Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Liczyli na debiutanta, a zwycięstwo Warcie dał Miguel Luis

Michał Karaś
Liczyli na debiutanta, a zwycięstwo Warcie dał Miguel Luis
Liczyli na debiutanta, a zwycięstwo Warcie dał Miguel LuisProfimedia
Stal Mielec przegrała po raz czwarty z rzędu, tym razem z Wartą Poznań. Zieloni notują drugą wyjazdową wygraną w sezonie. Że mecz nie był atrakcyjny? Że końcowe minuty to kopanina bez składu? Tego nikt im nie wypomni – drużyna trapiona kontuzjami wykonała zadanie.

Kontuzja Adama Zrelaka i zablokowany Kajetan Szmyt oznaczają, że Warta Poznań w ostatnim miesiącu straciła swoje – i tak niezbyt ostre – zęby w ataku. Dlatego przed przyjazdem do Mielca trener Dawid Szulczek wielką nadzieję pokładał w sprowadzonym poza oknem napastniku Martonie Eppelu. W meczu ze Stalą Mielec Warta musiała zagrać ambitnie, w przeciwnym razie mielczanie potrafią zadać całą serię ciosów i upokorzyć nawet nominalnie silniejszych rywali.

Pierwsze minuty wskazywały, że Zieloni faktycznie mogą wykorzystać swoje atuty. Co prawda Stal Mielec dominowała w posiadaniu, jednak bardzo długo bez konkretu w postaci choćby niecelnego strzału. Poznaniacy pod pole karne gospodarzy wchodzili często i uporczywie chcieli pokazać, że strzelać im kazano. Większość prób była niestety niecelna, a te w światło bramki nie mogły być postrachem dla Kochalskiego.

Po ponad kwadransie Stal zaczęła skuteczniej szukać swojej okazji, a najlepszym efektem była próba Szkurina z 24. minuty. Z granicy pola karnego i spomiędzy dwóch obrońców huknął jednak wprost w ręce Jędrzeja Grobelnego. Znacznie skuteczniejsi w odbiorze piłki poznaniacy przed przerwą zdążyli jeszcze zagrozić miejscowym ze stałego fragmentu. Centrostrzał Miguela Luisa w wielkim trudem wybił sprzed linii Kochalski, ratując swój zespół.

Wyjściowe składy i noty za mecz Stal-Warta
Wyjściowe składy i noty za mecz Stal-WartaFlashscore

Ostatnim akcentem pierwszej połowy był mocny strzał Getingera z dystansu na bramkę Grobelnego, również pewnie wybroniony. Rozgrzani golkiperzy nie zamierzali ułatwiać rywalom zadania, a jakość ofensywy obu zespołów pozostała do przerwy niedostateczna.

Po zmianie stron znacznie lepiej prezentowali się gospodarze, jednak chwila nieostrożności mogła okazać się bardzo kosztowna. Po przypadkowym odbiciu przed polem karnym do piłki doskoczył Stavropoulos, huknął w słupek, a do bramki piłkę dobijał Maciej Żurawski. Było 1:0 dla Warty, ale tylko na parę minut. Po weryfikacji VAR sędzia Patryk Gryckiewicz anulował trafienie (faul w ataku).

Po tej sytuacji obie bramki pozostawały poza zasięgiem ofensorów każdej z drużyn. Gdy po 70. minucie uderzał Vizinger, było już po gwizdku, a i tak trafił w Kochalskiego. Kilka minut później Domański obijał słupek po rykoszecie od Stavropoulosa, co skwitował głośnym przekleństwem. Ponad 20 minut drugiej połowy nikt nie był w stanie posłać piłki pomiędzy słupki. 

Przełamanie przyszło ze strony tego, który miał dwie bardzo dobre sytuacje przed przerwą, Miguela Luisa. Portugalczyk co prawda dostał piłkę przypadkiem, ale w żadnym z jego kolejnych ruchów przypadku nie było: obrócił się z nią, znalazł odrobinę przestrzeni między obrońcami i posłał piłkę pod dalszy słupek, zdecydowanie poza zasięgiem rąk Kochalskiego.

Zieloni wiedzą doskonale, co mają robić po zdobyciu bramki, mając kwadrans do końca meczu: destrukcja. Wybijanie z rytmu i potęgowanie frustracji bezradnych rywali to coś, czego od Warty mogłyby się uczyć mniej wyrachowane zespoły. Mnożące się stałe fragmenty nie dały Stali Mielec nic – przez całą drugą połowę celnego strzału oddać się nie udało.

Warta notuje bezcenne zwycięstwo, dopiero trzecie w tym sezonie, a pierwsze po serii czterech meczów od pokonania ŁKS-u. Mielczanie utknęli za to w koszmarnej serii czterech porażek i zsuwają się z górnej połowy tabeli jeszcze kilka tygodni temu tuż nad strefę spadkową.

Wynik i statystyki meczu Stal-Warta
Wynik i statystyki meczu Stal-WartaFlashscore