Sobota z Ekstraklasą: Raków wydziera zwycięstwo w samej końcówce. Motor rozbija Pogoń
Puszcza Niepołomice – Lech Poznań (20:15)
Motor Lublin – Pogoń Szczecin (4:2)
Po dwóch porażkach w PKO BP Ekstraklasie gospodarze chcieli jak najszybciej wrócić na właściwe tory. Nic dziwnego, że gracze Mateusza Stolarskiego od pierwszych minut ruszyli odważnie do ofensywy, co szybko przyniosło pożądane efekty. Już w 9. minucie po przejęciu piłki w środku pola świetnym podaniem popisał się Samuel Mraz, a Michał Król mocnym strzałem pokonał Valentina Cojocaru. Już chwilę później asystent sam mógł zdobyć bramkę, ale w doskonałej sytuacji uderzył tuż obok słupka.
Słowacki napastnik nie przejął się tą sytuacją i w 28. minucie bezwzględnie wykorzystał dośrodkowanie Pawła Stolarskiego. Podrażniona Pogoń wkrótce zmniejszyła straty, ale tylko na chwilę. W 37. minucie sprytne dogranie Leo Borgesa na gola zamienił Kamil Grosicki. Minęła dosłownie chwila, a Brazylijczyk popełnił błąd w defensywie, z czego skorzystał Król, zdobywając dublet i jednocześnie drugą bramkę w Ekstraklasie.
Temperatura spotkania nie spadała również w drugiej odsłonie. Najpierw świetną okazję zmarnował Linus Wahlqvist, a po drugiej stronie boiska po efektownym strzale w poprzeczkę trafił Sergi Samper. Kolejny gol padł tuż po upływie godziny gry, kiedy na fantastyczne uderzenie z rzutu wolnego zdecydował się Vahan Bichakhchyan. Nadzieje podopiecznych Roberta Kolendowicza znów zostały jednak zredukowane, gdyż w 75. minucie po akcji dwóch rezerwowych Mathieu Scaleta i Mbaye Jacques Ndiaye Motor wyszedł na prowadzenie 4:2.
W końcówce spotkania zrobiło się nerwowo, głównie na ławkach rezerwowych. Sędzia Łukasz Kuźma opanował jednak sytuację, a chwilę później zagwizdał po raz ostatni. Gospodarze odnieśli piąte zwycięstwo w tym sezonie i awansowali na 10. miejsce w tabeli.
Raków Częstochowa – Stal Mielec (1:0)
Od początku meczu Raków Częstochowa szukał gola w starciu ze Stalą Mielec, ale z przewagi posiadania piłki kompletnie nic nie wynikało. Groźny strzał z dystansu w 28. minucie oddał Guillaumier, ale pewnie interweniował Trelowski i Stal nie zaskoczyła gospodarzy. To było dopiero pierwsze uderzenie w tym meczu.
Raków w pierwszej połowie nie oddał żadnego celnego strzału, a łącznie miał zaledwie trzy. Stal poza uderzeniem z dystansu miała jeszcze jedną znakomitą szansę, ale Łukasz Wolsztyński trafił w słupek. Do przerwy wiało nudą na stadionie w Częstochowie, a Stal od trzydziestej minuty musiała radzić sobie bez ważnego ogniwa, bo Maciej Domański opuścił plac gry z powodu kontuzji.
Raków ponownie mocno zaczął, ale tym razem konkretnej tylko Amorim i Ivi Lopez pozbawili Jeana Carlosa dwóch asyst. Blisko gola było w 58. minucie, ale uderzenie Amorima z dystansu tylko zahaczyło o poprzeczkę. Minutę później to Stal mogła prowadzić, ale Trelowski wybronił strzał Dadoka w bardzo dogodnej sytuacji.
W kolejnych minutach wciąż piłka częściej była przy nogach piłkarzy Rakowa, jednak na tablicy wyników utrzymywało się 0:0. Kochergin, który wszedł z ławki, szukał swoich okazji po strzałach z dystansu, ale to też nie przynosiło skutku. Matej Rodin miał piłkę na głowie w doliczonym czasie, ale uderzył nad bramką.
Gdy wydawało się, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, to Petros Bagalianis spowodował rzut karny dla Rakowa, a jedenastkę na gola zamienił Jonatan Braut Brunes. Kuzyn Erlinga Haalanda uderzył w boczną siatkę, nie dając szans bramkarzowi Stali.
Mecz nie powalał i bezbramowy wynik byłby bardziej sprawiedliwy, ale błąd defensywy gości w doliczonym czasie sprawił, że trzy punkty zostają w Częstochowie.