Tuchel o Marciniaku: półfinał to nie czas i miejsce na przeprosiny, ale przyjmujemy
43-letni arbiter z Płocka i jego asystent w zgodnej opinii pomylili się w ocenie sytuacji z 13. minuty doliczonego czasu gry, kiedy przerwali akcję, po której Bayern doprowadził do remisu, co oznaczałoby dogrywkę. Niedokończenie akcji sprawiło, że w takiej sytuacji nie możliwe było odwołanie się do analizy VAR.
Polscy sędziowie po końcowym gwizdku przeprosili niemiecką ekipę.
"Oczywiście jako sportowcy przyjmujemy przeprosiny. Ale to jest przecież półfinał Ligi Mistrzów. To nie czas na wymówki, przeprosiny po błędach. Nie, to zdecydowanie nie ten moment" - powiedział oburzony Tuchel.
"To nie jest moment na taką pomyłkę, na coś rażącego. Każdy postępuje na granicy, każdy cierpi na boisku, każdy ma emocje, ale takie błędy na tym poziomie nie mają prawa się zdarzyć. Powiedzenie później 'przepraszam' nic nie zmienia, nie pomaga. Musisz na boisku dać z siebie to, co najlepsze. Jeśli ktoś zabiera twój trud, marnuje go, to później nic nie jest w stanie człowieka pocieszyć" - zaznaczył.
Marciniak uchodzi za jednego z najlepszych sędziów na świecie. Prowadził finał ostatniego mundialu w Katarze między Argentyną a Francją i decydujące starcie poprzedniej edycji Ligi Mistrzów Manchester City - Inter Mediolan. W środę - co podkreśliła m.in. agencja prasowa DPA - długo także umiejętnie prowadził spotkanie.
"Jednak to, co główny i jego asystent zrobili w ostatniej akcji to jest wbrew wszelkim zasadom współczesnej piłki nożnej. Nie możesz podnieść chorągiewki, jeśli nie jesteś w stu procentach pewny, że był spalony. A to była trudna sytuacja, stykowa" - grzmiał Tuchel.
"Byliśmy tak blisko..." - spuentował.
Do przeprosin polskiego arbitra odniósł się też bramkarz Manuel Neuer.
"Ok, dobrze, że to zrobił. Przynajmniej tyle. Ale moim zdaniem w tej ostatniej sytuacji dał się ponieść faktowi, że sędziuje na Bernabeu, a coś takiego nie powinno mieć miejsca na tym poziomie. To nie była sytuacja, w której można orzec spalonego natychmiast, więc błyskawiczne dmuchnięcie w gwizdek nie było dobrym rozwiązaniem" - analizował doświadczony zawodnik.
Zdumienia nie krył też dyrektor sportowy Bawarczyków Max Eberl.
"Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Zero przecinek zero możliwości obrony i wyjaśnień. Po prostu błąd. Nie wolno przerywać takich akcji, choćby po to, żeby później można było wrócić do sytuacji przy VAR i podjąć właściwą decyzję" - podsumował.
Real Madryt, choć przegrywał do 88. minuty 0:1, zwyciężył 2:1 i awansował do finału Ligi Mistrzów. O 15. Puchar Europy w historii klubu zagra 1 czerwca na londyńskim Wembley z Borussią Dortmund.