Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

Real Madryt znów króluje w Europie: Los Blancos kończą niesamowity sezon wygraną w LM

Zaktualizowany
Finał na Wembley pod znakiem pożegnań. Borussia chce zaskoczyć faworyzowany Real Madryt
Finał na Wembley pod znakiem pożegnań. Borussia chce zaskoczyć faworyzowany Real MadrytFlashscore
Real Madryt ponownie króluje w Europie. Liga Mistrzów wraca do domu, na Santiago Bernabéu, które już zrobiło miejsce w swoim wypełnionym po brzegi muzeum, aby powitać trofeum Champions League po raz 15. w swojej historii. Spektakularny finał magicznego sezonu dla drużyny Carlo Ancelottiego. Dortmund śnił, ale sny to tylko sny. A kiedy się obudzili, zobaczyli Nacho, kapitana Królewskich, wznoszącego mistrzowskie trofeum pod londyńskie niebo.

W katedrze światowego futbolu, na Wembley w najlepszych warunkach, w niezapomnianej scenerii, Real Madryt po raz kolejny zapisał swoją nazwę złotymi literami w rozgrywkach, które wydają się dla niego stworzone.

Żaden finał Pucharu Europy, ani tym bardziej Pucharu Mistrzów, nie umknął im od przegranej z Liverpoolem w 1981 roku. Od tego czasu, choć na upragnioną "siódemkę" musieli czekać aż do 1998 roku, wygrali wszystkie pozostałe, w których brali udział. A potem, w XXI wieku, przyszła ósma, dziewiąta, dziesiąta... i tak dalej, aż do właśnie zdobytej 15-tej korony. 

PEŁNE PODSUMOWANIE MECZU TUTAJ.

Droga do tytułu pełna niemieckich drużyn

Droga do ponownego zdobycia prymatu w Europie rozpoczęła się przeciwko jednej niemieckiej drużynie, Unionowi Berlin, a zakończyła przeciwko innej, Borussii Dortmund. A pomiędzy nimi był jeszcze dwa inne, RB Lipsk i Bayern.

Bezbłędna faza grupowa, z sześcioma zwycięstwami w tylu meczach, także ze wspomnianymi berlińczykami, Napoli i SC Bragą.

W 1/8 finału, przeciwko innemu niemieckiemu rywalowi, RB Lipsk, przeszli z wielkim trudem po trudnym zwycięstwie na wyjeździe i remisie na Bernabeu. W ćwierćfinale zmierzyli się z broniącym tytułu mistrzem kontynentu, wszechmocnym Manchesterem City, którego pokonali w rzutach karnych po dwóch remisach, a następnie w półfinale spotkali się z innym odwiecznym rywalem, Bayernem Monachium.

Jeśli przeciwko The Citizens osiągnęli po prostu epicką kwalifikację, przeciwko Bawarczykom rosła biała legenda Ligi Mistrzów, legenda niemożliwych powrotów, legenda wiary, że bogowie piłki nożnej zawsze wspierają drużynę z Madrytu.

A potem finał przeciwko marzycielskiej drużynie z Dortmundu, która była bliska osiągnięcia tego wyczynu, ale która, podobnie jak ich rodacy i reszta przeciwników w tej edycji, musiała ugiąć kolano i pokłonić się 15-krotnym mistrzom Europy.

A tymczasem w stolicy Hiszpanii bogini Kybele, ta, która nad nimi czuwa i ich chroni, ta, która najbardziej cieszy się z ich sukcesów, czeka już wraz z tysiącami madridistas na swoich bohaterów. Bo Liga Mistrzów po raz kolejny należy do Realu Madryt.