Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Javier Pastore dla Flashscore: "Z Ibrahimoviciem mogłem grać z zawiązanymi oczami"

Antonio Moschella
Javier Pastore dla Flashscore: "Z Ibrahimoviciem  mogłem grać z zawiązanymi oczami"
Javier Pastore dla Flashscore: "Z Ibrahimoviciem  mogłem grać z zawiązanymi oczami"Geoffroy van der Hasselt / AFP
Mimo że od jakiegoś czasu nie występuje na boisku, 35-letni Argentyńczyk wciąż ciałem i duszą jest przy piłce nożnej. W rozmowie na wyłączność z Flashscore szczerze i na luzie opowiada o swojej bliskości z kibicami, spuściźnie pozostawionej przez Maradonę i Ancelottiego oraz wielkich emocjach, jakie odczuwał w Palermo czy PSG.

Javier Pastore jest - według słów samego Diego Armando Maradony - "niegrzecznym piłkarzem" w środku boiska ze względu na sposób, w jaki grał, dominując piłkę zupełnie naturalnie. Przez telefon jest jednak niezwykle uprzejmy i wesoły. A w tej ekskluzywnej rozmowie z Flashscore Italia, przy okazji zaplanowanego na początek listopada spotkania z paryskimi kibicami, powraca do swojej wielkiej kariery. Rozpoczęła się w słonecznym Palermo, kiedy to sam Maradona powołał go na mistrzostwa świata 2010, by zagrał w zespole z Messim, a której zwieńczeniem było wielkie Paris Saint Germain.

Flashscore: Javier, wkrótce będziesz w Paryżu, aby ponownie połączyć się z fanami, sercem piłki nożnej. Parafrazując tytuł książki twojego rodaka Diego Maradony (I am the people's Diego), czy ty również czujesz się takim piłkarzem?

Javier Pastore: (Śmiech) Jak można nie być blisko ludzi, którzy kochają cię za to, co kochasz robić? My, piłkarze, tak wiele zawdzięczamy fanom, ponieważ oni doceniają nas jako takich. Bylibyśmy nikim bez ludzi i dlatego lubię przebywać wśród nich. To nagroda, którą dajemy sobie nawzajem.

Maradona uważał cię za "piłkarskiego brutala" ze względu na twój naturalny talent i to on uwierzył w ciebie jako piłkarza, powołując cię po raz pierwszy do reprezentacji narodowej zaledwie kilka dni przed mistrzostwami świata 2010.

To były niesamowite emocje. Pojechałem do RPA trenowany przez najlepszego piłkarza w historii, a jako kolegę z drużyny miałem Messiego, najlepszego zawodnika w tym momencie. Miałem to szczęście, że mogłem dzielić z nimi wszystko, od śniadania do kolacji, przez treningi i wiele innych chwil, a miałem zaledwie 20 lat...

Czy pamiętasz jakąś szczególną uwagę z ich strony?

Diego był bardzo miły dla nas wszystkich. O 11 w nocy przychodził i pukał do naszego pokoju i pytał, jak się czujemy, czy z członkami naszej rodziny, którzy towarzyszyli nam w RPA, wszystko w porządku. Był dostępny dla każdego. A jego nazwanie mnie "piłkarskim brutalem" narobiło sporo hałasu (śmiech).

Masz z nim wspólną przeszłość we Włoszech. W południowych Włoszech, jednym z najbardziej "południowoamerykańskich" miejsc poza Ameryką Południową.

Przyjechałem do Palermo z wieloma oczekiwaniami, nigdy nie zapomnę powitania ludzi na lotnisku. Pamiętam, jak bardzo doświadczyłem miasta i bliskości ludzi, z którymi mogłem się łatwo utożsamić, będąc Argentyńczykiem. Palermo to piękne miasto, w którym poznałem też moją żonę. Jesteśmy razem od 14 lat i zawsze powtarzam, że mam kawałek Palermo w sercu.

Następnie, latem 2011 roku, historyczny transfer do Paris Saint-Germain za 42 miliony.

W tamtym czasie była to rekordowa suma dla PSG, gdzie przybyłem jako pierwszy duży nabytek pod katarskim właścicielem. Tak bardzo we mnie wierzyli i razem z Palermo jest to drużyna, którą nadal śledzę z taką samą pasją.

Czy czułeś presję z powodu ogromnej sumy, jaką zapłacili za twój kontrakt?

Absolutnie nie. W rzeczywistości na boisku nigdy nie czułem presji, zawsze grałem tak, jak przychodziłem - w naturalny sposób. Jedyną rzeczą, o której myślałem, była gra, prawie nie czułem niczego wokół siebie. Teraz czasem cofnę się, spojrzę na zdjęcia i zdam sobie sprawę, że miałem kilka naprawdę wspaniałych momentów z piłkarskiego punktu widzenia.

Czy gol przeciwko Chelsea w ćwierćfinale Ligi Mistrzów 2013/14 był szczytowym osiągnięciem w twojej karierze?

Szczerze mówiąc, myślę, że rozegrałem kilka meczów na wysokim poziomie, ale oczywiste jest, że ta akcja złożona z kilku dryblingów zakończona golem przeciwko tak wspaniałej drużynie jak Chelsea była niezatartym momentem, zwłaszcza dlatego, że jeszcze bardziej zbliżyła mnie do kibiców. Kiedy zobaczyłem ich reakcje na wideo, z ludźmi wkładającymi ręce we włosy z niedowierzaniem w to zagranie, też byłem zaskoczony. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że dokonałem czegoś wspaniałego.

W Paryżu miałeś tylu mistrzów jako kolegów z drużyny, w dodatku trenera takiego jak Carlo Ancelotti.

Carlo jest najlepszym trenerem, zwłaszcza w zarządzaniu. Jeśli Real Madryt wygrywa dzisiaj, to także dzięki jego sposobowi prowadzenia grupy. Nigdy nie zapomnę jego człowieczeństwa i empatii.

Czy to prawda, że pewnej nocy obudziliście go, aby przyszedł i świętował z wami?

(Śmiech) To prawda. Byliśmy w restauracji, świętując pierwszy tytuł Ligue 1 nowego właściciela, a o drugiej w nocy Pocho Lavezzi zadzwonił do niego przy nas wszystkich. Carlo spał, ale i tak odebrał, myśląc, że to coś poważnego, a niecałe dwadzieścia minut później pojawił się w restauracji, by świętować z nami. To było coś niesamowitego - mieć trenera, który wygrał już tak wiele, i który przyjdzie w nocy. Opowiedział nam wiele anegdot i historii ze swojej przeszłości, dając kolejny dowód swojej klasy. Carlo sprawił, że jego zawodnicy tak bardzo go kochali, a z nim w PSG byliśmy prawdziwą rodziną.

W 2018 roku zaliczyłęś powrót do Włoch. Do Romy, która przez rok była osierocona przez Tottiego.

Gdy tylko usłyszałem o możliwości powrotu do Włoch, byłem zachwycony. Roma jest jedną z najlepszych drużyn we Włoszech i było tak wiele ambicji, aby wykręcać dobre wyniki.

Być może zbyt wiele? Oczekiwania były zbyt wysokie?

Mówiąc osobiście, w pierwszym roku nie mogłem znaleźć równowagi z ówczesnym trenerem (Eusebio Di Francesco - przyp. red.), który kazał mi grać więcej w środku pola i zmuszał mnie do zbyt częstej obrony. Potem przybył Paulo Fonseca i wszystko zmieniło się dla mnie na lepsze z taktycznego punktu widzenia, chociaż wtedy zatrzymała mnie kontuzja biodra, która zatrzymała mnie na półtora roku. Wszystko to w drużynie, która pokładała we mnie tak wiele oczekiwań, co było wstydem.

W pamięci kibiców Giallorossich pozostaje jednak twój pierwszy gol przeciwko Atalancie. I to nie byle jaki gol, ale mistrzowską piętką.

To było również jedno z tych zagrań, które wykonałem naturalnie, bez wysiłku. Podobnie jak jedno z tych, które później obejrzałem ponownie na wideo i zdałem sobie sprawę, jak bardzo ludzie na stadionie byli zachwyceni tym, co zrobiłem.

W Romie grałeś z Daniele De Rossim, kolejnym bohaterem stołecznego klubu.

Byłem pewien, że zostanie trenerem, ponieważ już ze mną na boisku nim był. To ktoś, kto żyje piłką nożną i chce poznać wiele jej aspektów. Wiedziałem też, że będzie grał w Argentynie ze względu na wszystkie pytania, które zadawał mi na temat naszego futbolu, znał wszystkie drużyny i wszystkich zawodników w lidze argentyńskiej, to było niesamowite.

Jego przygoda jako trenera Giallorossich zakończyła się jednak bardzo szybko.

Jestem pewien, że poradzi sobie bardzo dobrze w przyszłości, ponieważ jest osobą, która wie dużo o piłce nożnej i wie, jak połączyć klasyczne i nowoczesne koncepcje tego sportu. I jest osobą, która wie, jak zarządzać grupą, wszyscy mówili o nim bardzo dobrze.

Kto był najsilniejszą osobą, z którą grałeś?

Z Ibrahimoviciem  mogłem grać z zawiązanymi oczami. Ogólnie rzecz biorąc, oprócz Messiego, z którym grałem w reprezentacji, powiedziałbym, że był najsilniejszy. Jako czysty środkowy napastnik Cavani był dla mnie wyjątkowy. Od czasu Palermo rozwinąłem z nim ogromne zrozumienie, zarówno na boisku, jak i poza nim, gdzie przygotowywał mate, a także asado dla nas, młodszych graczy (śmiech). Na boisku wiedziałem, gdzie jest nawet zanim się obejrzałem. Po Messim myślę, że Neymar był najbardziej błyskotliwy, widział rzeczy, których inni nie widzieli, miał wyjątkową kreatywność. I jest jeszcze jeden....

Kto?

Ilicić. Mieliśmy z nim dużo zabawy w Palermo. Mnóstwo zabawy!