Sobota z Ekstraklasą: wygrana Rakowa w samej końcówce, Motor rozbija Pogoń. Porażka Lecha
Puszcza Niepołomice – Lech Poznań (2:0)
Spotkanie rozgrywane w Krakowie rozpoczęło się od ostrożnej gry obu drużyn. Zgodnie z przewidywaniami przewagę w posiadaniu piłki szybko wypracowali gracze z Poznania, ale początkowo niewiele z tego wynikało. Wszystko zmieniło się w 23. minucie starcia.
Wówczas w pozornie niegroźnej sytuacji poza polem karnym Dawida Abramowicza sfaulował Michał Gurgul. Sędzia Paweł Raczkowski udał się do monitora VAR, a po analizie uznał, że gracz Kolejorza uniemożliwił rywalowi wyjście na czystą pozycję i ukarał go czerwoną kartką. Do podyktowanego rzutu wolnego podszedł Jin-Hyun Lee, ale Bartosz Mrozek świetną interwencją zatrzymał potężny strzał Koreańczyka. Chwilę później był już jednak bez szans...
Puszcza chciała jak najszybciej wykorzystać dezorientację gości i udało jej się to w 33. minucie. Z rzutu rożnego dośrodkował Jakub Serafin, a polu karnym najwyżej wyskoczył Dawid Szymonowicz i strzałem głową wyprowadził zespół Tomasza Tułacza na prowadzenie.
Podopieczni Nielsa Frederiksena przeprowadzili następnie serię ataków, ale to gospodarze zadali kolejny cios. Tuż przed przerwą podanie Lee oraz błąd Bartosza Salamona wykorzystał Michail Kosidis, podwyższając prowadzenie Żubrów na 2:0.
Komfortowy wynik sprawił, że w drugiej odsłonie meczu Puszcza skupiła się na uważnej grze w defensywie i szukaniu swoich szans w kontratakach. Sporo zagrożenia po takich akcjach stwarzał dynamiczny Lee, choć brakowało mu celności. W końcu umiejętności Kewina Komara sprawdził Afonso Sousa, ale bramkarz zachował czujność i nie dał się pokonać strzałem z ostrego kąta.
Widząc nieporadność swojej drużyny trener gości dokonał zmian, wprowadzając na murawę m.in. Filipa Jagiełłę, Daniela Hakansa czy Filipa Szymczaka. To jednak nie pomogło, Kolejorz w starciu z defensywą Puszczy wciąż był bezradny. Co więcej, w końcówce spotkania to Mrozek popisał się doskonałą interwencją po uderzeniu głową Jakova Blagaicia. Ostatecznie rezultat nie uległ już zmianie i trzecia porażka Lecha w tym sezonie stała się faktem. Poznaniacy pozostali jednak liderem tabeli, z kolei Puszcza wskoczyła na 16. miejsce.
Motor Lublin – Pogoń Szczecin (4:2)
Po dwóch porażkach w PKO BP Ekstraklasie gospodarze chcieli jak najszybciej wrócić na właściwe tory. Nic dziwnego, że gracze Mateusza Stolarskiego od pierwszych minut ruszyli odważnie do ofensywy, co szybko przyniosło pożądane efekty. Już w 9. minucie po przejęciu piłki w środku pola świetnym podaniem popisał się Samuel Mraz, a Michał Król mocnym strzałem pokonał Valentina Cojocaru. Już chwilę później asystent sam mógł zdobyć bramkę, ale w doskonałej sytuacji uderzył tuż obok słupka.
Słowacki napastnik nie przejął się tą sytuacją i w 28. minucie bezwzględnie wykorzystał dośrodkowanie Pawła Stolarskiego. Podrażniona Pogoń wkrótce zmniejszyła straty, ale tylko na chwilę. W 37. minucie sprytne dogranie Leo Borgesa na gola zamienił Kamil Grosicki. Minęła dosłownie chwila, a Brazylijczyk popełnił błąd w defensywie, z czego skorzystał Król, zdobywając dublet i jednocześnie drugą bramkę w Ekstraklasie.
Temperatura spotkania nie spadała również w drugiej odsłonie. Najpierw świetną okazję zmarnował Linus Wahlqvist, a po drugiej stronie boiska po efektownym strzale w poprzeczkę trafił Sergi Samper. Kolejny gol padł tuż po upływie godziny gry, kiedy na fantastyczne uderzenie z rzutu wolnego zdecydował się Vahan Bichakhchyan. Nadzieje podopiecznych Roberta Kolendowicza znów zostały jednak zredukowane, gdyż w 75. minucie po akcji dwóch rezerwowych Mathieu Scaleta i Mbaye Jacques Ndiaye Motor wyszedł na prowadzenie 4:2.
W końcówce spotkania zrobiło się nerwowo, głównie na ławkach rezerwowych. Sędzia Łukasz Kuźma opanował jednak sytuację, a chwilę później zagwizdał po raz ostatni. Gospodarze odnieśli piąte zwycięstwo w tym sezonie i awansowali na 10. miejsce w tabeli.
Raków Częstochowa – Stal Mielec (1:0)
Od początku meczu Raków Częstochowa szukał gola w starciu ze Stalą Mielec, ale z przewagi posiadania piłki kompletnie nic nie wynikało. Groźny strzał z dystansu w 28. minucie oddał Guillaumier, ale pewnie interweniował Trelowski i Stal nie zaskoczyła gospodarzy. To było dopiero pierwsze uderzenie w tym meczu.
Raków w pierwszej połowie nie oddał żadnego celnego strzału, a łącznie miał zaledwie trzy. Stal poza uderzeniem z dystansu miała jeszcze jedną znakomitą szansę, ale Łukasz Wolsztyński trafił w słupek. Do przerwy wiało nudą na stadionie w Częstochowie, a Stal od trzydziestej minuty musiała radzić sobie bez ważnego ogniwa, bo Maciej Domański opuścił plac gry z powodu kontuzji.
Raków ponownie mocno zaczął, ale tym razem konkretnej tylko Amorim i Ivi Lopez pozbawili Jeana Carlosa dwóch asyst. Blisko gola było w 58. minucie, ale uderzenie Amorima z dystansu tylko zahaczyło o poprzeczkę. Minutę później to Stal mogła prowadzić, ale Trelowski wybronił strzał Dadoka w bardzo dogodnej sytuacji.
W kolejnych minutach wciąż piłka częściej była przy nogach piłkarzy Rakowa, jednak na tablicy wyników utrzymywało się 0:0. Kochergin, który wszedł z ławki, szukał swoich okazji po strzałach z dystansu, ale to też nie przynosiło skutku. Matej Rodin miał piłkę na głowie w doliczonym czasie, ale uderzył nad bramką.
Gdy wydawało się, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, to Petros Bagalianis spowodował rzut karny dla Rakowa, a jedenastkę na gola zamienił Jonatan Braut Brunes. Kuzyn Erlinga Haalanda uderzył w boczną siatkę, nie dając szans bramkarzowi Stali.
Mecz nie powalał i bezbramowy wynik byłby bardziej sprawiedliwy, ale błąd defensywy gości w doliczonym czasie sprawił, że trzy punkty zostają w Częstochowie.