Triumfalny marsz Grecji trwa po niedzielnym zwycięstwie nad Irlandią
Po trzech wygranych z rzędu - z tą na Wembley kilka dni temu - Grecy w niedzielę mieli z pozoru łatwe zadanie: nie potknąć się na rywalu, który przechodzi głęboki kryzys. Pomimo dominacji Grecji w pierwszej połowie, to Irlandia miała pierwszą okazję w meczu już po czterech minutach, gdy Evan Ferguson pod presją swojego obrońcy strzelił w poprzeczkę.
Sprawdź szczegóły meczu Grecja - Irlandia
Od tego momentu gospodarze marnowali okazje niemal seriami, a Caoimhin Kelleher jako ostatnia deska ratunku utrzymywał wynik na wyrównanym poziomie. Bramkarz najpierw sparował strzał Georgiosa Masourasa z bliskiej odległości, a następnie dwukrotnie kapitalnie obronił uderzenia Anastasiosa Bakasetasa i Vangelisa Pavlidisa. Następnie Kelleher obronił strzał Dimitriosa Giannoulisa z pierwszej piłki, a Grecja zakończyła połowę z 13 strzałami i posiadaniem piłki na poziomie 75 procent.
Nie trzeba było jednak długo czekać na objęcie prowadzenia w drugiej połowie, gdy półwolej Bakasetasa odbił się w górny róg. Celebrując trafienie, pomocnik trzymał czarną opaskę w hołdzie dla zmarłego Baldocka.
Irlandia tak naprawdę nie zagroziła znalezieniem wyrównania, ponieważ nieśmiała główka Troya Parrotta przeleciała kilka metrów obok słupka, zanim zmiennik Jack Taylor pudłował przy dwóch próbach strzału z rzutu rożnego.
Grecja dobrze rozegrała mecz, zachowując szóste czyste konto w siedmiu meczach bezpośrednich z Irlandią, a nawet miała czas na podwojenie swojej przewagi w doliczonym czasie gry, gdy zmiennik Petros Mantalos wykorzystał niefortunnie słabe podanie od Kellehera, po czym minął go i strzelił do pustej bramki. To było idealne zakończenie dla Greków, podczas gdy Chłopcy w Zieleni muszą poczekać na swoje drugie zwycięstwo w tej edycji Ligi Narodów co najmniej do listopadowej 5. kolejki.