzech razy sztuka, bo tym razem w końcu goście zgodnie z przepisami umieścili piłkę w bramce. Maksym Khlan zagrał mocną piłkę w pole karne, a tam idealnie nogę dostawił Dominik Piła, strzelając debiutanckiego gola w Ekstraklasie.  

Stal przycisnęła i była blisko sukcesu w 42. minucie, kiedy uderzał Dadok, piłkę zablokował Bujar Pllana, a po jego interwencji piłka trafiła w słupek. 

Gospodarze od początku drugiej połowy szukali wyrównującego trafienia, ale co rusz marnowali sytuacje. Najbliżej gola byli w 50. minucie. Krykun minął bramkarza Lechii, jednak zanotował okropne pudło, kiedy z kilku metrów nie trafił do pustej bramki.  

Stal kolejną rewelacyjną sytuację miała w 57. minucie, ale Elias Olsson wybił strzał Marvina Sengera z pustej bramki. Gospodarze wywalczyli z tej akcji rzut rożny i w końcu trafili do siatki. Gettinger dośrodkował, mieliśmy małe zamieszanie w polu karnym, które wykorzystał Piotr Wlazło i mocnym strzałem pokonał Weiraucha. 

Kolejne minuty przyniosły okazje na trafienia z obu stron, ale wynik wciąż nie ulegał zmianie. Stal przycisnęła w ostatnich minutach, ale seria rzutów rożnych nie dała spodziewanego efektu. Gospodarze dominowali, jednak nie mogli znaleźć trafienia. Zmieniło to dopiero wejście Łukasza Wolsztyńskiego, który ruszył na murawę w doliczonym czasie i 40 sekund później zanotował decydujące trafienie, dające zwycięstwo Stali w Mielcu, która była bardzo nieskuteczna, ale zasłużyła na trzy punkty. 

Janusz Niedźwiedź notuje znakomite wejście do Stali Mielec, zdobywając siedem na dziewięć możliwych punktów po przejęciu drużyny, a Stal wydostała się ze strefy spadkowej.

Stal dominowała w meczu z Lechią, co potwierdzają statystyki
Stal dominowała w meczu z Lechią, co potwierdzają statystykiFlashscore