Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Czwarta z rzędu domowa wygrana RTS-u, Ishak bohaterem Lecha. Podział punktów w Warszawie

Flashscore
Zaktualizowany
Czwarta z rzędu domowa wygrana Widzewa. Czas na hitowe starcia na szczycie
Czwarta z rzędu domowa wygrana Widzewa. Czas na hitowe starcia na szczyciePAP
Niedzielne emocje w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy rozpoczęliśmy od wygranej Widzewa z Piastem Gliwice. W kolejnym meczu Lech pokonał Pogoń 1:0, natomiast Legia Warszawa podzieliła się punktami z Jagiellonią Białystok 1:1.

Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok (1:1)

W meczu na szczycie tabeli pierwszą groźną akcję stworzyli sobie goście. Świetne podanie z lewej strony pola karnego otrzymał Dominik Marczuk, ale jego strzał został zablokowany przez czujnego Patryka Kuna. Podobnie jak w wielu poprzednich spotkaniach, także i w tym sędzia niedługo po rozpoczęciu musiał przerwać grę ze względu na słabą widoczność spowodowaną racami. Po chwili drużynę Adriana Siemieńca po dwóch strzałach Tomasa Pekharta uratowała poprzeczka i Mateusz Skrzypczak, który wybił piłkę z linii bramkowej. W dalszej części wciąż przewagę miała Duma Podlasia, jednak to gospodarze objęli prowadzenie. W 30. minucie doskonałe podanie w pole karne od Josue otrzymał Marc Gual. Hiszpan po przyjęciu w efektowny sposób wymanewrował obrońcę, a następnie umieścił piłkę w siatce swojego byłego zespołu. 

Po zmianie stron podopieczni Kosty Runjaicia niespodziewanie zostali zepchnięci do głębokiej defensywy, co spotkało się z gwizdami trybun. Po kilku minutach stołeczny zespół zdołał się jednak otrząsnąć, a sygnał do ataku dał Josue, choć jego potężne uderzenie zostało zatrzymane przez Zlatana Alomerovicia. Kiedy wydawało się, że zagrożenie zostało zażegnane, fantastyczną akcję przeprowadził Marczuk. Skrzydłowy minął defensywę Legii, a następnie idealnie wyłożył piłkę Jesusowi Imazowi, któremu pozostało umieścić ją w siatce. Po stracie prowadzenia gospodarze rzucili się do ofensywy, w czym pomagali również wprowadzeni na murawę Bartosz Kapustka, Maciej Rosołek czy Gil Dias. Niewiele to jednak dało, gdyż wzmocniona defensywa Jagiellonii była już nie do przejścia. Remis sprawił, że goście pozostali na szczycie tabeli, z kolei Wojskowi do podium tracą trzy punkty.

Lech Poznań - Pogoń Szczecin (1:0)

Rozpoczęcie spotkania rozgrywanego w Poznaniu przesunęło się o niemal 10 minut. Wszystko z powodu zadymienia stadionu wywołanego racami odpalonymi przez kibiców. Po pierwszym gwizdku obie drużyny grały ostrożnie, przede wszystkim skupiając się na uważnej grze w defensywie. Sporo zagrożenia tworzył oczywiście Kamil Grosicki, to właśnie po jego precyzyjnym dośrodkowaniu pierwszą świetną okazję w meczu zmarnował Vahan Bichakhchyan, którego strzał głową przeleciał obok słupka. Następnie idealnego podania od Kristoffera Velde nie wykorzystał Alan Czerwiński, a po drugiej stronie z bliskiej odległości pomylił się Linus Wahlqvist. Tuż przed przerwą goście znów byli blisko otwarcia wyniku, jednak dwiema fantastycznymi interwencjami po uderzeniach Grosika i znów szwedzkiego obrońcy popisał się Bartosz Mrozek.

Druga połowa również rozpoczęła się od obrony golkipera Kolejorza, choć w zażegnaniu niebezpieczeństwa wybiciem musiał pomóc jeszcze Bartosz Salamon. Drużyna Jensa Gustafssona wciąż jednak dominowała, a w 61. minucie kolejną doskonałą szansę zaprzepaścił Fredrik Ulvestad, którego strzał z kilku metrów minął prawy słupek. Podobnie było po drugiej stronie, gdzie Adriel Ba Loua próbował pokonać bramkarza uderzeniem z woleja. Liczba zmarnowanych okazji przez obie drużyny była naprawdę porażająca, ale w końcu piłka wylądowała w siatce.

Pomeczowe oceny zawodników
Pomeczowe oceny zawodnikówFlashscore

W 75. minucie trener Mariusz Rumak posłał na boisko Joela Pereirę. Kilkadziesiąt sekund później Portugalczyk posłał dokładne dośrodkowanie na głowę Salomona, obrońca zgrał futbolówkę do Ishaka, a Szwed z najbliższej odległości pokonał Valentina Cojocaru. Mimo naporu rywali Lech nie dał sobie odebrać trzech punktów i dzięki wygranej wspiął się na trzecie miejsce w tabeli.

Widzew Łódź - Piast Gliwice (1:0)

Mimo wczesnej niedzielnej pory spotkanie w Łodzi od pierwszych minut było niezwykle dynamiczne. Nieznaczną przewagę początkowo wypracowali sobie gospodarze, ale drużyna Aleksandara Vukovicia zachowywała czujność w obronie. W 10. minucie przy wybiciu piłki Rafał Gikiewicz zderzył się z Fabianem Piaseckim. Sytuacja wyglądała groźnie, bramkarz potrzebował natychmiastowej pomocy medyków, ale po kilku chwilach wrócił do gry. W kolejnej fazie spotkania kibice nadal podziwiali ofensywną rywalizację, choć brakowało klarownych sytuacji. Kiedy zespołowe akcje nie przynosiły skutku, gracze decydowali się na indywidualne popisy, ale choćby aktywny Antoni Klimek również miał problem z przebiciem się przez defensywę. Najlepszą okazję dla gości zmarnował z kolei Michael Ameyaw, były zawodnik RTS-u, który z bliskiej odległości posłał piłkę nad poprzeczką.

W drugiej odsłonie meczu obraz gry nie zmieniał się. Nadal stroną przeważającą była drużyna Daniela Myśliwca, ale jego gracze mieli spore problemy z celnością. Kiedy już Jordiemu Sanchezowi udało się uderzeniem głową trafić w bramkę, to czujnością wykazał się Frantisek Plach. Po interwencji VAR okazało się jednak, że w tej samej sytuacji Hiszpan był faulowany przez Ariela Mosóra, dlatego sędzia Karol Arys podyktował rzut karny. Jedenastkę na gola pewnym strzałem zamienił kapitan zespołu, Bartłomiej Pawłowski.

Pomeczowe oceny zawodników
Pomeczowe oceny zawodnikówFlashscore

Po tym golu drużyna z Gliwic nie miała już nic do stracenia i ruszyła do odrabiania strat. Widzew był jednak przygotowany na taki scenariusz i umiejętnie oddalał grę od własnej szesnastki, a przy tym koledzy mogli liczyć na refleks bramkarza. Mimo sześciu doliczonych minut gospodarze zdołali utrzymać korzystny wynik, który pozwolił im awansować na ósme miejsce w tabeli.