Mateusz Dróżdż z dnia na dzień stracił stanowisko prezesa w Widzewie
Późną nocą Mateusz Dróżdż opublikował pożegnalne pismo, informując jednocześnie o odwołaniu go ze stanowiska prezesa Widzewa Łódź kilka godzin wcześniej. W liście znajdujemy tradycyjne podziękowania dla kibiców, z którymi prezes Dróżdż był znacznie bliżej niż większość jego kolegów w lidze. Jest również prośba do fanów o wsparcie dla pracowników Widzewa.
Były już prezes poinformował, że nie zamierza komentować w mediach decyzji rady nadzorczej. Ta wygląda jednak na nieprzygotowaną – w zakładce zarząd na stronie internetowej Widzewa Dróżdż wciąż jest prezesem, choć pracę stracił wczoraj.
Jest jedynie krótki komunikat, w którym rada nadzorcza informuje o konieczności zmiany prezesa przed kolejnym sezonem, z terminem tygodnia (do 24 maja) na zwołanie konferencji prasowej. W jej trakcie większościowy udziałowiec klubu, Tomasz Stamirowski, poinformuje o planie dotyczącym klubu i zarządu.
Pierwszym wskazanym kryterium negatywnej oceny Dróżdża był przebieg sezonu i realizacji założonych celów, nie tylko sportowych. Z jednej strony trudno nie zgodzić się, że ostatnimi czasy Widzew rozczarowuje, choć głównie dlatego, jak sensacyjnie wysoko w PKO Ekstraklasie był pod koniec jesieni (trzecie miejsce, ex aequo z Lechem). Obecna lokata w środku tabeli jest znacznie bliższa realnemu potencjałowi.
Rada nadzorcza wskazuje również na kwestię rozbudowy klubowej infrastruktury, choć niewiele ponad miesiąc temu Widzew zakwalifikował się do jednego z najwyższych w kraju dofinansowań (prawie 6 mln zł) na rozbudowę obiektów treningowych.
Decyzja o odwołaniu prezesa na dwie kolejki przed końcem sezonu pozostawia więc więcej pytań niż odpowiedzi. Na te ostatnie pozostanie nam poczekać przynajmniej do 24 maja.