Real znów kapituluje na Bernabeu, wybitny występ Milanu daje wygraną w Madrycie
We wtorkowy wieczór Santiago Bernabeu zapełniło się po raz pierwszy od traumy El Clasico z Barceloną. W Lidze Mistrzów Królewscy też mają już na koncie poważną wpadkę. Milan przyjechał w jeszcze trudniejszej sytuacji, wygrawszy tylko jeden z trzech meczów. Dlatego pojedynek dwóch najbardziej utytułowanych zespołów w Lidze Mistrzów musiał więc być elektryzujący.
Sprawdź szczegóły meczu Real - Milan
Milan o krok przed Realem do przerwy
Oba zespoły szukały dobrego otwarcia i od pierwszych minut widowisko było bardzo intensywne. Mbappe szybko sprawdził refleks Maignana, Theo Hernandez postraszył Andrieja Łunina, a następnie Luka Modrić wymusił interwencję golkipera Milanu. Wszystko to w mniej niż 10 minut, zresztą później działo się równie wiele. Przyznany w 11. minucie rzut rożny dla Milanu skończył się świetną główką Malicka Thiawa na 1:0.
Zaskakujące prowadzenie rozjuszyło Los Blancos i niemal natychmiast odpowiedział po indywidualnym rajdzie Kylian Mbappe, zatrzymany ofiarną paradą Maignana. Próbował jeszcze Vinicius Jr i wydawało się, że Rossoneri przetrwali próbę odwetu. Nic z tych rzeczy, po 20. minucie w polu karnym padł Vini i sędzia Slavko Vincić wskazał na wapno. Po konsultacji z VAR podtrzymał decyzję, Brazylijczyk sam podszedł do egzekucji i lekko podciął piłkę blisko środka bramki. Gdyby Mike Maignan nie rzucił się agresywnie w prawo, miałby piłkę w rękawicach.
Gdy trybuny liczyły na przejęcie kontroli przez miejscowych, do głosu ponownie doszli goście z Włoch i zaczęło kotłować się pod bramką Łunina. Uderzenie z dystansu Reijndersa udało się zablokować, ale przy piąstkowaniu golkiper uderzył Thiawa, za co przyjezdni żądali rzutu karnego. W rewanżu Vini szukał swojej drugiej jedenastki po przypadkowym stemplu Maignana, ale musiał szybko się zbierać, ponieważ Rossoneri nie zamierzali poprzestać na jednej bramce.
W 39. minucie Rafael Leao przyjął piłkę tyłem do bramki i uderzył groźnie. Łunin obronił, ale wypuścił piłkę wprost pod nogi nadbiegającego Moraty, który przywrócił prowadzenie. W poszukiwaniu trzeciego gola Milan zaspał jednak w defensywie i w zaledwie trzy podania Los Blancos przeszli spod swojej bramki na połowę boiska, a stamtąd Mbappe ruszył jak torpeda i tylko Maignan zdołał go zatrzymać!
W drugiej połowie Rossoneri postawili kropkę nad i
Carlo Ancelotti musiał coś zmienić przed drugą połową, znalazł dwa słabe ogniwa. Zeszli Tchouameni i Valverde, wpuszczając Brahima Diaza i Camavingę. Udało się zmontować jeden atak zwieńczony strzałem, ale wartościowym najwyżej statystycznie. Za to Milan grał wciąż swoją piłkę, choć futbolówkę miał rzadko. Gdy udało się dojść do pola karnego w 52. minucie, Rafael Leao głową był o włos od gola, ale doskonała interwencja Łunina pozwoliła mu wybić piłkę poza światło bramki. Ten sam Leao powinien był lepiej zwieńczyć kontrę, z którą ruszył parę minut później Christian Pulisic. To była wielka szansa!
Poza kolejnymi nieudanymi próbami wyrównania, piłkarze gospodarzy zbierali tylko żółte kartki, podczas gdy Rossoneri prezentowali się nadspodziewanie solidnie, nawet jeśli coraz więcej czasu spędzali w niskiej obronie. Gdy raz z niej wyszli w 73. minucie, zorganizowali popisowy atak, nie oddając piłki aż do pola karnego. Tam Leao oddał piłkę Reijndersowi, który bez wysiłku pokonał Łunina. Niewiele brakowało, a kolejna udana kontra po stracie Viniciusa dałaby czwartą bramkę, gdyby Abraham i Leao lepiej się zgrali.
Z każdą kolejną minutą napór Realu wydawał się rosnąć, bo i czas uciekał Realowi błyskawicznie. U progu ostatnich 10 minut wydawało się, że tama pękła. Maignan wyszedł z bramki, a piłka trafiła pod nogi Antonio Rudigera, który huknął bez namysłu w środek siatki. Euforia i kontakt? Tylko na moment. VAR zaczął się przyglądać i okazało się, że to sam strzelec spalił.
W ostatnich sekundach wyjątkowo blisko bramki z małej odległości byli Theo Hernandez i Brahim Diaz, ale nikomu już nie udało się zmienić wyniku, ku rozpaczy opuszczających stadion w ciszy kibiców Los Blancos.