Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

FlashFocus: Upadek, spektakularny ratunek oraz AI, czyli Wisła próbuje wrócić na szczyt

Joachim Lamch / Adrian Wantowski
FlashFocus Team: Upadek, spektakularny ratunek oraz AI, czyli Wisła próbuje wrócić na szczyt
FlashFocus Team: Upadek, spektakularny ratunek oraz AI, czyli Wisła próbuje wrócić na szczytProfimedia
Trzynastokrotny mistrz Polski i pięciokrotny zdobywca krajowego pucharu. Niegdyś regularny uczestnik europejskich rozgrywek, który znów przypomniał o sobie fanom na Starym Kontynencie. Zarządzany przez technologicznego geeka, który bez skrupułów dyskutuje z ultrasami. A przy tym klub, który wciąż walczy o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. O co chodzi w Wiśle Kraków?

Wyeliminowanie Parmy i Schalke, ale pechowe odpadnięcie z Panathinaikosem. Cudowny awans kosztem Fulham, ale szok po przegranej z outsiderem Levadią Tallin. Seryjnie zdobywane mistrzostwa kraju, ale i trwonienie punktów tuż przed metą. Przez lata wydawało się, że suma szczęścia i pecha Wisły Kraków równa się zeru. Jeśli dodamy do tego wypromowanie takich graczy jak Maciej Żurawski (Celtic) czy Jakub Błaszczykowski (Borussia Dortmund) oraz przybycie zawodników, którzy równie dobrze mogliby trafić do lepszych klubów jak Kew Jaliens (AZ Alkmaar) czy przede wszystkim Marcelo (Santos) można by nawet stwierdzić, że wówczas nad Stadionem Miejskim im. H. Reymana zdecydowanie częściej świeciło słońce niż padał deszcz. 

Dziś sytuacja “Białej Gwiazdy” jest zupełnie inna. Choć można powiedzieć, że wciąż pełna paradoksów, które sprawiają, że wokół klubu nigdy nie jest spokojnie. Dobrych kilka lat temu zaczął się nowy rozdział jej historii, który zdecydowanie nie pozwala się nudzić.

Rezygnacja ojca sukcesów

Tamte złote czasy Wisły Kraków były możliwe głównie dzięki stabilnemu sponsorowi, którym był przedsiębiorca Bogusław Cupiał oraz jego firma Tele-Fonika (potentat w produkcji kabli, obsługiwał m.in. lotnisko Heathrow czy w Nowym Orleanie). Jeden z najbogatszych Polaków (19. miejsce w "Forbes" w 2021 roku, z majątkiem wycenianym na 2,2 mld zł, czyli ok. 573 mln USD) rządził nią przez niemal 20 lat. I przez ten okres, choć pełen sukcesów na krajowym podwórku, nie udało mu się osiągnąć największego marzenia - awansu do Ligi Mistrzów. Po latach, zmęczony i zniesmaczony zmianami w świecie futbolu, w tym działaniem agentów, postanowił oddać klub w inne ręce. I wtedy zaczęła się prawdziwa "jazda bez trzymanki". 

Nieco przybrudzona, ale wciąż uznana marka zaczęła przyciągać potencjalnych kupców. Ale to jakich! Postacie oraz historie zakupu Wisły to temat na osobną książkę. Wśród nich najbardziej kuriozalnymi był duet Vanna Ly i Mats Hartling czy Jakub Meresiński. Udziały w klubie krążyły z rąk do rąk, ale ostatecznie i tak po wszelkich niepowodzeniach wracały do tymczasowego właściciela, czyli Towarzystwa Sportowego Wisła Kraków.

"Królewskie" przejęcie

W grudniu 2018 roku Wisła Kraków stanęła na skraju bankructwa. Okazało się, że wspomniane TS Wisła nie składa się z ludzi szukających najlepszego rozwiązania dla ukochanego klubu, ale oskarżonych o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, działanie na szkodę spółki i jej wierzycieli, od których do dziś klub domaga się zasądzonych odszkodowań. Już w 2023 roku prokuratura wyceniła szkody wyrządzone przez ówczesne władze na 7,5 miliona złotych.

W tym momencie musimy cofnąć się do czasów wspomnianych meczów z włoską Parmą czy mocnym wówczas Schalke. Dla tzw. Milenialsów, osób urodzonych w czasach przemian ustrojowych w Polsce, "Biała Gwiazda" to często pierwsze pozytywne emocje związane z europejskimi pucharami. Nic więc dziwnego, że jej beznadziejna sytuacja poruszyła nie doświadczonych biznesmenów, którzy woleli omijać klub szerokim łukiem, ale 30-latków kierujących się ogromnym sentymentem.

W 2020 roku liderem grupy chcącej ratować Wisłę stał się Jarosław Królewski. Pojawił się jakby znikąd, wcześniej praktycznie anonimowy, ale z miejsca stał się także ulubieńcem mediów. Właściciel informatycznej spółki Synerise, zajmującej się najnowszymi technologiami i sztuczną inteligencją, wzbudzał niesamowite zainteresowanie nie tylko celem, którym była reanimacja legendarnego klubu, ale także swoją osobowością. Niezwykle charyzmatyczny, posługujący się intrygującym językiem, w którym nie brakowało specjalistycznych sformułowań, ale jakimś cudem wciąż zrozumiałym dla przeciętnego odbiorcy. Człowiek o prezencji stereotypowego nerda, który potrafi rozmawiać z kibicem czy prezesem innych firm technologicznych, czasem wymieniającym uwagi z samym Elonem Muskiem. Niby niedostępny, działający w małej bańce, a jednocześnie "swój człowiek", po prostu budzący zaufanie. Sam o sobie powiedział kiedyś - "Jestem człowiekiem binarnym, chociaż wiem, że świat jest probabilistyczny" - i do dziś ludzie zastanawiają się, o co tak naprawdę chodzi.

Ale oczywiście Królewski nie był sam. Towarzyszyła mu legenda klubu Jakub Błaszczykowski oraz inny biznesmen związany z Krakowem, Tomasz Jażdżyński. Rola popularnego "Kuby" była wówczas kluczowa, bo to właśnie od gracza cieszącego się ogromnym uznaniem kibiców w całej Polsce większość sponsorów uzależniała swoją dalszą przyszłość z klubem. W pewnym momencie w aspektach prawnych przy przejęciu pomagał im jeden z byłych właścicieli Legii, czyli odwiecznego rywala Wisły, Bogusław Leśnodorski. Dzięki ich determinacji po trudnym procesie "Biała Gwiazda" znalazła się w rękach nowych właścicieli. Ogromny wkład w ratunek mieli także kibice z grupy Socios Wisła, którzy masowo kupowali specjalne koszulki i dokonywali dobrowolnych wpłat na rzecz klubu.

Odbudowa i hiszpański zaciąg

Nowy zarząd od razu wziął się do roboty i odbudowy klubu. Umiejętności negocjacyjne Królewskiego pozwalały na uporządkowanie wielu spraw na poziomie prawnym i organizacyjnym, ale na boisku było o wiele trudniej. Mimo ogromnych starań wszystkich zawodników i osób związanych z klubem w sezonie 2021/22 Wisła Kraków po 26 latach spędzonych w Ekstraklasie spadła do 1. Ligi (drugi poziom rozgrywkowy).

Chwilę wcześniej Królewski wykupił udziały od pozostałych współwłaścicieli i stał się większościowym udziałowcem spółki. W ciągu już kilku lat swojej kadencji wprowadził nowe zasady i m.in. zupełnie nowy, nieznany na polskim rynku model zarządzania oparty, a jakże, o sztuczną inteligencję. Wcześniejsze lata to właściwie prawdziwa degrengolada Wisły, ale coś jednak wówczas się udało. W pewnym momencie, w obliczu słabości akademii oraz braku funduszy na transfery, w klubie zaczęto stawiać na Hiszpanów. Ściągano graczy z drugiej czy nawet trzeciej ligi, którzy kuszeni byli nie tyle pieniędzmi, ile możliwością zaistnienia w większym klubie, zamiast tułania się po niższych szczeblach we własnym kraju. Dyrektorem sportowym został wcześniejszy trener Białej Gwiazdy, Kiko Ramirez, Katalończyk posiadający sporą wiedzę i kontakty w Hiszpanii.

Angel Rodado to kluczowy zawodnik Wisły Kraków
Angel Rodado to kluczowy zawodnik Wisły KrakówFlashscore

I trzeba przyznać, że w większości gracze z Półwyspu Iberyjskiego sprawdzali się w klubie, wnosząc do zespołu sporo jakości. Wcześniej gwiazdami Wisły stali się m.in. Jesus Imaz, Pol Llonch czy Carlitos. W obecnym składzie znajduje się już mniej Hiszpanów, ale każdy z nich jest kluczowym graczem swojej formacji - Marc Carbo rządzi w linii pomocy, a Jesus Alfaro, Angel Baena i przede wszystkim Angel Rodado odpowiadają za zdobycze bramkowe. A dzięki wspomnianemu autorskiemu systemowi AI jakiś czas jakiś czas temu z odległej Kostaryki do Wisły trafił młody szkoleniowiec Albert Rudé.

Warto przy tym wspomnieć, że właściciel stale rozwija narzędzie i chciałby, aby korzystać z niego mogły także inne kluby. Po ustąpieniu trenera Xaviego ze stanowiska trenera jego model matematyczny podsunął jego potencjalnych następców, co nie umknęło uwadze hiszpańskich mediów.

Puchar napełniony emocjami

Początkowo wydawało się, że Wisła spada do pierwszej ligi tylko na chwilę. Może i miała kłopoty, ale wciąż w wielu aspektach przewyższała zespoły w tych rozgrywkach, a większość kibiców, nawet postronnych, oczekiwała takiej marki w Ekstraklasie. Pierwszy sezon zakończyła na czwartym miejscu, z kolei drugi na… dziesiątym. Drużyna potrafiła świetnie radzić sobie w początkowej fazie, by później z niewytłumaczalnych powodów trwonić punkty na ostatniej prostej. Pamiętacie jednak o sumie pecha i szczęścia? No więc w kampanii 2023/24 grająca przeciętnie w lidze Wisła zdobyła Puchar Polski. I to w dramatycznych okolicznościach, doprowadzając do dogrywki w ostatniej minucie spotkania. Co więcej, dzięki tej wygranej dostała się do rundy kwalifikacyjnej Ligi Europy. 

Oczywiście jako drugoligowiec była skazywana na porażkę i szybkie odpadnięcie. Wisła nie chce być jednak klubem przewidywalnym. Najpierw zdołała wyeliminować KF Llapi z Kosowa (2:0, 2:1). Później otrzymała srogą lekcję od Rapidu Wiedeń, przegrywając w dwumeczu 2:8 (1:2, 1:6). Jednak wciąż miała szansę zagrać w fazie ligowej europejskich pucharów, od tej pory grała jednak o Ligę Konferencji. Tym razem na jej drodze stanął Spartak Trnava. Biorąc pod uwagę status rywala oraz patent na polskie kluby (Spartak w ostatnich latach eliminował Legię Warszawa czy Lecha Poznań), w tym przypadku również wszyscy przewidywali porażkę. Pierwszy mecz potwierdził te przypuszczenia, Wisła przegrała 1:3, a odrobienie strat wydawało się niemożliwe.

I tutaj stało się jednak coś niewytłumaczalnego. Biała Gwiazda w rewanżu wygrała 2:0, doprowadzając do dogrywki, w której oba zespoły dołożyły po jeszcze jednym trafieniu. Zwycięzcę wyłoniono dopiero po serii 23 rzutów karnych, kiedy bramkarz Wisły obronił strzał Sebastiana Kosy, wprawiając trybuny stadionu w Krakowie w prawdziwe drżenie! 

Kolejnym rywalem okazał się Cercle Brugge, który w pierwszym meczu pokonał Wisłę na jej terenie 6:1. Czy to załamało zespół trenera Kazimierza Moskala? Skąd! W rewanżu drużyna walczyła dzielnie, w pewnym momencie wygrywała już 3:0 i była bliska sprawienia sensacji. Ostatecznie wygrała "tylko" 4:1, ale i tak godnie zakończyła swoją przygodę w europejskich pucharach.

Powrót do próby powrotu

Wydawało się, że uskrzydlona taką walką ekipa śmiało ruszy po pewną wygraną w rozgrywkach. Jednak powrót na ligowe boiska znów przynosi rozczarowanie. Trzy porażki i trzy remisy po pierwszych siedmiu kolejkach sprawiły, że klub znajduje się w strefie spadkowej…

Wisła Kraków to nieprzewidywalna drużyna
Wisła Kraków to nieprzewidywalna drużynaFlashscore

Kibice mają już dość, zawodnicy nie wiedzą jak się tłumaczyć. Ale Jarosław Królewski ani myśli składać broń. Po ostatnim domowym meczu, wezwany przez kibiców, wszedł na trybunę, przejął megafon i dyskutował z ultrasami. Donośnym głosem prosił, żeby okazali mu wsparcie i dali czas tej drużynie. Zbytnio ich nie uspokoił, bo marazm trwa już długie lata i zespół miał sporo czasu na poprawę, ale za to, że do nich wyszedł, zyskał szacunek. Znacie jakiegoś właściciela klubu, który wszedłby w tłum wściekłych kibiców i zdecydowałby się na coś podobnego?

Wisła Kraków to zatem jedna wielka mieszanka przeciwieństw. To legendarny klub z wielką tradycją zarządzany przez człowieka żyjącego w świecie nowoczesnych technologii. Drużyna, która generuje prawdziwą sinusoidę rozczarowań i absolutnie niespodziewanych radości. Klub, któremu kibice nie pozwolą upaść, choć sam bywa zmęczony swoją bytnością. 

Już niedługo Wisła podejmie kolejną próbę powrotu na właściwą drogę, czy jej się to uda? Neutralny obserwator powie, że nie ma szans. Jednak kibic Wisły nie jest pewien niczego. I właśnie dlatego nim jest.