Lechia Gdańsk potępiła oficjalnie zachowanie swoich kibiców w Gliwicach
Drużyna z Gdańska, której spadek został przesądzony już wcześniej, prowadziła w wyjazdowym spotkaniu od 30. minuty 1:0. W drugiej połowie z trybuny zajmowanej przez sympatyków gości poleciały na boisko race. Sędzia Marcin Kochanek przerwał mecz, nakazał zawodnikom zejście do szatni, ale po wznowieniu gry sytuacja z racami się powtórzyła. Efektem tego zachowania fanów przyjezdnych było przedwczesne zakończenie meczu.
"Spadek drużyny z ligi jest dla wszystkich ogromnym ciosem, jednak nie daje to nikomu prawa, aby dopuszczać się łamania zasad, odbierania ludziom przyjemności ze sportu oraz przede wszystkim narażania klubu na daleko idące konsekwencje finansowe oraz wizerunkowe, które mogą utrudnić mu misję szybkiego powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce" - napisano w komunikacie gdańskiego klubu.
Jak przyznano, władze Lechii z ogromnym niedowierzaniem oglądały ostatni mecz tej drużyny.
"Pomimo fatalnego sezonu zakończonego spadkiem, nikt nie spodziewał się, że sytuacja ulegnie pogorszeniu i jeszcze większej eskalacji. Dlatego też przeprosiny należą się wszystkich ludziom, którzy nie zasłużyli na uczestniczenie w tych haniebnych wydarzeniach z udziałem osób, które tytułują się mianem kibiców Lechii Gdańsk" - dodano.
Kierownictwo klubu przeprosiło zarówno gospodarzy, jak i wszystkich kibiców obecnych na stadionie, a niemających nic wspólnego z wydarzeniami, oraz ludzi śledzących mecz w telewizji.
"Miejsce Lechii jest w ekstraklasie, a jej sympatyków na trybunach stadionu w Gdańsku. Nie ma tam miejsca dla pseudokibiców, którzy swoje dobro stawiają ponad dobro klubu i ponad dobro prawdziwych, oddanych kibiców, którzy są z drużyną na dobre i złe" - zakończono oświadczenie.