Piątek z Ekstraklasą: Sześć goli w Gliwicach, Pogoń z trudem ogrywa Puszczę
Pogoń Szczecin – Puszcza Niepołomice (2:1)
Pogoń u siebie zgarnia zawsze komplet punktów, Puszcza punktuje z kolei najsłabiej w całej Ekstraklasie. Oczekiwania były jasne: Portowcy atakują od początku, Żubry ustawiają się nisko i walczą o utrzymanie wyniku, a być może o szansę na zaskoczenie faworytów. Choć to uproszczenie, drużyna Tomasza Tułacza zdawała się realizować tę koncepcję, w dodatku całkiem nieźle – to przyjezdni pierwsi oddali uderzenie wymagające interwencji, podczas gdy Portowcy długo rozbijali się o defensywę Puszczy. Nie szło budowanie ataków, rzuty rożne i wolne nie dawały efektu i mimo blisko 70 proc. posiadania piłki Portowcy przez ponad pół godziny nie mieli jakiegokolwiek uderzenia na bramkę Kewina Komara. Przełamanie przyszło dopiero po 35 minutach, gdy Efthymios Koulouris uderzał dwukrotnie z ostrego kąta. Najpierw zablokował go Craciun, ale za drugim razem Grek zmieścił piłkę między nogami Mołdawianina. Portowcy próbowali pójść za ciosem tym bardziej, że Komar wyraźnie zmagał się z bólem i na własną odpowiedzialność nie skorzystał ze zmiany. Do przerwy wynik jednak się nie zmienił.
Po stracie gola Żubry musiały wrócić z bardziej ofensywnym nastawieniem, a to zwiastowało bardziej otwartą drugą połowę. Kibice w Szczecinie z pewnością nie spodziewali się jednak przebiegu pierwszego kwadransa po przerwie. Ich drużyna nie miała nic, tymczasem Puszcza wypracowała aż osiem wrzutów/wrzutek z linii boiska i po jednym z tych wznowień tylko przytomność Łukasiaka uratowała gospodarzy przed stratą gola. Ten sam Łukasiak oddał też pierwsze uderzenie po godzinie gry (tuż nad poprzeczką), ale to wciąż Żubry grały lepszą połowę, w znacznej mierze za sprawą wprowadzonych od 46. minuty Lee Jin-Hyuna i Radeckiego.
W odpowiedzi Pogoń wprowadzała kolejno Gorgona, Kurzawę i Przyborka. Zanim ci zdołali wywrzeć swój wpływ na grę, Dawid Abramowicz wrzutką z lewej dał szansę na gola głową, do piłki najlepiej wyskoczył Michail Kosidis i wyrównał! Szczecinianom zostało 20 minut z niewielkim okładem na przywrócenie przewagi, jednak skuteczność szwankowała. Nieoczekiwanie to Puszcza mogła zadać decydujący cios po 80. minucie, gdy Cholewiak nie trafił dobrze główki w dobrym położeniu. Jak wykonać główkę lepiej, pokazał Wahlqvist chwilę później, doskonale "nabity" przez Ulvestada z prawego skrzydła na wagę 2:1. Czas uciekał, dlatego Żubry szukały szarży i pressingiem walczyły o piłkę. Portowcy nie pozwolili jednak na więcej i – choć w sporych bólach – przedłużają swoją serię zwycięstw na własnym boisku do dziewięciu.
Piast Gliwice – Lechia Gdańsk (3:3)
Walcząca o ucieczkę ze strefy spadkowej Lechia Gdańsk pojawiła się przy Okrzei w Gliwicach, by spróbować po raz drugi w sezonie wygrać poza domem. Zadanie ułatwił w pierwszej akcji meczu debiutujący Miguel Nobrega, który faulował Camilo Menę w polu karnym i sam Kolumbijczyk zdołał wyegzekwować karę. Frantisek Plach w swoim 200. meczu w Ekstraklasie był bliski obrony, ale piłka przekroczyła linię. Piastunki, jak rażone piorunem, nie były w stanie znaleźć odpowiedzi na to trafienie, przez większość pierwszej połowy nie znajdując okazji na dobry strzał. Wydawało się, że do szatni w lepszych humorach zejdzie Lechia, gdy Chrapek fantastycznie wypuścił czujnego za linią defensywy Jorge Felixa, a ten zapakował piłkę w długi róg w 43. minucie!
Jeśli zeszli na przerwą z ulgą, to piłkarze Piasta momentalnie musieli odrabiać kolejnego straconego gola. Nie minęła minuta, gdy Camilo Mena odnalazł świetnie Bogdana Wjunnyka, a ten dał 2:1. I nie było to ostatnie słowo. Piast nie zdążył wyjść z kolejną akcją, gdy Mena doszedł do stuprocentowej sytuacji. Czekał za długo, trafił tylko w boczną siatkę. W 51. minucie ruszył sam na sam, ale po rajdzie przegrał z Plachem. Słowak obronił, w dodatku BKS stracił Menę, który zszedł z kontuzją. Gol dla gdańszczan ostatecznie nadszedł, gdy po kwadransie drugiej połowy wszedł na boisko Louis D'Arrigo. Kilkadziesiąt sekund po pojawieniu się znalazł okno bramki Placha przy drugim podejściu (pierwsze zdołał zablokować Nubrega).
Lechia grała jak natchniona, choć na rozwinięcie skrzydeł pozwolili głównie nieprzytomni defensywnie gospodarze. A propos nieprzytomności: gdy Jorge Felix znalazł się na granicy pola karnego z piłką w 66. minucie, zaspali defensorzy Biało-Zielonych, a Hiszpan przywrócił kontakt Piastowi golem na 2:3. Znana z tracenia goli w drugiej połowie, Lechia musiała spodziewać się oblężenia. Próby blokowania drogi do bramki były udane tylko przez nieco ponad 10 minut, gdy Piast miał kolejny rzut rożny. Maciej Rosołek wyrównał po serii odbić i zaliczył gola w drugim meczu z rzędu. Zamknięci na swojej połowie goście byli o włos od nieoczekiwanego zwycięstwa w 88. minucie, gdy Rifet Kapić strzelił z dystansu, a Plach fatalnie wypuścił piłkę wprost pod nogi Maksyma Chłania. Ten był równie zaskoczony i dobitkę udało się obronić. Gliwiczanie wrócili do ataków, ale siódma bramka nie padła.